Za plecami usłyszałem radosne szczekanie. Odwróciłem głowę i ujrzałem Tajfuna.
-Cześć mordo. Ale co ty tu do cholery robisz?- zapytałem na głos. Pies w odpowiedzi zacisnął zęby na mojej bluzie i zaczął mnie ciągnąć w stronę akademii.
-Czego ty chcesz ode mnie?- spytałem. Scarlett… No tak… Wypadałoby ją przeprosić. Nawet trzeba. Chcąc, nie chcąc szybko wstałem i ruszyłem za psem.
***
Stanąłem przed drzwiami od pokoju Carry. Nie wiedziałem co zastanę za nimi. Zapukałem do drzwi jednak przez dłuższą chwilę nie usłyszałem odpowiedzi więc wszedłem. Nigdzie nie było Scarlett. Pomyślałem że pewnie jest w stajni, jednak to co po chwili zobaczyłem rozwiało moje poprzednie myśli. Na łóżku leżała karteczka : "Wyjechałam do Polski, Gdańska ~ Scarlett"
Co do cholery?!? Ja rozumiem że jak się kobieta obrazi to może wszystko ale żeby kurna od razu na inny kontynent!?! Wybiegłem z pokoju Scarlett po czym skierowałem się do swojego, odłożyłem rzeczy, wpuściłem psa do pokoju, wziąłem portfel po czym wybiegłem z budynku. Zadzwoniłem po taksówkę, była już po czterech minutach.
-Na najbliższe lotnisko, tylko tak szybko jakby miał pan w aucie rodzącą kobietę. Ale jak coś to ja nic nie sugeruje. – powiedziałem do kierowcy i od razu wręczyłem mu pieniądze. Po kilkunastu minutach trafiłem na lotnisko, aż w końcu i do samolotu.
***
Wyszedłem z lotniska. Nie wiedząc co zrobić. Chciałem zadzwonić do Scarlett, ale jak na złość nie wziąłem ze sobą telefonu. A trochę głupio jest biegać po całym Gdańsku i krzycząc. A więc jestem po prostu w czarnej dupie… Obok zauważyłem jubilera. Postanowiłem zajść. Wszedłem do budynku i od razu rzucił mi się w oczy cholernie drogi pierścionek zaręczynowy. Kupiłem go (wolę nie mówić o cenie), schowałem do kieszeni i wyszedłem z budynku tworząc w głowie ambitny plan.
Postanowiłem przejść się, skierowałem się w stronę pobliskiego portu. Zacząłem rozglądać się dookoła, może jakimś cudem zobaczę Scarlett. No i nie myliłem się. Zobaczyłem Carry wchodzącą na jacht. Nie byłem pewny czy to ona bo miała inny kolor włosów, jednak gdy odwróciła głowę bardziej w moją stronę byłem już w stu procentach pewny że to ona. Zacząłem krzyczeć aby zatrzymali statek, ale pewnie nie było mnie słychać bo jacht zaczął powoli wypływać w morze. I co mam teraz na nią czekać nie wiadomo ile? Dalej krzyczałem żeby zatrzymali statek, biegłem w jego stronę. Zatrzymałem się na krawędzi portu.
-Cholera, pewnie jest lodowata - spojrzałem w dół. Zdjąłem koszulkę, położyłem obok. Wziąłem rozbieg i skoczyłem do wody. Tak jak podejrzewałem, woda była cholernie zimna. Płynąłem w stronę jachtu, który na szczęście nie płynął szybko. Szybko znalazłem się obok statku i zacząłem krzyczeć, po chwili jacyś turyści zaczęli mnie wyciągać z wody. Kiedy znalazłem się na statku, położyłem się i zamknąłem oczy. Wstrzymałem oddech udając martwego.
-Rick? Rick! Halo, słyszysz mnie! Otwórz oczy!- usłyszałem po chwili nad sobą. Otworzyłem jedno oko i spojrzałem na zielonowłosą.
-Drugie też?
-Głupi żart.- odpowiedziała uspokajając się.
