Tysiące myśli kłębiło się w mojej głowie. Nie powinienem był przywiązywać się do cudzego konia. Miałem jednak cichą nadzieję na to, że delikatny Breve trafi do dobrego domu i ktoś należycie wykorzysta jego ogromny potencjał...
Po kilku nieprzespanych nocach czasami przestawałem myśleć racjonalnie, tym razem zmęczony natarczywymi myślami, oparłem głowę o szybę i zasnąłem...
Nagle poczułem, jak moje ciało gwałtownie poderwało się o przodu. Gdyby nie pas bezpieczeństwa, zapewne już dawno "całowałbym" asfalt. Automatycznie zaczerpnąłem powietrza i spontanicznie pokręciłem głową, aby się rozbudzić. Dobre kilkanaście sekund zajęło mi rozpoznanie, gdzie się znajduje i co się tutaj stało.
- Co to do cholery miało być?!- krzyknąłem zdezorientowany i wściekły zarazem. Dosłownie chwila dzieliła nas od wypadku
- Kot. -Szepnęła cicho, nie patrząc na mnie - nie mogłam go potrącić. - Dodała, w momencie gdy głos lekko jej się załamał - w dodatku, boje się o Breve...- Ucichła i zjechała na pobocze, chowając twarz w dłoniach
Dopiero w tamtym momencie uświadomiłem sobie, jak wielkim jestem idiotą. Przecież Tori też wszystko przeżywa, sama doświadczyła wielu przykrości związanych z Aleu. Wiedziałem, że nienawidziła momentów, gdy ludzie krzywdzili zwierzęta. Czasami wydawało mi się, że bardziej im ufała...
Warknąłem wściekły i spojrzałem w górę, wtedy z "transu" wyrwał mnie cichy szloch, zacisnąłem mocno powieki...
- Przepraszam księżniczko, nie powinienem był krzyczeć...- poczucie winy dosłownie zżerało mnie od środka, musiałem być dla niej wsparciem, a tymczasem sam miałem ochotę się rozpłakać, co się ze mną stało?- Jestem głupi i masz prawo mi przyłożyć. Tak, jak za dawnych lat. Pamiętasz jak za tobą latałem?- prychnąłem, przypominając sobie początki naszej znajomości w Akademii- Nie raz oberwałem, ale wcale nie zamierzałem się poddawać- zaśmiałem się cicho i zerknąłem na nią z ukosa
- Sam się o to prosiłeś- wydawało mi się, że kąciki jej ust uniosły się w lekkim uśmiechu
- Całkiem możliwe, a mimo to jesteśmy teraz tutaj. Na jakiejś dzikiej drodze w jednym samochodzie, przez długi okres czasu, a ja nadal żyję- mruknąłem i zamknąłem jej drobną dłoń w swojej. Zadrżała...- I to dla mnie duży zaszczyt, bo wiem, że nie tolerujesz wszystkich- dodałem i nakazałem,a aby na mnie spojrzała.
Na widok zaszklonych oczu, poczułem delikatne ukłucie w sercu. Przeciągnąłem palcami po jej lekko zaczerwienionym policzku i wysiliłem się na uśmiech. Powinniśmy odpocząć... oboje.
W momencie, gdy nasze usta miały się zetknąć, usłyszeliśmy lekko zagłuszone rżenie... Breve, zapomnieliśmy sprawdzić, czy wszystko z nim w porządku. Z ciężkim sercem i odsunąłem się od Viktorii i rozpiąłem pas, aby wydostać się z auta
- Zajrzysz do niego ze mną?- zapytałem, na co odpowiedziała mi stanowczym skinieniem głowy, następnie wyszliśmy na zewnątrz i ruszyliśmy w stronę na szczęście, nienaruszonej przyczepy.
