niedziela, 11 listopada 2018

Od Ashley cd. Navarro

 -Tak mi przykro. Przepraszam cię serdecznie za spłoszenie wiewióry. - brunet postawił mnie do pionu, co nie sprawiło mu większych trudności.
  -Nie, nie, to ja przepraszam, że na ciebie wpadłam. - mruknęłam zawstydzona, a mój wzrok powędrował na ziemię.
  -Navarro. - zwróciłam swój wzrok na chłopaka, a ten posłał mi uśmiech.
  -Ashley. - odwdzięczyłam mu się nieśmiałym uśmiechem, wychodząc z błotnej kałuży, która przyozdobiła moje buty.
  -Wybacz jeszcze raz... Ta wiewióra była śliczna. - powiedział przelotnie, a jego ręce powędrowały do bluzy, w którą odziany był brunet. - W ramach przeprosin, dasz się zaprosić na herbatę?
Poczułam, jak moje policzki robią się coraz gorętsze, zapewne przybrałam kolor dojrzałego pomidora. Upewniłam się, kiedy na twarz chłopaka wstąpił uśmiech. Jednak nie tylko on wstąpił na twarz bruneta, jego policzki zaróżowiły się, ale czy to dlatego, że było zimno czy był to rumieniec?
  -Tak, na herbatę z chęcią. - odpowiedziałam prędko, a moje dłonie złożyły się przede mną.
Chłopak trafił w mój gust. Nie lubię kawy, ale herbatę mogę pić litrami.
  - Więc, czy panienka pozwoli? -brunet zaśmiał się dźwięcznie i skłonił się głęboko.
Zachichotałam w odpowiedzi i ruszyłam energicznym krokiem przed chłopakiem. Po paru sekundach dotarliśmy do drzwi, które otworzyłam na oścież i wparowałam na hall. Udałam się na korytarz, nie myśląc o tym, że nie mam bladego pojęcia, gdzie znajduje się pokój chłopaka. Brunet jednak w porę mnie złapał i razem doszliśmy do pokoju z numerem 11. Nav próbował kręcić kluczykiem na wszystkie strony świata, jednak zamek trzymał twardo. Z ust chłopaka wypłynęło przekleństwo, a po chwili zamek stwierdził, że jednak zaakceptuje kluczyk. Drzwi się otworzyły, a chłopak jęknął z zadowolenia, wstąpiłam za chłopakiem. Zaczęłam rozglądać się po pomieszczeniu, było tu dość ładnie ale nie do końca w moim stylu. Na łóżku zauważyłam rozłożoną kotkę, spojrzałam na nią zauroczona.
  -Na nią nie zwracaj uwagi, na pewno zaraz zacznie się domagać żarcia.- brunet mruknął pod nosem.
'Wpłynął' do kuchni, a ja usłyszałam jedynie szum wody i następnie kliknięcie.
  - Na jaką herbatę masz ochotę? Mam zieloną z pigwą, rumianek, melisę, owies, czerwoną z imbirem, zwykłą czarną, porzeczkową...i jeszcze dużo innych, o, dla dzieci na ból brzuszka też mam, może się skusisz?- brunet wychylił się zza drzwi, machając wesoło pojemnikiem z granulkami.
Ma mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech, brunet rozbawił mnie swoją kwestią.
  - Poproszę czarną. Z cytryną. I cukrem. - krzyknęłam do chłopaka, by mieć pewność, że mnie usłyszy.
Kiedy Navarro zajął się sobą, ja podeszłam do kotki, wlepiła we mnie swój wzrok. Zaczęłam drapać kota za uszami. Zwierzak zaczął pomrukiwać i wyciągnął się na łóżku jak długi. Po chwili zaprzestałam swojej czynności i usiadłam do szklanego stoliczka. Nie minęła chwila, a brunet postawił przede mną kubek, cukierniczkę i talerzyk z plasterkami cytryny. W moim kubku lądowała kolejna łyżeczka cukru, a chłopak zapytał:
 - Czy panienka nie przesadza?- mówiąc to, zaczął wdychać opary, które wydobywały się z gorącej herbaty.