-Czasem udaje mi się lepszy...
-To zachowaj je dla siebie - odpowiedziała Scarlett szybko wstając. Jakiś mężczyzna podał mi koc, wziąłem go i zawinąłem się nim. Pobiegłem za dziewczyną na górę statku, gdzie było mniej ludzi.
-Scarlett poczekaj chwilę, ja wiem zachowałem się egoistycznie- uklęknąłem przed dziewczyną na podłodze.
-Wstań, nie rób z siebie debila...- powiedziała bo ludzie zaczęli się interesować całą sytuacją.
-I tak już nim jestem więc to nic nie zmieni.- rozbawiła ją trochę ta uwaga.
-Ja cię teraz, tutaj na kolanach, błagam o wybaczenie, ja tu kilkanaście tysięcy kilometrów przeleciałem na zbity ryj. Dla ciebie. Ja nawet skoczyłem do tej pieprzonej, lodowatej wody. Dla ciebie.
-Wstań bo się ostatni raz w życiu do ciebie odezwę-powiedziała a na jej twarzy pojawił się lekki rumieniec.
-Dobrze, już wstaje!- powiedziałem szybko i błyskawicznie wstałem.
-Ja cię naprawdę przepraszam, ja się zachowałem jak dupek.- znów zacząłem się tłumaczyć
-Wybaczysz mi?
-Obiecasz mi coś?
-Wszystko co tylko zechcesz. Z wyjątkiem zabicia kogokolwiek, już mi się to znudziło.
-Ostatni raz odwalasz mi taki numer.
-No może przedostatni- uśmiechnąłem się złośliwie.
-Rick
-Dobra, obiecuję. To był ostatni raz
-Ładne włosy, chociaż w tamtych też ci było ładnie.- powiedziałem przytulając Scarlett.
-Tak sądzisz?- spytała a ja pocałowałem ją.
-Tak- rzuciłem okiem na tatuaż.- Nie bolało moją małą dziewczynkę?- powiedziałem znów ją całując.
-Bolało, bolało twoją dziewczynkę ale było warto-powiedziała po pocałunku.
***
Był koniec rejsu, w trakcie Lett dopłaciła za mnie i przeczekaliśmy razem te 4 godziny, w końcu zeszliśmy z jachtu i zaczęliśmy iść promenadą.
-Scarlett, co powiesz na romantyczną kolację?
-Tak we dwojga?- zamruczała mi do ucha.
-Tylko we dwoje- powiedziałem i namiętnie ją pocałowałem.
Objąłem ją w pasie i tak dojechaliśmy taksówką do domu Lizzie o której w drodze opowiedziała mi Scarlett, weszliśmy do mieszkania w którym nikogo nie było, nie miałem ze sobą żadnego bagażu więc poszliśmy na szybko do jednego ze sklepów i kupiliśmy mi 3 pary koszulek i 3 pary spodenek, w domu tym razem zastaliśmy Lizzie. Z tego co zrozumiałem rozmawiały w języku niemiecki. A ja kompletnie nic nie rozumiałem, czułem się jak ostatni debil, Scarlett uśmiechnęła się do mnie.
-Rozmawiamy o tym jaki jesteś przystojny-powiedziała i zaśmiała się z Lizzie a ja uszczypnąłem dziewczynę przez co odskoczyła ze śmiechem. Miałem cichą nadzieję że zaczną rozmawiać po anielsku, jednak znowu zaczęły rozmowę po niemiecku. Po chwili rozmowy Scarlett sięgnęła do walizki. Wzięła czarną sukienkę z walizki i szła w kierunku łazienki, miałem już w głowie plan, szedłem za dziewczyną, otworzyła drzwi do łazienki a już miałem też wejść ale powiedziała:
-Rick wypad.
-No proszę-zrobiłem minę zbitego psa-widziałem cię nago a co dopiero w bieliźnie.
