Obudziłem się następnego dnia koło godziny czternastej. Łeb bolał mnie jak nie wiem co, ale do kaca na pewno to podobne nie było. Po kilku minutach leżenia w łóżku usłyszałem jakieś hałasy dobiegające z korytarza, za które miałem ochotę zagryźć! Jakoś zwlekłem się z wyra i poszedłem się rozejrzeć. Wszyscy biegali jakby się normalnie paliło przez co myślałem, że głowa mi wybuchnie! Wnerwiony poszedłem szukać wujka, którego spotkałem na rozwidleniu korytarzy z tym całym Ericem. Rozmawiali o czymś zdenerwowani, ale ja się nie wahałem wpierniczyć im w tą rozmowę...
- Co się kurna dzieje, że wszyscy biegacie jak popie***leni?! - warknąłem na nich a ojciec mruknął na mnie i skarcił mnie wzrokiem.
- Uważaj na słownictwo! Irmę porwano - powiedział nieco ciszej dwa ostatnie słowa przez co zdębiałem i jednocześnie pobladłem... W sumie to mogłem być teraz bladszy od trupa.
- Ale jak to porwano?! - nie mogłem w to uwierzyć do tego stopnia, że gdyby nie parapet pewni upadłbym na ziemię u załatwiłbym sobie śpiączkę na kolejne dwa dni.
- Szukamy jej więc spokojnie - odparł ojciec mojego aniołka, który starał się mówić spokojnie, ale w jego oczach odczytywałem wielki strach i rozpacz, że jego dziecko zostało porwane... Miałem ochotę zabić tych skurwieli! Co oni sobie wyobrażają?! Niech tylko ich dorwę a pożałują, że w ogóle się urodzili!
- Pomogę wam - odezwałem się po chwili gdy jakoś otrząsnąłem się z emocji.
- Cieszy mnie to Reker, ale też musisz zachować ostrożność - stwierdził Maks na co skinąłem głową, bo ta jego gadka była już standardowa... Nie zastanawiając się dłużej zacząłem szukać Irmy po całym domu, ale jak to nie pomogło wziąłem Luxa, który już dzisiaj się mnie nie bał i pojechałem w las. Starałem się zbaczać ze ścieżki i myśleć jak typowy porywacz. Po kilku minutach znalazłem na swojej drodze ślady opon, które nie należały na sto procent do aut wujka a las był prywatny... No wujek wolał mieć to na swoich ziemiach a jedyne co to można było tu wchodzić piesze jeśli było się obcym człowiekiem, lecz robiło to mało, bardzo mało osób.
Pędziłem na ogierze po śladzie opon, które skończyły się na trawie... Byłem znowu w kropce, ale postanowiłem powiadomić o tym Maksa i Erica, bo mogło im się to przydać w poszukiwaniach niebieskookiej. Kiedy wracałem do posiadłości kłusem nagle usłyszałem świst a koło mojego ucha przeleciała naostrzona strzała! Jakby coś takiego mnie trafiło to rozszarpałoby mi mięśnie normalnie! Zdenerwowany przyśpieszyłem do galopu a potem do cwału znikając szybko z tamtego miejsca, lecz na szczęście nikt nie przypuścił na mnie ponownego ataku.
Kiedy znalazłem na nowo mężczyzn powiedziałem im o swoim znalezisku gdzie od razu się udali a ja nadal buszowałem po okolicy. Martwiłem się niesamowicie o dziewczynę i tylko w duchu modliłem się o to by nic jej się nie stało. Czego oni chcą?! Okupu?! To niech dzwonią! Mamy dużo pieniędzy! Na obiedzie mnie nie było, śniadania nie jadłem a o kolacji to nawet nie myślałem, bo nie miałem na nią ochoty... Dlaczego mnie nie mogli porwać tylko ją?! Ona nic im nie zrobiła do cholery! Do domu wróciłem koło dwudziestej trzeciej... Nie miałem już sił, ale chciałem szukać dalej... Gdzie nie spojrzałem wszystkie ślady się urywały... Czułem się strasznie, że nie mogę odnaleźć swojej kochanej królewny... Usiadłem pod ścianą na korytarzu i podciągnąłem kolana pod brodę. Nie wiedziałem co robić... Byłem jak zagubione dziecko w labiryncie... Chciało mi się płakać z bezsilności! Nie miałem pojęcia ile tak siedziałem, ale kiedy poczułem czyiś dotyk na ramieniu od razu zadarłem głowę z myślą, iż zobaczę swoją niebieskooką Irmę, ale jak zwykle się myliłem, gdyż był to tata, który popatrzył na mnie ze zmartwieniem. Posłałem mu smutne spojrzenie i spuściłem głowę a on ukucnął na przeciwko mnie i pogłaskał po głowie jak małe dziecko.
- Znajdziemy ją na pewno - powiedział ściszonym tonem głosu, gdyż pewnie niektórzy już spali.
- Co ona im jest winna?! Przecież ona nic nie zrobiła - odezwałem się od razu.
- Wiem... - westchnął - Są ludzie źli i dobrzy sam wiesz - dodał patrząc mi w oczy na co niechętnie pokiwałem twierdząco głową.
