Moje nazwisko napisane na jakimś czymś kostnicy?! Pomimo wielkiej pasji do urbex'u to mnie przeraziło. To ż powiało na nas chłodem, OK rozumiem bo często się tak dzieje ale uczucie obserwacji przez cały czas... mnie przerażało. Zawsze przestrzegałam zasad Urbex'u ale teraz nie. Teraz złamię te zasadę, "kiedy przebywanie w miejscu opuszczonym zagraża życiu lub zdrowiu- ulotnić się."
-Idziemy stąd!-usłyszałam wściekły szept Rush'a ale pokręciłam stanowczo głową.
-Nie. Mam scyzoryk i zawsze mogę rzucić w niego martwą fretką- zaśmiałam się wymuszonym śmiechem- jak coś uciekniemy.
-Ugh.. No dobra- powiedział nie pewnie a ja otworzyłam scyzoryk, poruszałam się powoli i otworzyłam drzwi kostnicy. Na ścianie lśnił niewyraźny napis "Embress - widzę Cię" Trochę mnie to przeraziło i szybko przeszłam do kolejnego pokoju, za mną wszedł Ru. Zamknęłam za nami cicho drzwi. Trochę mi ulżyło.
-Chcesz pić?- zapytałam a Ru pokiwał głową więc podałam mu moją wodę. Wypił ją szybko a ja pokręciłam głową, nie chciałam pić-łap scyzoryk, musze się zdrzemnąć... Słabo mi...
-Tori! Musimy stąd wyjść!-powiedział stanowczo a ja znów odmówiłam a potem położyłam się na jednym z łóżek. Zasnęłam dosłownie minutę potem.
***
Starszy mężczyzna prowadził karą klacz do przyczepy. Upadła a on uderzył ją batem i zaczął po niej krzyczeć. Mała dziewczynka podbiegła do mężczyzny i coś wrzeszczała, szarpała go za rękę. Podeszła spokojnie i mówiła coś do niego, mężczyzna przekazał kobiecie wściekle uwiąz a dziewczynka rzuciła się w objęcia swojej mamie a potem przytuliła mężczyznę który odepchnął ją ale uśmiechnął się i poczochrał jej włosy. Zaśmiała się i zaczęła tulić klacz i dawać jej przysmaki. Powiedziała coś do mężczyzny a on jej odpowiedział.
To byłam ja i... Gwiazda!
***
Obudziło mnie skrobanie w drzwi... Przez chwilę nie orientowałam się co się dzieje... Czułam się jakby nawiedził mnie byt (dusza martwego człowieka poszukująca światła, sprawia duży ból głowy i opóźnione reakcje)
-UCIEKAJ!-usłyszałam krzyk Rusha, w tym samym momencie drzwi odpadły z zawiasów.
-Embress... Embress.. Embress.. Więc jednak nie musieliśmy po Ciebie przychodzić!-zacmokał i zaśmiał się. Nie orientowałam się o co chodzi.. Nagle na mojej twarzy zawitało przerażenie. Nie znałam mężczyzny ale on znał mnie?
Znowu uczucie obecności bytu....
>Ru? Może rzucimy martwą fretką? XDD <
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.