- Chyba tak - odparł sucho. Zrobiłam mu jeszcze lekarstwa, znów nie chciał wypić jednak w końcu dał radę. Odstawił szklankę na stolik i oznajmił że idzie spać. Odpowiedziałam że nic nie szkodzi, ale w rzeczywistości byłam lekko zawiedziona. Chciałam z nim trochę na poważnie porozmawiać ale skoro źle się czuje, to nie będę go męczyć. Położył się w łóżku i dość szybko zasnął. Ja także zmęczona więc dość szybko zasnęłam na kanapie.
***
Obudziłam się tak około siódmej, dość wcześnie jak na mnie. W końcu dziś obiad u moich rodziców. A co do wczorajszej rozmowy, pomyślałam że zostawię ją na dziś wieczór. Poszłam na chwilę do swojego pokoju by przebrać się w coś stosowniejszego.
- Wstawaj śpiochu, już 9. - próbowałam obudzić Sama, jednak ten miał totalnie wyjebane. Przekręcił się na drugi bok i spał dalej. Teraz postanowiłam go obudzić nieco brutalniej. Ściągnęłam z niego kołdrę, zrzucając ją na podłogę. Na szczęście to już poskutkowało.
- Co jest? - burknął. - Apokalipsa wybuchła? - ziewnął, wstając. Chwilę zawahałam się z odpowiedzią, wzrok wlepiony miałam w tors chłopaka. Zauważył że się przyglądam więc szybko odwróciłam wzrok.
- Gorzej - odparłam poważnym tonem. - Dzisiaj obiad z moim ojcem... - powiedziałam.
- Mam jakoś inaczej się ubrać? - zapytał. Pokręciłam głową.
- Będzie Ci przeszkadzać, jak tutaj ogarnę koszulkę?- zapytał mnie. Pokręciłam głową. No nie powiem bez koszulki wygląda o wiele przystojniej. Niestety chłopak dość szybko założył koszulkę i za bardzo się na niego nie napatrzyłam. Poszedł do łazienki dalej się ogarniać. Z powodu braku jakiegoś ciekawszego zajęcia, zaczęłam bawić się z Wenus której zebrało się na wariowanie.
- Jedziemy jednym autem? - zapytała Nicole, potwierdził. Wróciłam do zabawy z psiną, Sam za to kręcił się trochę po pokoju. Resztę czasu minęło nam dość szybko. Sam wziął kluczyki ze stołu i pogłaskał psa, buty Sama zostały pogryzione na pożegnanie. Pocałowałam Wenus w nosek i wyszłam zaraz za chłopakiem. Zamknął drzwi po czym wyszliśmy na parking
- Może ja pokieruję? - zapytałam niepewnie, wiedząc w jakim stanie jest Sam. Rzucił mi kluczyki i zamieniliśmy się miejscami. Szczerze mówiąc trochę znam się na autach i jego samochód zrobił na mnie nie małe wrażenie. Sama chciałam mieć takie, jednak ojciec narzekał że to niebezpieczne i takie tam. Czasem po prostu nie da się zrozumieć rodziców. Podróż minęła nam szybko, chociaż dwa razy zgubiliśmy trasę. Moi rodzice już czekali. Przedstawiłam Sama rodzicom.
- Już lepiej młody? - zapytał mój tata. Sam pokiwał głową. - Chyba możemy iść - uśmiechnął się do nas, spaliłam go wzrokiem.
- Są kochani!- zaszczebiotała moja mama. Westchnęłam, weszliśmy do restauracji. Usłyszałam głośne uderzenie. Jak się okazało to Sam przywalił głową prosto w szybę.
- Nic ci nie jest? - odezwał się mój ojciec jakby ze śmiechem, spaliłam go wzrokiem i pomogłam wstać Samowi.
- Raczej nie - odpowiedział spoglądając na mnie przepraszająco. Moi rodzice poszli zająć stolik.
- Serio aż tak się nawaliłeś? Czy po prostu nie zauważyłeś szyby? - warknęłam tak by tylko on słyszał.
- Bez przesady. Nie musisz się martwić, nic mi nie jest - wyszczerzył się perfidnie, wstał po czym poszliśmy dołączyć do moich rodziców.
- Jesteście razem? - serio? Nie mają jakich pytań zadawać?
- Mamo... - spiekłam buraka.
- No co... Chciałabym wiedzieć kim ten mężczyzna dla ciebie jest - uśmiechnęła się.
- Na razie nie odpowiem na to pytanie - odpowiedziałam z udawaną obojętnością.
- Pokłóciliście się? - znów musiała coś dopowiedzieć moja mama.
- Co, nie!
- Sam nie przejmuj się nią, często ma takie humorki - tym razem to mój ojciec się wtrącił. Sam zaśmiał się w odpowiedzi.
- No wiesz co? - wręcz zabijałam go wzrokiem. Ten tylko bezbronnie wzruszył ramionami, wciąż się szczerząc.
- Moglibyście zadawać bardziej... stosowne pytania? - westchnęłam odwracając się do rodziców.
- Nie odpowiedziałaś nam na poprzednie
- I nie odpowiem
- Ale może Sam nam powie? - wtrąciła mama. Spojrzałam na Sama udając obojętny wyraz twarzy, jednak w głębi zastanawiałam się co odpowie. Niby to ja wcześniej byłam na "nie" ale jednak miałam nadzieję że on to zmieni...
Samiszczu? B) xDDD zostawiam cię w złej sytuacji ale chuj
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.