Zacisnąłem dłonie w pięści, podczas słuchania rozmowy obu dziewczyn... o ile można było nazwać to rozmową... Widziałem, że Tori z jakiegoś powodu bardzo cierpiała... wywnioskowałem, że chodziło tutaj o jakiegoś konia. W pewnym momencie zrobiło mi się jej żal, a gdy zobaczyłem łzy w kącikach jej oczu, odwróciłem głowę. Miałem ochotę powiedzieć jej, że wszystko będzie dobrze... ale wiedziałem, że to kłamstwo. Nigdy nie było dobrze i mówię to ja, chłopak po przejściach i ostrej walce z depresją.
Gdy usłyszałem trzask kości i zobaczyłem co moja towarzyszka robi z tamtą drugą dziewczyną, zacisnąłem dłonie tak mocno, że moje palce zbielały. Nie zamierzałem reagować... sam zapewne postąpiłbym podobnie. Gdy było już po wszystkim, Tori spojrzała na mnie nieco wystraszonym wzrokiem, na co skinąłem głową i chwyciłem North za wodze.
Myślałem, że nic nie może wyprowadzić mnie z równowagi... jak bardzo się wtedy myliłem...
- Trzeba zabrać psy... jeśli zrobią coś ze Sky...- wysyczałem, a dziewczyna skinęła głową i wskoczyła na siodło swojej klaczy
- Najpierw po Sky... nie wiemy co jej zrobili i jak długo nie jadła- mruknęła i ruszyła pełnym galopem.
Silent już rwał się do cwału...
***
W międzyczasie zastanawiałem się jak jak można zacząć rozmowę z Tori. Ale jednak odpuściłem, naprawdę nie chciałem denerwować jej jeszcze bardziej. Miałem dużą nadzieję, że uda mi się z nią zawrzeć pokój. I mimo tych koszmarnych wydarzeń szło mi całkiem dobrze.
Patrzyłem na jej minę, pełną determinacji i wściekłości, gdy pędziła na karej klaczy w dół rzeki. Sil coraz łatwiej dotrzymywał jej kroku, zauważyłem, że oba konie mają tak samo lekki chód.
- Tam!- jej krzyk przerwał moje rozmyślania, spojrzałem w lewą stronę...
Sky leżała pod jednym z drzew, była cała skołtuniona ale żyła... cholerni oprawcy
Nie traciłem czasu na to, aby zatrzymać ogiera, zeskoczyłem w biegu i przetoczyłem się przez ramię aby następnie wylądować tuż przy suczce, która zareagowała na moje przybycie radosnym szczeknięciem
Przyznaję, że ujeżdżenie to nie moja bajka ale woltyżerkę trenowałem od dawna...
- Boże, Sky... tak się martwiłem- wyszeptałem w jej kruczą sierść i pogładziłem ją po pysku
Była w bardzo dobrym stanie, na szczęście nikt nie zdążył jej skrzywdzić. Ale co jeśli Tori nie wyciągnęłaby tych pieprzonych informacji...
Nie zważając na to że mogłem dostać strzał w twarz, postanowiłem zaryzykować i wynagrodzić Vicki te całe zajście mocnym przytulasem.
Gdy objąłem ją mocniej zesztywniała, postanowiłem, że lepiej się od niej oddalić
- Dziękuję, nie mam pojęcia co bym bez ciebie zrobił, a co z Tenebris?- spytałem uwalniając Sky, która była w stanie pobiec za nami
Tori zmyśliła się...
>Tori?Rush nie dostanie w twarz?<
>>coś wymyślę >:) <<
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.