niedziela, 4 listopada 2018

Od Grace - Nieznośne dziecko / z. #3

Piątek, piąteczek, piątunio. Tak naprawdę, zaczyna się weekend, w końcu chwila odpoczynku od lekcji. Trzy dni na spędzanie czasu z końmi, trenowanie, wyjazd w teren, lub, jak kto woli, na naukę. Wstałam wcześnie, ponieważ instruktorka poprosiła mnie o przeprowadzenie lonży dla dzieci, które dzisiaj przyjeżdżają. Zgodziła się od razu, gdyż kocham dzieci, a praca z nimi to sama przyjemność. Ubrałam luźniejszą, różową bluzkę, którą włożyłam w czarne bryczesy, do tego moje kochane skarpetki w jednorożce i sztyblety. Cały "look" dopełniła czarna, za duża bluza. Wyszłam z pokoju i od razu udałam się do stajni. Gdy weszłam do "rezydencji" stajennych wierzchowców, zdziwił mnie fakt, że było tam tylko kilka dzieci, po co instruktorka poprosiła kilka osób z grupy sportowej, skoro nas tu tyle nie trzeba. Miałam złe przeczucia, ruszyłam szybko w stronę stajni dla koni prywatnych, a gdy tylko do niej weszłam, dosłownie kilka centymetrów ode mnie przebiegło kilka dzieci. Otrząsnęłam się szybko i zaczęłam wyprowadzać młodych "jeźdźców" ze stajni, pokazując przy tym miejsce zbiórki. Jeszcze nigdy nie spotkałam tak niewychowanych dzieci. Dotychczas byłam opanowana, lecz jak zobaczyłam, że jakaś mała dziewczynka dotyka moje konie, mleko zaczęło kipieć. Podeszłam do dzieci, ale zanim cokolwiek powiedziałam chciałam posłuchać, o czym mówi.
-To jest koń hanawerski, a ten drugi to koń islandki. - Popisywała się przed koleżaneczkami, a gdy tylko mnie zauważyła, zadała mi pytanie. - Mogę jeździć na tym koniu? - Wskazała na More'a.
-Niestety nie będziecie wybierać koni, w dodatku są to moje konie, a i przy rasach się pomyliłaś, to jest koń arabski. - Wskazałam na Voljeni. -A to kuc walijski. - Dokończyłam.
Dziewczynka prychnęła lekceważąco i razem z resztą dzieci opuściła stajnię.

~~~

Gdy wszystkie dzieci zostały podzielone na grupy i cała ferajna, której miałam przeprowadzić lonże, zebrała się przy boksie Toshiko, załamałam się w duchu. Trafiła mi się ta nieznośna dziewczyna, no cóż, trzeba przeprowadzić "zajęcia", tak, jakby mnie to nie obchodziło.
-No dobrze... ustawcie się, proszę, żebym mogła zobaczyć każdego z was. - Poprosiłam, a dzieci odziwo wykonały moje polecenie.
-Nazywam się Grace Evans i dzisiaj będę przeprowadzać lekcje na lonży. Jest tu ktoś, kto kiedykolwiek czyścił konia? - Zadałam pytanie.
Rękę podniosła blondynka, której najbardziej się obawiałam.
-Dobrze, podejdź tu do mnie i pomożesz mi przygotować Toshiko do jazdy.

~~~

Po jakże długim czyszczeniu i siodłaniu Toshiko, odetchnęłam z ulgą. Wyprowadziłam konia ze stajni i ruszyłam z nim na plac.
-Kto pierwszy? - Zapytałam, a z tłumu wyrwała się nasza gwiazdeczka. -No dobrze, podejdź tu.
Pomogłam dziewczynce wsiąść na konia i ruszyła stępem. Przez pierwsze pięć minut było dobrze... Tak... po chwili mała blondynka zaczęła cmokać na konia i zaczęła wbijać mu pięty w brzuch.
-Mogę jeździć sama? - Zapytała.
-Nie sądzę, abyś była jeszcze na to gotowa. - Mruknęłam.
Blondynka prychnęła arogancko i zaczęła poganiać konia.
-Toshiko musi się na początku rozgrzać, nie możesz jechać szybciej. - Znowu zwróciłam dziewczynie uwagę.
Po kolejnych kilku razach zwracania uwagi zatrzymałam konia i ściągnęłam małą blondynkę. Nie mówiąc nic, poprosiłam do siebie kolejne dziecko.
-Idę do Pani! - Wrzasnęła, biegnąc przez plac, prawie wpadając pod konia.
Po chwili wróciła razem z instruktorką.
-Co to ma znaczyć? - Zapytała mnie.
-Dziewczynka nie słuchała moich poleceń, więc byłam zmuszona zdjąć ją z konia.
-Nie chcę nawet tego słuchać. - Burknęła i odeszła.
Postanowiłam nie przejmować się dziewczynką i wróciłam do prowadzenia lonży.

30$

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.