niedziela, 24 grudnia 2017

od Sama cd. Nicole

Nicole uśmiechnęła się, i odstawiła psiaka na ziemię. Czekałem na to co zrobi. Według "przyjętych standardów" zwykle całowało się w policzek. Colli jednak wyszła poza schemat, i zarzuciła mi ręce na szyję. Pocałowała mnie prosto w usta. Wpierw ze zdziwieniem, ale zaraz potem zdecydowanie, odwzajemniłem pocałunek. Minęło tylko kilkanaście sekund, a miałem wrażenie że wieczność. Z niechęcią oderwaliśmy się od siebie, zapanowała cisza nikt z nas nie wiedział co powiedzieć. Dziewczyna uśmiechała się, a ja czułem na swoich ustach wspomnienie pocałunku, i jej pomadkę.
- Dziękuję. - wyszeptała, całując mnie w policzek. Zabrała Wenus na ręce i wyszła ze stajni. Przez chwilę jeszcze stałem, i zastanawiałem się, co tu się właśnie stało. Znalazłem dziewczynę, tulącą do siebie pieska. Wielu uczniów skupiało się na świętach, ale dla mnie liczyła się teraz Nicole, i tamte kilkanaście sekund w przejściu. Wenus zaczęło odwalać, Colli pozwoliła jej się wybiegać.
- Podoba się? - zapytałem z uśmiechem dziewczyny, pokiwała radośnie głową i poklepała się w nogę, mała kluska podbiegła do niej, wywracając się i wywołując salwę śmiechu dziewczyny. Zjedliśmy wspólnie jakieś śniadanie, wciąż plącząc się wokoło i nie mając nic do roboty. Wyraz twarzy nastolatki wciąż pozostawał nieodgadniony. Ciekawe, nad czym tak myślała. Poszliśmy do jej pokoju, ogarnąć jakieś miejsce dla Wenus.
- Zostawię jej to imię. - zdecydowała, kładąc pieska na łóżko. Brązowy labradorek był bardzo przejęty nowym domem. Cieszyłem się, że dziewczynie podoba się prezent. Za jakąś godzinę miała odbyć się wigilia w Akademii. Nicole już wcześniej się ubrała, teraz ja musiałem w coś się ubrać. Cholernie dawno chodziłem w garniturze. Poszedłem się przebrać, pomijając ciężkie buty.
- Wyglądam jak debil. - fuknąłem, przyglądając się ślicznie ubranej Nicole. Dziewczyna podeszła do mnie, uśmiechając się.
- Wcale nie! - powiedziała, poprawiając mi krawat. Zaśmiałem się cicho.
- Czy panna Nicole pójdzie ze mną na wigilijkę? - zapytałem, Colli przyjęła moje "zaproszenie" i założyła buty na niewysokim obcasie.

***

Ze spokojnej wigilijki zrobił się totalny bajzel. Polało się trochę procentów, nigdzie nie było zabronione, by podczas takich "imprez" nie można pić alkoholu. Nalałem sobie i Colli szampana. We trójkę, bo jeszcze jakaś blondynka się przysiadła, opróżniliśmy całą butelkę. Jeden z uczniów podał nam po butelce piwa. Spodziewałem się, że jutro rano będę umierał. Podzieliliśmy się opłatkiem, mniej więcej w połowie całej imprezy. Nie wiem, kto normalny puszcza jakąś śmietanę, zamiast kolęd. Byłem wystarczająco wstawiony, by mieć na to wyjebane. Po kolejnych kilku godzinach, stwierdziliśmy z Colli, że się zwijamy. Dziewczyna przystała na to z radością. Pożegnaliśmy się, i poszliśmy do pokoi. Przebrałem się, i położyłem na łóżku, biorąc laptopa. Nie było żadnych nowych wiadomości, oprócz jakiś spamów. Włączyłem jakiś film, za cholerę nie ogarniałem o co chodzi, ale wydawał się ciekawy. Przysnęło mi się lekko. Obudziło mnie pukanie do drzwi, otworzyłem je, i tak jak się spodziewałem - stała tam Colli. Wpuściłem dziewczynę do środka. Mały, czarny nosek powstrzymał mnie przed zamknięciem drzwi, Wenus wbiegła tutaj, ślizgając się na podłodze. Pogłaskałem ją za uszami, przyglądając się Nicole. Stwierdziła, że dzisiaj wigilia, a ona nie chce spędzać jej sama. Teoretycznie, też byłem sam w tę wigilię. Colli to zmieniała. Dziewczyna wzięła mój laptop, jak gdyby nigdy nic i włączyła Kevina samego w domu. Jak co  roku, z resztą. W połowie filmu, Colli zasnęła. Gładziłem ją po włosach jeszcze przez chwilę. Pocałowałem ją w czoło, i okryłem kołdrą. Zamknąłem laptopa, kładąc go na podłogę. Otuliłem się kocem i zasnąłem.

***

- Daj mi umrzeć. - burknąłem, wyswobadzając się z objęć Nicole, i idąc do kuchni po amol. Drżącą ręką nalałem kilka kropel do wody i wypiłem szybko mieszankę. Prawie że na kolanach, dotarłem do łazienki. Umierałem od środka, moje flaki były martwe.
- Kurwa... - jęknąłem, żałując wczorajszych odpałów. Nie chciałem budzić Nicole, więc po prostu umierałem w ciszy, po części tuląc do siebie kibel. Zajebiście... Mały pomiot szatana przyszedł mnie irytować. Wenus lizała mnie po twarzy, odepchnąłem ją delikatnie, dając do zrozumienia że nie chcę. Dziecko Lucyfera dalej tu łaziło, jeszcze chwila i trafi mnie przez nią szlag. Zakląłem cicho, znowu umierając. Drzwi otworzyły się, obróciłem głowę, licząc że Nicole mnie nie zabije. Colli wyglądała na zmartwioną. Oparłem czoło o rękę, chciałem umrzeć.
- Mówiłam, żebyś tyle nie pił! - roześmiała się, klękając przy mnie. Chciałem ją przeprosić, ale nawet wyduszenie z siebie słowa skutkować mogło nieprzyjemnymi wydarzeniami. Mały szatan szarpał mnie za bluzkę, ignorowałem już ten pomiot piekielny. Wydałem z siebie ciche "mhm" i zamknąłem oczy. Ręka dziewczyny znalazła się na moich włosach, uśmiechnąłem się słabo.



Colli? Wcale nie najebałam Sama XDD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.