Kiedy podeszliśmy do boksu, Salvatio spojrzała na drzwi od stajni. No tak dawno już nie jezdziła, trochę zajęło dostanie się tutaj z Japoni. Ale samemu głupio jechać, bo mimo wszystko jest szansa na zgubienie się. Nie było jeszcze jakoś późno, więc może dziewczyna da się wyrwać na jakaś przejażdżkę.
- Nie chciała byś się przejechać? - spytałem głaszcząc powoli klacz, aby była spokojniejsza.
- A nie zgubisz się po drodze? -zaczęła się śmiać- Muszę przecież Cię pilnować, nie chcemy stracić ucznia.
Obróciłem na to oczami i przekląłem coś po japońsku. Zaczynała mnie lekko denerwować. Sav to zauważyła i trąciła mnie nosem.
- Jak nie chcesz to nie. - mruknąłem wychodząc ze stajni.
- A siodło i ogłowie. - krzyknęła dziewczyna za mną. Nie odpowiedziałem jej. Po prostu wskoczyłem na klacz, a na jej zadzie usiadł Kaito. Salvatio idealnie odczytywała komendy nadawane nogami więc spokojnie mogłem na niej tak jeździć. Pozwoliłem jej pójść gdzie jej się podoba. Najwyżej pobłądzimy.
< Victoria?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.