sobota, 30 grudnia 2017

od Sama cd. Nicole

- Sam? - dziewczyna usadowiła się wygodniej.
- Co się.. - nie skończyłem, dziewczyna znowu wpiła się w moje usta.
- Nasze śniadanie, - Roześmiała się. Kurwa, zapomniałem o nim! Wenus wdrapała się na krzesło i próbowała sięgnąć naleśników.
- Cholera, Wenus! - zganiłem kluskę, i wróciłem do szyi dziewczyny.
- Sammy? - uśmiechnęła się. Przez pewien czas patrzyliśmy sobie w oczy.
- Całowanie z tobą jest kuszące, ale i tak wolałabym coś zjeść - zaśmiała się, w sumie przydałoby się zjeść te naleśniki póki są ciepłe...
- No tak, zapomniałem. - odparłem z uśmiechem, pomagając zejść jej z blatu.
- Wygląda wyśmienicie - pochwaliła mnie,  no nie stwierdziłbym tego, ale szczera pochwała dziewczyny poprawiła mi dzień.
- Smakują jeszcze gorzej - powiedziałem, siadając naprzeciwko dziewczyny. Nie kłamałem, jeżeli przeżyjemy to śniadanie, to będzie cud.
- Są wspaniałe, ale nie tak jak twoje usta. - powiedziała swobodnie. Zakrztusiłem się naleśnikiem, słysząc to co powiedziała dziewczyna. Odkaszlnąłem, zastanawiając się czy przypadkiem nie śnię.
- No co? - odparła jak gdyby nigdy nic. Wzruszyła ramionami.
- Czy ja rozmawiam z tą samą Nicole, co wczoraj? - popatrzyłem na Colli zmieszany, poprzestawiało jej się coś w tej cynamonowej główce?
- Tak, to ta sama Nicole, którą przed chwilą tak namiętnie całowałeś. - westchnęła rozmarzona. Damn, ja się jej boję.
- Zrobiłaś się trochę odważniejsza od wczoraj - stwierdziłem, na wspomnienie wczorajszego wieczora.
- Może troszkę. - roześmiała się. Skończyłem wcześniej jeść naleśniki, wstałem od stołu i polazłem się ubrać. Przeglądając się w lustrze, zauważyłem rozmazaną szminkę i jakże zajebistą fryzurę, która była autorstwa Colli. Wróciłem do pokoju,  na szyi dziewczyny pojawiły się malinki. Roześmiałem się,  dziewczyna popatrzyła na mnie  zdziwiona. Wstała i przejrzała się w lustrze.
- Serio? - roześmiała się,  spoglądając na zaczerwienione miejsca. Wzruszyła ramionami,  i rzuciła się na moje łóżko,  otulając się kołdrą.  Położyłem się koło niej,  Colli odwróciła się i zignorowała mnie.
- Kotku,  wstawaj. - powiedziałem ciepło, Nicole zakryła uszy poduszką i zignorowała mnie.
- Nie, nie ruszysz mnie stąd! - pisnęła.  Wstałem z łóżka.
- Mam dla ciebie niespodziankę ale skoro nie chcesz, to nie. - odparłem,  udając zasmuconego.
- Już wstałam! - wykrzyknęła,  wstając gwałtownie. Zaśmiałem się, po czym wyszedłem z pokoju.  Ogarnąłem Iskrę, zakładając jej tylko ogłowie. Niedbale założyłem jej kantar. Dałem klaczy jabłko,  które schrupała z radością. Po kilku minutach,  gdy stwierdziłem że głupio będzie stać jak ciołek w stajni. Zdjąłem kantar Iskry, i wprowadziłem ją z boksu.  Czekałem na dziewczynę przed akademią.  Wreszcie wyszła  z budynku.
- Długo czekałeś? - spytała,  spoglądając na mnie tym nierozgarniętym  wzrokiem.
- Tak z trzy godziny - westchnąłem, udając zawiedzionego. Popatrzyła na mnie zdziwiona i szybko przeprosiła.  Zacząłem się śmiać,  gdy Colli raz jeszcze mnie przeprosiła. Swoją drogą,  to kochane.
- Żartowałem, dopiero przyszedłem -  wydusiłem pomiędzy salwami śmiechu.  Nicole rzuciła mi wściekłe spojrzenie, ale także zaczęła się śmiać.
- To gdzie mnie mój książę na gniadym koniu zabierze? - zapytała z promiennym uśmiechem.
- Zobaczysz - wyszczerzyłem się. Colli wsiała na Iskrę. Była nieco zdenerwowana,  wtuliła się  we mnie. Jechaliśmy przed siebie,  jechałem totalnie na spontanie przez większość trasy, ale udało mi się znaleźć ścieżkę.  Śnieg sypał przez cały czas.

***

Pomogłem zejść dziewdziewczynkę. Iskra chodziła powoli,  nie myśląc nawet o ucieczce.
- Ślicznie tu - szepnęła rozmarzonym głosem.
- Wiem - zaśmiałem się.  Przeszliśmy bardziej na środek. Nicole potknęła się i wylądowała na mniem. Oboje wybuchnęliśmy nieopanowanym śmiechem.
- Niezdara ze mnie. -  wydusiła speszona.
- To nawet romantyczne - uśmiechnąłem się szelmowsko. Jak mogłem się  spodziewać,  wkrótce złączyliśmy się w namiętnym pocałunku. Objąłem dziewczynę w pasie i podniosłem,  oplotła mnie nogami.
- Odważna się zrobiłaś!  - roześmiałem się,  gdy ręka Colli blądziła po mojej rozpietej kurtce,  a potem bluzce. Damn it, Nicole serio była odważniejsza. Kolejne kilka minut minęło nam jak pstrykniecie palcami. Pomogłem jej dosiąść  Iskry. Jechaliśmy stępem,  rozglądałem się za domkiem,  który udało mi się zarezerwować w ostatniej chwili na sylwestra.
- Podjedziemy tu wieczorem. - uśmiechnąłem się do niej. - Chyba chwila na odludziu nam nie zaszkodzi?  - w odpowiedzi otrzymałem całusa i pstryczka w nos, wszystko skwitowane śmiechem dziewczyny.
- Nie musiałeś! - powiedziała, udając zdenerwowaną.
- Oczywiście że musiałem. - odparłem z uśmiechem. - Podoba się?



Colli? ( ͡° ͜ʖ ͡°) MADAFAKAAA, NAPISANE NA TELEFONIE :D


Mrr ( ͡° ͜ʖ ͡°)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.