-No to się naoglądałeś- zamknęła mi drzwi przed nosem. Zacząłem cicho przeklinać w duchu. Po chwili dziewczyna wyszła z łazienki, przebrana w czarną sukienkę, wyglądała pięknie. Uśmiechnąłem się po nosem i pocałowałem dziewczynę, wyszliśmy szybko z domu po czym pojechaliśmy do Gdańska gdzie znajdowała się restauracja, weszliśmy do budynku i usiedliśmy na krzesłach, zamówiliśmy czerwone wino oraz wziąłem stek z polędwicy wieprzowej z masłem czosnkowym a Scarlett polędwicę po belwedersku.
Byliśmy już tam jakiś czas, czekałem na odpowiedni moment. W końcu wstałem z krzesła przyklęknąłem przed Scarlett, wyjąłem z kieszeni pierścionek i powiedziałem coś, co być może na zawsze zmieni moje życie:
-Ja wiem że nie jestem idealnym facetem i prawdopodobnie życie ze mną nie byłoby łatwe, to jednak, może zechciałabyś wyjść za mnie?
-Tak!- pisnęła dziewczyna płacząc z radości – Tak, tak, tak, tak!
Założyła pierścionek i rzuciła mi się w ramiona. Wszyscy dookoła zaczęli bić brawo i nam gratulować. Dokończyliśmy jedzenie. Kiedy skończyliśmy, zamówiłem taksówkę, była po ośmiu minutach, wsiedliśmy do auta.
-Nie mogę się doczekać naszego ślubu- wymruczała mi do ucha Carry. Na mojej twarzy pojawił się szalony uśmieszek.
-A ja nocy poślubnej. Będziemy tylko ty i ja i nikt więcej.- pocałowałem dziewczynę.
***
Wpadliśmy do mieszkania całując się. Poszliśmy do jadalni, delikatnie podniosłem Scarlett i położyłem na stole nadal całując. Nagle usłyszeliśmy chrząkanie gdzieś z boku. Cholera, kompletnie zapomniałem że nie jesteśmy u siebie. Zdjąłem Carry ze stołu i uśmiechnąłem się słabo choć w głębi duszy chciało mi się głośno śmiać. Za to obie dziewczyny zaczęły się śmiać, nie mam pojęcia czy ze mnie czy z całej sytuacji i w jednej chwili przestała mnie bawić cała sytuacja. Spojrzałem na nie zmieszany. Powiedziały coś do siebie po niemiecku i znów czułem się jak debil.
-Okey, to ja pójdę się przebrać, a wy nie wiem co…- wziąłem ubranie i szybko wszedłem do łazienki, za drzwiami nadal było słychać śmiechy i rozmowę nadal po niemiecku. Szybko się przebrałem i wyszedłem. Kiedy znalazłem się w jadalni, rozmowy dziewczyn na chwilę ucichły ale tylko po to żeby znowu się zaśmiać. Ze mnie…
-Coś nie tak jest z tą koszulą czy co?- spytałem kompletnie zbity z tropu. Z czego one się teraz śmieją? Scarlett pokręciła przeczącą głową i znów wybuchła śmiechem. Pewnie śmiały się ogólnie ze mnie lub z wcześniejszej sytuacji.
-Idę spać, dobrej nocy wam życzę.- powiedziała nadal się śmiejąc i poszła do innego pokoju. Scarlett powoli się ‘uspokajała’, po jakimś czasie wstała i sięgnęła do walizki.
-Musicie mówić przy mnie po niemiecku? Czuję się jak ostatni debil…- powiedziałem.
-Jeszcze ostatnio nim byłeś- stwierdziła.
-Ale wtedy miałem powód- powiedziałem z przekąsem a Carry zaśmiała się cicho. Usiadłem na rozłożonej już kanapie i oglądałem jakiś program. Kątem oka zobaczyłem że Scarlett zdejmuje bluzkę.
-Nie idziesz do łazienki?- spytałem.