Breve spoglądał na nas z zainteresowaniem i lekkim zdezorientowaniem, wyglądało na to, że wszystko gra. Jak najszybciej odwróciłem głowę w stronę lasu i zacząłem spoglądać na pobliskie drzewa. A gdyby tak uciec od tych wszystkich problemów i zabrać go ze sobą? Czy to nie byłoby za bardzo samolubne?
- Chyba powinniśmy ruszać dalej- kojący głos drobnej dziewczyny wyrwał mnie z zamyślenia, leniwie przesunąłem wzrokiem po jej ciele- Ru, wszystko w porządku?- spytała zaciekawiona i lekko przechyliła głowę, sprawiając, że włosy zasłony znaczną część jej twarzy.
To pytanie przemilczałem. W ramach odpowiedzi ruszyłem w jej stronę, czując znajomy zapach szamponu. Słodka woń kwiatów sprawiła, że niemal zakręciło mi się w głowie. Dziewczyna cały czas gorączkowo się we mnie wpatrywała. Gdy znalazłem się dostatecznie blisko objąłem ją w talii i przyciągnąłem bliżej siebie. Moja księżniczka drgnęła zaskoczona i na moment znieruchomiała. W tamtej chwili nawet nie miałem zamiaru myśleć o tym, że mógłbym ją wypuścić...
- Czym moje życie byłoby bez ciebie?- westchnąłem, chowając twarz w zagłębieniu jej delikatnej szyi i wzmocniłem uścisk- Co ty ze mną zrobiłaś…
Była totalnie zdezorientowana i zagubiona, ale w końcu poczułem, jak wplata palce w moje włosy. Uśmiech zadowolenia zawitał na mojej twarzy, to zdecydowanie mogłoby trwać wiecznie.
I wtedy złączyliśmy nasze usta w namiętnym pocałunku. Tym razem było inaczej, bardziej emocjonalnie. Cały świat przestał się dla nas liczyć, byliśmy tylko my. W tamtym momencie obiecałem sobie, że nie pozwolę nikomu popsuć tego, co było między nami.
Tym razem ja zadeklarowałem się, że poprowadzę, Tori powinna ochłonąć i przede wszystkim odpocząć. Miałem okropne wyrzuty sumienia, że wtedy tak „wybuchłem” i zacząłem na nią krzyczeć… chyba już wspominałem, że czasami reaguję zbyt emocjonalnie. Dziewczyna pogłośniła radio w momencie, gdy z głośników zaczęła rozbrzmiewać moja ulubiona piosenka tego lata.
- Just a young gun with a quick fuse…- Moja towarzyszka zaczęła nucić pod nosem tak dobrze znany mi utwór
- Serio? Thunder? Słuchasz IG?- spytałem zafascynowany, nie zdając sobie sprawy z tego, jak głupio musiałem wyglądać z tak wielkim zaciszem na twarzy. Odpowiedział mi jedynie cichy chichot i dalsze słowa piosenki, wkrótce dołączyłem się do śpiewania, dzięki czemu droga minęła nam dość szybko
- Masz naprawdę ładny głos- mruknąłem zgodnie z prawdą, na co Tori prychnęła rozbawiona i machnęła ręką. Pokręciłem przecząco głową- Musimy sobie jeszcze kiedyś pośpiewać- dodałem i zdążyłem sobie przypomnieć, jak dawno nie używałem swojej gitary, która niemal od początku pobytu w Akademii, zalegała na dnie szafy. I pomyśleć, ż kiedyś muzyka była dla mnie całym życiem.
- To na pewno tutaj?- spytałem zaskoczony, gdy wjechaliśmy na dość małe i zagracone podwórko- spodziewałem się bardziej… Emm…
- Wywalonej w kosmos willi?
