sobota, 21 stycznia 2017

od Mike'a cd. Viktorii


 Może jednak serio było w niej coś więcej. Całkiem nieźle posługiwała się łukiem.
- Trudno zaprzeczyć. Długo ćwiczysz? - zapytałem.
- Dziewięć lat. - powiedziała bez emocji.
- Aż tyle! Wow nie dziwię się, że głowy nadal nie mam przebitej strzałą.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko zadowolona z komplementu. Podszedłem do Azeri i zdjąłem jej czaprak i siodło odwieszając na jakąś mocniejszą gałąź. Wspiąłem się z trudem na jej grzbiet. Lekkoatletą to ja nie zostanę.
- Co ty na pławienie? - powiedziałem.
- Hm, dobry pomysł. - dosiadła swojego konia - Możemy objechać całe jezioro.
- A czy to nie jest zbyt męczące i czasochłonne?
- Przesadzasz nerdziku. To tylko kawałek wbrew pozorom. Dla tych widoków jest naprawdę warto.
- Czy ja wiem... - zawahałem się.
- Jedziesz czy nie? - odrzekła wjeżdżając do wody.
- Ale jeśli ktoś mi zarąbie siodło to twoja winna.
Wjechałem do wody. Jechaliśmy stępem nie daleko od brzegu.
- Przyśpieszamy? - zapytałem.
- Jeśli się nie boisz. - Viki zaśmiała się i przeszła do kłusa.
Niedługo pędziliśmy galopem.
- Ah, świetna zabawa co nie? - zawołała dziewczyna kiedy zwolniliśmy.
- Noo, nie pamiętam kiedy ostatni raz to robiłem.
- Chcesz wejść głębiej? Wiesz popływać.
- Ym, tak w ubraniach? - zwątpiłem.
> Vikuś? <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.