  - Oczywiście, że nie. - odpowiedziałam z delikatnym uśmiechem, pomagając łyżeczce w rozpuszczeniu cukru.
  - Wybacz, że zapytam, ale ciekawość mnie korci. Masz swojego konia? - zapytał i od razu z jego ust wydobył się cichy syk. Herbata chyba nie była w temperaturze pokojowej.
  - Mam, Azazela, ale opiekuję się również Blackiem.- powiedziałam pospiesznie i odstawiłam kubek na stolik, który; ze względu na materiał budulcowy, ukazywał moje szczupłe nogi, ukryte w jeansach.
  - Wybacz, ale nie kojarzę Blacka. Opowiesz coś o nim?- mruknął cicho, znów próbując napić się herbaty raz jeszcze.
  - Tak, jasne. A więc Black ma dość sporą traumę, jego była właścicielka doznała śmiertelnego wypadku w terenie i nikt nie potrafi go z tego wyciągnąć. Jest dość płochliwy, nie lubi, gdy się go dotyka...no i próbuję coś zdziałać, by jego stan choć trochę uległ poprawie.- wyrecytowałam na jednym wdechu i splotłam palce, nie wiedzieć czemu ta sytuacja była dla mnie krępująca.
  - Oh, nigdy chyba nie miałem styczności z takim koniem.- po raz kolejny odpowiedział cichym mruknięciem.
Brunet włożył palce we włosy i zaczesał je palcami do tyłu.
  - Twój kot jest słodki.- przeniosłam wzrok na kotkę i zawróciłam go na chłopaka.
  - Tak, dopóki nie wlezie ci w nocy na brzuch i nie zacznie po nim biegać, to tak, jest wyjątkowo słodka.- chłopak rzucił, jakby od niechcenia.
Dość prędko wstał, a herbata zaznaczyła ślad na jego czarnej bluzie. Z ust chłopaka wyzwolił się dźwięczny śmiech, do którego z chęcią dołączyłam. Po chwili jedno zagłuszało drugie, swoim donośnym śmiechem. Minęła chwila, a zarówno mi, jak i chłopakowi udało się opanować emocje.
Nie wiedziałam, jak zacząć rozmowę, więc zarzuciłam klasykiem:
 - Też jesteś tutaj nowy? - zapytałam zaciekawiona.
 - Tak... a ty też? - odparł, po chwili rozumiejąc pełny sens mojej wypowiedzi.
 - Mhm, przyjechałam dzisiejszego poranka. - uśmiechnęłam się wesoło, a na moje policzki zawitały dołeczki.
Nigdy mi się one nie podobały. Usłyszałam wiele razy, że dodają mi uroku, jednak ja nigdy nie umiałam się do nich przekonać. Uśmiech zszedł z mojej twarzy tak szybko, jak się pojawił.
 - Coś się stało? - chłopak wlepił we mnie swoje ciemne oczy.
 - N-nie, po prostu... Te dołeczki. - mruknęłam zniechęcona.
 - Nie podobają ci się? Moim zdaniem są urocze. - chłopak powiedział, chyba nie zrozumiał jeszcze sensu swoich słów.
Moje policzki przybrały ceglasty kolor. Na reakcję chłopaka nie musiałam długo czekać, jego policzki także przybrały odcień różu.
 - D-dzięki... to miłe, że tak uważasz. - odpowiedziałam cicho i uśmiechnęłam się nieśmiało.
Nastąpiła niezręczna cisza, której nie umiałam wypełnić. Upiłam więc jeszcze parę łyków mojej herbaty.
 - To co? Jutro pierwsze zajęcia? - powiedział brunet, przerywając ciszę.
 - Tak. Jaki jest twój ulubiony przedmiot?
 - Hm, nie zastanawiałem się nad tym. A twój?
 - Huh, chyba matematyka i języki obce. - odpowiedziałam ciepło, popijając herbatkę. - Zdecydowanie odnajduję się w języku angielskim, gdyż jest to mój język ojczysty.

Navi? :3
 916 słów.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.