- Powiedzmy- mruknąłem i zgasiłem silnik. Spojrzałem w stronę niedużej szopy i dostrzegłem wysoką postać, wychodzącą zza budynku- Może lepiej zapytam, czy dobrze trafiliśmy – na moje słowa Tori przytaknęła
Zrobiło się ciepło, więc ściągnąłem bluzę i rzuciłem ją na tylne siedzenia, westchnąłem pod nosem i ruszyłem w stronę ciemnowłosej nieznajomej
- Cześć- mruknąłem niechętnie sprawiając, że dziewczyna zwróciła na mnie uwagę, odchrząknęła i natychmiastowo się wyprostowała
- Witaj, jestem Dolly- powiedziała z bananem na twarzy, a ja nieco się skrzywiłem. Jest do cholery takie durne imię?
- Przywieźliśmy araba, mam nadzieję, że dobrze trafiliśmy?- spytałem chłodno i rozejrzałem się dookoła. To zdecydowanie nie było miejsce dla Breve
- Tak, Aleu powinna przybyć za jakieś 10 minut, w końcu się zdecydowała na odpowiednie rozwiązanie. Już i tak stała jej się krzywda. Trzeba ułożyć tego diabła- zatrzepotała rzęsami, a ja omal nie przybiłem sobie facepalm’a. Co jest z nimi wszystkimi nie tak?
- Masz na myśli Bre… ehem… Francuza?- natychmiast się poprawiłem. Nie miałem zielonego pojęcia co się tutaj dzieje
- Nie ma konia, z którym nie dałabym sobie rady- powiedziała półszeptem, poprawiając swoje loki- Po tym, co miało miejsce na zawodach… Ten koń jest nieprzewidywalny, a ja? Określają mnie mianem zaklinaczki- dodała dumnie i dosłownie się wypięła… poważnie? Czy wszyscy ludzie związani z Aleu zachowują się tak samo? Westchnąłem zniesmaczony i spojrzałem w kierunku auta. Tori miała nieobecny wzrok…
- Za chwilę wracam- zanim zdążyła cokolwiek powiedzieć…- Z moją dziewczyną- dodałem i puściłem jej oczko
Viktoria na mój znak, wyszła z auta, wyglądało na to, że sama zdążyła już się pogubić. Mi osobiście chciało się śmiać… i to cholernie głośno.
- Księżniczko, poznaj proszę Dolly, zaklinacza koni!- powiedziałem udając powagę, ale brunetka chyba wzięła to na poważnie i dumnie podniosła głowę, zapewne czekając na wszelkie „ochy” i „achy”. Tori przeniosła wzrok prosto na nią, po czym wybuchła dzikim, niekontrolowanym śmiechem i zatoczyła się do tyłu. Naprawdę starałem się jej nie zawtórować, ale było bardzo ciężko.
- Zupełny brak poszanowania, niektórzy nie potrafią się przyznać do swojej niższości- Dolly zaśmiała się pod nosem, a moja towarzyszka natychmiast ucichła. Cała sytuacja nie wyglądała dobrze, dlatego chcąc zapobiec rozlewowi krwi, objąłem ją w talii i przyciągnąłem do siebie.
- A więc, wyprowadzisz go z przyczepy?- rzuciłem luźno, chcąc sprawdzić jak „zaklinacz” poradzi sobie z Breve, który nigdy nie wykazywał żadnej agresji. Czasami po prostu bywał przerażony
Dolly zachichotała.
- Oj głupiutki, nie można od tak sobie w pojedynkę „wyprowadzać” narowistego konia bez wcześniejszego przygotowania. Chyba, że nieco byś mi pomógł- zaproponowała, na co odchrząknąłem.
- To teraz ja pobawię się w zaklinacza- moja towarzyszka wyswobodziła się z mojego uścisku poszła po arabka.
