- Nie dość że mam kaca, to jeszcze chcesz mnie zaćpać?- uśmiechnął się słabo. Westchnęłam wymuszając u siebie uśmiech. Chłopak pociągnął łyk lekarstwa i skrzywił się. Zmierzyłam go morderczym wzrokiem, w końcu jednak Sam wypił resztę.
- Coś się stało? - zapytał, czułam że zada to pytanie. Pokręciłam głową, zacisnęłam usta. Nie chciałam by się mną przejmował. Jestem przyzwyczajona do radzenia sobie z bólem samej. Usiadł na krześle naprzeciw mnie, przyglądał się.
- Powiesz mi, czy wolisz zachować to dla siebie? - znów pokręciłam głową. Nie chciałam go martwić i tak wystarczy mu już problemów. Ciszę przerwało pukanie do drzwi. Przeraziłam się, jednak po chwili przybrałam obojętny wyraz twarzy. Drzwi otworzyły się z rozmachem.
-Cześć, tato- ledwo wydusiłam z siebie te słowa.
-Nicole, mówiłem żebyś się.. - urwał, spoglądając na Sama. Zrobił nie najlepsze pierwsze wrażenie, ale mogło być gorzej.
- Tato... poznaj Sama Winchestera - przedstawiłam go. Chłopak uśmiechnął się do niego.
- Jest Pan niski. I się Pan rządzi- burknął z uśmiechem. Miałam nadzieję że wytrzeźwiał. Jak tylko mój ojciec sobie stąd pójdzie to z nim porozmawiam. Co mu od jebało tak mówić?!
- On tak zawsze?- spytał z ironią mój ojciec. Pokręciłam głową.
- Nie. Po prostu em... miał wczoraj imprezę u przyjaciela - skłamałam, na szczęście uwierzył- Normalnie się tak nie zachowuje- uśmiechnęłam się. Sam napił się szklanki wody i usiadł na fotelu. Rozmawiałam chwilę z ojcem, dopytywał się co tu robię, czy wszyscy są mili i takie tam. Próbował coś zagadać z Samem ale ten kompletnie nic nie kontaktował. W końcu zjadł coś i wyszedł do innego pokoju.
-Nicole... Wracasz do domu ale już- zaczął mój ojciec tylko jak Sam wyszedł.
-Do twojego domu? Nie chcesz mnie tam a ja nie chcę tam być
-Chcę byś wróciła
-Nie... Ty chcesz mieć mnie pod kontrolą i nie możesz zrozumieć tego że potrzebuje wolności
-Daj już z tym spokój
-Ale zrozum że życie to nie siedzenie w domu i taplaniu się w forsie. Pamiętasz jak mawiał Alex? Żyj tak jakby jutra miało nie być.
-Tylko że jemu tych jutr zabrakło...- zmierzyłam go wzrokiem. Dobrze wiedział że nienawidziłam rozmawiać właśnie z nim o śmierci Alexa.
-Przepraszam... Nie chcę żyć z tobą w niezgodzie- wreszcie z jego ust wyszły te słowa których dawno nie słyszałam od nikogo. Zwykłego przepraszam. Rzuciłam krótkie "yhm".
- A powiedz mi, Nicole - ściszył głos. Wenus jak na złość zaczęła akurat szczekać - Jesteście razem?- wręcz zatkało mnie tym pytaniem. Z łazienki było słychać jakby śmiech Sama, mogłabym przysiąc że się śmiał. Nie wiedziałam za bardzo co odpowiedzieć. Chciałam mieć nadzieję że między nami jest "coś więcej" ale nie oszukujmy się. Sam wyszedł z łazienki i zrobił sobie wodę z amolem i wrócił z powrotem.
- Nie przeszkadzajcie sobie. - wychrypiał.
- A więc, Nicole?- ponowił pytanie.
- Ja...- zawahałam się, spoglądając w stronę którą poszedł Sam. Miałam cichą nadzieję że nie będę musiała odpowiadać na to pytanie, jednak wybawienie nie nadchodziło.
- Nie wiem... To znaczy nie- odpowiedziałam drżącym głosem.
- Okey- odpowiedział mój ojciec jakby z ulgą? Ja rozumiem że jakiś za przeproszeniem najebaniec to nie najlepsza partia ale serio? Ja go polubiłam takim, jakim jest...
- W ramach przeprosin zapraszam was oboje na obiad jutro, Sam pozna mnie i mamę- uśmiechnął się. Jeszcze przed chwilą za nim nie przepadał, a teraz?
- Że co? - nie dowierzałam własnym uszom.
- No co ci szkodzi? - odpowiedział z uśmiechem. Chwilę jeszcze się z nim kłóciłam, ale w końcu odpuściłam i pożegnałam się z nim. Z łazienki wyszedł Sam z grobową miną. Nie wiedziałam czy przez to że źle się czuł czy przez to co powiedziałam "o nas".
Sam? XDD kocham : Zwłaszcza że omal nie palnąłem, że Nicole zajebiście całuje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.