-Skoro chciałeś to masz widoki.- uśmiechnęła się a ja natychmiastowo odwróciłem się w jej stronę patrząc jak się przebiera (boshe przepraszam was za to xD). Gdy skończyła, usiadła obok mnie na kanapie wtulając się we mnie, już po chwili zaczęliśmy się całować. Powoli przechodziłem z pocałunkami do jej szyi.
-Rick, obok jest Lizzie a ściany są cienkie.- powiedziała szybko mnie odganiając.
-Oj tam- nachyliłem się by ją pocałować ale ta przytrzymała mnie ręką.
-Rick, ona ma lekki sen
-Będziemy cicho.- odpowiedziałem z uśmieszkiem na co ona się zaśmiała.
-Nie Rick. Może jak wrócimy, ale „może”. Więc nie rób sobie zbytnio nadziei.- oznajmiła po czym odwróciła się do mnie plecami i ze złośliwym uśmiechem poszła spać. Przewróciłem oczami i zacząłem przeklinać w duchu. Ech te kobiety… Jak nie migrena to cienkie ściany. W końcu jednak też zasnąłem.
***
Obudziły mnie ciche śmiechy dziewczyn. Otworzyłem oczy i zobaczyłem że stoją nade mną chichocząc.
-Co wy wyprawiacie?- spytałem i położyłem sobie rękę na głowę. I poczułem coś dziwnego pod ręką. Zabrałem rękę z głowy i zobaczyłem… Kurwa, zobaczyłem jebaną bitą śmietanę. Serio nie było nic kreatywniejszego?!? Spojrzałem na dziewczyny i zauważyłem że Scarlett chowa za plecami pojemnik z bitą śmietaną.
-Nie żyjesz!- zaśmiałem się i rzuciłem się na dziewczynę starając wyrwać się jej pojemnik. Jednak mi się nie udało, i oberwałem po raz kolejny śmietaną. Leżałem na podłodze cały w bitej śmietanie a dziewczyny śmiały się ze mnie. Przewróciłem oczami ale także zacząłem się śmiać. Po chwili wstałem i poszedłem do łazienki się przebrać.
***
Kiedy wyszedłem z łazienki, dziewczyny siedziały przy stole i jadły śniadanie. Przysiadłem się do nich, wziąłem jedną kanapkę ze stołu.
-Scarlett?- spytałem układając plan w głowie kiedy skończyłem jeść.
-Hm?
-Co powiesz na cały dzień w hotelu ze spa?- zapytałem z uśmiechem a dziewczyna natychmiast zaczęła piszczeć i przytuliła mnie.
-Oczywiście! Ale ty będziesz ze mną?
-Dołączę do ciebie- odpowiedziałem a dziewczyna westchnęła. Kiedy skończyliśmy jeść, Scarlett przebrała się po czym zawiozłem ją do spa, a sam pojechałem do najbliższego tatuażysty. Siedziałem u niego z dwie, może trzy godziny.
***
W końcu wyszedłem z salonu tatuażu była dwudziesta pierwsza i pojechałem do Scarlett pokazać jej tatuaż, z którego (mam nadzieję) będzie zadowolona. Po chwili już byłem pod budynkiem aż w końcu i pokoju hotelowym.
-Cześć skarbie jak było?- przywitałem się z Carry.
-Totalny relaks!- powiedziała i usiadła na łóżku.
-Scarlett?- usiadłem obok niej.
-Hm?- odwróciła głowę w moją stronę, a ja uniosłem lewą rękę, na nadgarstku widniał nowy tatuaż z właśnie jej imieniem.
-Oh, Rick!- krzyknęła i przytuliła mnie jednocześnie płacząc ze szczęścia.
-To może teraz?- spytałem kiedy dziewczyna się ode mnie oderwała.
-Co teraz?- spytała spoglądając na mnie zdziwiona.
-No wiesz.- powiedziałem i pocałowałem ją.
-Chętnie- powiedziała i zaczęła mi szybko zdejmować koszulkę. Szczerze mówiąc, trochę się tego nie spodziewałem. Znowu całowaliśmy się. Spędziliśmy dość ciekawą noc.
***
Carry? C:<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.