- Martwię się o nią... Nie chcę by ją skrzywdzili - rzekłem drżąc mimowolnie przez co wziął mnie na ręce i zaczął kierować się w stronę mojego pokoju.
- Spotka ich solidna kara - odparł - Trzeba mieć zawsze nadzieję Reker... Nie smuć się - powiedział jeszcze tuląc mnie do siebie a ja odruchowo się w niego wtuliłem. Tak może to śmieszne, że dziewiętnastolatek przytula się do własnego ojca, ale ja teraz potrzebowałem wsparcia a ojca jakim jest Maks nigdy się nie wyrzeknę.
*****
Nie spałem, nie jadłem, praktycznie nic nie piłem... Minęło siedem dni a ja nadal byłem w labiryncie, z którego nie mogłem uciec by znaleźć swoją ukochaną. Dzisiaj w ogóle nie miałem sił się z łóżka podnieść dlatego leżałem marnie na miękkim materacu modląc się o to by ją w końcu znaleźć. Przyniesiono mi jak zwykle śniadanie czyli kanapki i herbatę z miodem... Lubiłem... Dzisiaj nie mam ochoty na to patrzeć... Marne były próby namawiania mnie do chociaż małego gryza przez panią Moon, bo i tak by mi to przez gardło nie przeszło a jak już to bym to wszystko szybko zwrócił na podłogę, gdyż do łazienki nie miałbym siły dobiec. Może łapałem się już w niedowagę? Nie wiem sam... Kiedy jakoś się podniosłem usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju, ale zanim zareagowałem poczułem igłę w szyi i padłem nieprzytomny na poduszki. Bałem się! "Po mnie też przyszli?!" myślałem nerwowo, ale w końcu zasnąłem przyjemnym snem, który i tak co jakiś czas został przerywany koszmarem.
*****
Obudziłem się w samochodzie... Nie byłem związany co mnie zdziwiło, ale korzystając z okazji od razu się podniosłem a widząc Maksa miałem go ochotę zagryźć, bo łącząc fakty wyszło mi, że to on albo Eric mnie uśpił! Jednak powstrzymałem się od tego gdy zobaczyłem na kolanach blondyna Irmę, która była w makabrycznym stanie przez co sam pobladłem jak ściana. "Co oni jej zrobili?! Zabiję dziadów!" - krzyczałem w myślach patrząc z przerażeniem na jej stan.
- Obudziłeś się - stwierdził ojciec łamiąc praktycznie wszystkie przepisy ruchu drogowego.
- No tak jakby! Co jej jest?! - patrzyłem przerażony na Irmę.
- Nie tak głośno... Spokojnie Edward ją opatrzy - powiedział a ja nie wiedziałem co ze sobą zrobić - Reker musisz być ostrożny... Ona może ci już nie ufać... - dodał nagle a ja popatrzyłem na niego zdziwiony.
- Jak to? - spytałem go z niedowierzaniem. Przecież to nie moja wina, że ją porwali... Albo jednak moja? O co w tym wszystkim chodzi?!
- Ona była gwałcona - wyjaśnił jej ojciec a ja miałem oczy teraz jak pięć złoty. Byłem wściekły! Jak można zrobić coś takiego kobiecie?! A co jeśli Irma mnie znienawidzi? Nie ja tego nie przeżyje...
- Muszą za to zapłacić! - warknąłem wściekle na co westchnęli.
- Już płacą - odparł ojciec mojej ukochanej a ja posłałem mu zdziwione spojrzenie - Nie interesuj się tak, bo kociej mordki dostaniesz - stwierdził a ja się skrzywiłem.
Jak się okazało byliśmy w Europie więc musieliśmy polecieć jeszcze samolotem do stanów gdzie byliśmy po pięciu godzinach. Irma dostała kolejną dawkę usypiających więc nie było szans by się teraz obudziła. Byłem ciągle niespokojny dlatego i mi grozili strzykawką, ale co ja mam zrobić?! Ciekawe jakby się oni czuli gdyby ich dziewczyny zostały porwane, zgwałcone i zobaczyliby je teraz w takim stanie!
W domu byliśmy o godzinie trzeciej piętnaście rano, ale Edward już był na miejscu i gdy zobaczył tylko Irmę sam pobladł i zaczął się nią zajmować. Ja oczywiście musiałem czekać przed drzwiami przez co byłem zły i miałem ochotę zabić wszystko co żyje, ale na szczęście wpuścili mnie po godzinie gdy ponoć wszystko było już gotowe. Ukochana była cała w bandażach a Edward zapisał wszystko co trzeba będzie jej robić i dawać. Racja doktorek zawsze był na miejscu tylko pan ordynator musiał być też w szpitalu no i nie wiadomo komu da do siebie podejść po tym strasznym przeżyciu. Czuwałem aż do jej wybudzenia... Kiedy zatrzepotała swoimi rzęsami spojrzałem na nią zmartwiony... Nie chciałem by się mnie bała... Moja królewna... Tyle wycierpiała... Czuje się winny...
< Irma? :3>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.