sobota, 10 listopada 2018

od Bianci cd. Grace

Grace z początku zdawała się nieco przytłoczona całą sytuacją, lecz zaledwie chwilę później stała się znacznie pewniejsza i bardziej rozmowna. Po krótkiej wymianie zdań, dzięki której poznałam jej imię i powód, dla którego widziałam ją po raz pierwszy, brunetka zasypała mnie pytaniami, na które do końca nie znałam odpowiedzi.
- Sama też nieco się pogubiłam, jeśli mam być szczera. - Odgarnęłam włosy z czoła, posyłając dziewczynie nieśmiały uśmiech. - Wygląda na to, że zrzucono nam na głowy organizację przedstawienia teatralnego. - Nadęłam policzki, dopiero teraz rozumiejąc, jak ciężkie będzie to zadanie. - Że też akademia jeździecka nie mogła wymyślić sobie innego sposobu na zwabienie uczniów.
Moja rozmówczyni milczała, jakby analizując każde wypowiedziane przeze mnie i nauczycielkę słowo, wciąż nie do końca rozumiejąc, dlaczego została w to wszystko wciągnięta.
- Dopiero dołączyłam do akademii, skąd ktoś mógłby wiedzieć o moich zdolnościach? - zapytała w końcu, zatrzymując się w korytarzu
- Powiedzmy, że pani profesor ma pewien talent, gdy w grę wchodzi dostrzeganie ukrytych talentów. - Moją twarz nieświadomie rozświetlił promienny uśmiech. - Nie lubi, gdy ktoś stoi w cieniu, marnując swój potencjał. Najwidoczniej czymś ją zaintrygowałaś, skoro wciągnęła cię w to wszystko, pomimo tego, że nie spędziłaś w akademii nawet tygodnia. - Powoli ruszyłam do przodu, co pewien czas spoglądając w kierunku Grace, które po chwili poszła moim śladem. - To dobry sposób, żeby się zaaklimatyzować i poznać nowych ludzi.
- Z tobą też tak było? - zapytała, zrównując kroku
Nie odpowiedziałam od razu, a powrót myślami do tego nieszczęsnego dnia, gdy tu wylądowałam, zdawał się znacznie bardziej odczuwalny, niż zazwyczaj. Gdy zdesperowana i wściekła po raz pierwszy przekroczyłam mury szkoły, udzielanie się artystycznie było ostatnią rzeczą, na jaką miałam ochotę. Wielokrotnie odrzuciłam propozycje nauczycielki, by finalnie ulec, przekonując się, jak bardzo potrzebowałam odskoczni od rzeczywistości.
- Wszystko w porządku? - Grace zdawała się odczuwać przydługie milczenie z mojej strony.
- Tak, jak najbardziej. - Wsunęłam ręce do kieszeni, potrząsając głową. - Po prostu trochę minęło od tamtego czasu, wspomnienia nieco się zatarły. - Skłamałam odruchowo. - Ale w gruncie rzeczy tak właśnie było. Kocham teatr i mogłabym godzinami stać na scenie lub uczyć się archaicznych tekstów. Możliwość udawania kogoś, kim się nie jest i życia w ten cudowny, zupełnie inny sposób to doprawdy kusząca perspektywa. - Westchnęłam z rozmarzeniem.
Przeszłyśmy jeszcze kawałek, znajdując się nieopodal pastwisk, po których ze stoickim spokojem stąpały konie najróżniejszych ras i kolorów. Chłodny powiew wiatru zmusił nas, by cieplej otulić się narzuconymi na ramiona warstwami odzieży, a z ust wydobywały się, równie szybko znikające, kłębki pary. Zbliżała się zima, która, choć piękna i magiczna, nie dorównywała do pięt letniej sielance, która wciąż w pewien sposób przypominała mi o domu.
- A jak jest z tobą? - zapytałam po chwili, w duchu karcąc się za to, że nie odezwałam się wcześniej - Mnie wplątano ze względu na aktorstwo, a ciebie? - Kąciki ust uniosły się subtelnie ku górze, a oczy, choć dziwnie puste, nieznacznie ożyły, wypełniając się zaintrygowanymi iskierkami.

<Grace? Wybacz, że tak krótko ;__; >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.