Nie minęło kilka minut, a zaintrygowany i zaciekawiony siwek stał tuż obok mnie, i trącał mnie pyskiem, Dolly pokręciła przecząco głową
- Istny pokaz ignorancji i desperacka próba zwrócenia na siebie uwagi- tym razem przegięła… Najchętniej sam bym ją uderzył, ale ja nie biję dziewczyn. Mam swoje zasady…
W momencie, gdy moja księżniczka usłyszała jej wypowiedź, wcisnęła mi uwiąz w dłoń i ruszyła zawzięcie w jej kierunku, niepokojąco podnosząc prawą rękę. W ostatniej chwili zdążyłem ją powstrzymać, z powrotem przyciągając do siebie…
- Proszę skarbie, nie pogarszajmy sytuacji. Musimy się opanować ze względu na Breve… on nie jest niczemu winny- szepnąłem, całując ją w policzek
Tori w milczeniu pokiwała głową i pogładziła siwka po rozgrzanej szyi. Niedługo później Aleu wjechała na podwórko, gdy tak znienawidzona przez nas osoba wyszła z nowiutkiego auta, przerażony Breve stanął dęba… W tym momencie Dolly chcąc pokazać swe „umiejętności” machnęła batem tuż przed moimi nogami, przez co konik potknął się i szarpnął tak mocno, że wyrwał mi się z uścisku i popędził na łąkę obok. Zakląłem pod nosem i spiorunowałem wysoką brunetkę wzrokiem, ta natomiast pokręciła głową z wyższością i pogładziła mnie po ramieniu.
- Mówiłam, że jest niebezpieczny, ale nie martw się, mogę ci pokazać jak się z nim obchodzić, w momencie, gdy jej dłoń zbliżyła się do mojej szyi, natychmiast ją odepchnąłem i głęboko wciągnąłem powietrze…
- Spróbuj go dotknąć jeszcze raz…- Tori warknęła
- Nie moja wina, że tak działam na płeć przeciwną- zaśmiała się i puściła mi oczko, a ja parsknąłem śmiechem i wściekły na wszystko dookoła ruszyłem w stronę łąk, chowając zranioną dłoń w kieszeni spodni. Rana nie była głęboka ale dość rozległa… no nie powiem, ma arabek siłę
- Skarbie, idziesz ze mną? Trzeba go uspokoić- zwróciłem się do jedynej ważnej dla mnie osoby w tym towarzystwie i posłałem jej najbardziej uroczy uśmiech, na jaki mnie było stać w tamtym momencie. Moja księżniczka zarzuciła włosami parodiując przyjaciółeczkę Aleu i w podskokach ruszyła za mną. Musieliśmy coś razem wymyślić… Może, gdy nie uda im się zapanować nad arabkiem, to dadzą mu spokój i pozwolą go odkupić? W sumie… Aleu chyba mnie dość lubiła, oczywiście bez wzajemności ale może dało się to jakoś sprytnie wykorzystać? Musiałem porozmawiać o tym z Tori
- Rushhh!!!- znajomy pisk sprawił, że nieco się skrzywiłem i przyspieszyłem kroku, ciągnąc moją dziewczynę za sobą
- Nie podchodźcie za blisko, za momencik zaczynamy sesję!- tym razem była to Dolly… nawet nie chciałem myśleć o tym, co tu się będzie działo… Czy one naprawdę są tak głupie?
- Chyba mam pomysł… o ile Aleu będzie tak naiwna, to powinno się udać- mruknąłem i objąłem Tori niezranioną ręką
- Chcesz ją nieco wykorzystać?
- Tylko i wyłącznie dla dobra Breve, może mi go odsprzeda? Wtedy razem będziemy mogli nad nim popracować. Może pojedziemy na jakąś wystawę?- rozmarzyłem się nieco, a później znów poczułem pieczenie nadgarstka i jęknąłem pod nosem
- Co za idiotka… trzeba to będzie przemyć , bardzo boli?- dziewczyna uważnie oglądała moją dłoń i przyglądała się krwawym śladom, pozostawionym przez uwiąz. Pokręciłem przecząco głową
- To tylko draśnięcie, skupmy się na koniu. Obawiam się, że nie będę się w stanie opanować, gdy pseudo zaklinaczka zacznie swój pokaz…- mruknąłem i pocałowałem ją w czoło…
>Tori? Omotamy Aleu i uratujemy Breve? ^^<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.