środa, 28 grudnia 2016

od Viktorii cd. Rusha

Zaczęłam krzyczeć z przerażenia gdy się zorientowałam co tu się odwaliło. Ktoś porwał mi North.
-Nie... tylko nie to... - upadłam na kolana i zaczęłam płakać. Płakałam na tyle długo by poczuć czyjąś dłoń na ramieniu. To była pani Peek.
-Viktoria, wszystko będzie dobrze, musisz teraz trenować. Weź jednego ze szkółkowych koni i potrenuj -powiedziała ciepło dyrektorka, kiwnęłam głową czując  jak łzy płyną mi po policzkach. Nie powinnam płakać. Za dużo tego w ostatnim czasie. Podeszłam do najbliższego konia szkółkowego. Padło na Batona, jednego  z bardziej narowistych koni. Osiodłałam go, cudem unikając zarobienia kopytem w twarz od niego. Pojechałam na halę, gdzie ćwiczył Rush. Łaciaty  i krępy koń postawił uszy i stanął dęba. Popędziłam go do stępa. Ruszył kłusem.
-Cholera! Stęp Baton!-powiedziałam ostro do konia. Anglezowałam na złą nogę, galopowałam tak samo. Przy skokach odmawiał a na drągach to był cud gdy się utrzymywałam na grzbiecie. Wreszcie przyszła pora na koniec jazdy, musiałam go rozstępować ale to było zbyt trudne. Po prostu z niego zsiadłam i poszłam rozsiodłać. Kiedy podeszłam do boksu North zauważyłam coś co podpowiedziało mi gdzie szukać. Znowu kartka, pismo Aleu. Jeszcze na boksie został kawałek jej apaszki.

"Jednak miałaś rację. Zemsta z wisienką na torcie jest najlepsza."
Tym razem nie wiedziałam czy płaczę z wściekłości czy smutku. Ale oparłam się o boks i siedząc wybuchnęłam histerycznym płaczem. W takim stanie znalazł mnie Rush..
Tene czuła się lepiej i chodziła sobie grzecznie po podwórzu razem z Panią Peek.

>Rush? Znajdziemy Northie?<

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.