środa, 13 czerwca 2018

Od Viktorii cd. Beauregarda

Chłopak podniósł swoje zielone, zrozpaczone patrzałki na mnie.
- Ty... masz poczucie winy? - Ty nie wiesz... ja... przeze mnie mój brat nie żyje. - Grzmot, który przetoczył się po niebie, prawie zagłuszył jego głos. - Przeze mnie mój brat nie żyje! - wykrzyczał.
- Niemożliwe. - wykrztusiłam. - Siedziałbyś.
- Ty... nic nie rozumiesz. - kaszlnął, ponownie zaczynając płakać.
- To mi wytłumacz! - zirytowałam się, wyrzucając ręce do góry. - Mam dość tego twojego użalania się nad sobą i płakania w każdej możliwej sytuacji!
- Wytłumaczyć ci...? - Alleluja, chwalmy Pana. Wreszcie to powiedział! Pokiwałam gwałtownie głową, czekając aż zacznie.
 Chłopak opowiadał, a im dłużej to robił, tym bardziej czułam się winna. Po kilku minutach słuchania jego urywanych wypowiedzi, złość na niego mi przeszła. Jąkał się co chwilę, równocześnie irytując się na siebie. Nikt nie lubi, kiedy trudno jest go zrozumieć. Chciałam coś powiedzieć. Cokolwiek, cholera jasna! Ale wszystkie słowa jakby wyparowały. Czułam się tak cholernie źle, słysząc to co opowiada chłopak. Nie mógł zrobić nic, by cofnąć czas i jakoś uratować brata.  Opowiedział mi wszystko, powodując że czułam się co najmniej niezręcznie.
 Zamilkł, upadając na kolana i drżąc na całym ciele. Stałam przez chwilę, spoglądając na niego z góry, ale w końcu i ja klęknęłam, przyglądając się mu.
- Chodź, jest już późno. Musimy wracać. - podniosłam się i otrzepałam kolana. Następnie podałam chłopakowi dłoń, pomagając mu wstać. Świetnie, nie dość że ja płakałam, to teraz on. I weź tu teraz dojedź do akademii.  Bear skierował się do tylnych siedzeń. - Idź do przodu, nie gryzę. - wysiliłam się na uśmiech i równocześnie wsiadłam do auta. Ignorując zapłakanego Beauregarda, który siedział koło mnie, włączyłam radio i wykręciłam z  zatoczki. Z trudem powstrzymywałam się przed ponownym rozpłakaniem się, ale nie mogłam. Musiałam przynajmniej dojechać do tej cholernej akademii, zamknąć się w pokoju i mieć wszystko gdzieś. Wjechałam na dwupasmówkę, mijając kilka aut, jadących z naprzeciwka. Mimo głośnej muzyki, i tak słyszałam szloch Beara. Wyjęłam ze schowka chusteczki i dość gwałtownie mu je podałam.
- Siedź na chwilę cicho, chce prowadzić. - burknęłam, chcąc zamaskować własne rozterki. Zamilkł, łkając sobie po cichu. - Dzięki. - skręciłam w uliczkę prowadzącą do naszego internatu. Jeszcze tylko pięć minut drogi i mogę olać to wszystko na jakiś tydzień.  Wreszcie ukazały się nam pastwiska i zarys budynków. Bear oderwał wzrok od maski i rozejrzał się wokół znanych nam terenów. Jechaliśmy jeszcze kilka minut, w zupełnej ciszy. Zatrzymałam się na parkingu i zgasiłam silnik.
- Jesteśmy. Dotaszczysz się do pokoju? - Nawet gdyby odpowiedział przecząco, olałabym to i poszła do siebie. Odwróciłam się na pięcie, zamknęłam auto i skierowałam do swojego pokoju. Drżącą dłonią wsadziłam klucz do zamka i przekręciłam go dwukrotnie. Otworzyłam szeroko drzwi, jak to miałam w zwyczaju. Zatrzymałam się w progu, spoglądając na puste pomieszczenie. W radiu cicho leciał jakiś kawałek od Green Day, a na laptopie wyświetlały się jakieś reklamy. Spojrzałam na legowisko, gdzie jeszcze wczoraj leżała Tene. W kuchni leżały miski, jedna z niedojedzoną parówką, a druga z wodą, którą wcześniej przez przypadek wylała. Będę musiała to wszystko posprzątać i zapomnieć że kiedykolwiek ze mną była. Położyłam się na łóżku, nie zdejmując uwalonych butów. Zdjęłam tylko przemoczoną bluzkę, rzucając ją gdzieś w kąt. Marzyłam tylko o tym, żeby zasnąć i nie budzić się przez najbliższe kilka tygodni. Albo obudzić się z amnezją, czy jakimś innym zanikiem pamięci. Kilka razy przez myśl przebiegło mi, co robi teraz Bear. Pewnie siedzi u swojego Arystokraty i płacze, albo robi coś podobnego. Ktoś zapukał głośno do drzwi, domagając się wpuszczenia. Założyłam na siebie szlafrok i wstałam, podchodząc do wyjścia z mojego pokoju.
Kto do cholery coś ode mnie chce? Zastanawiałam się,  w momencie gdy naciskałam na klamkę. W progu stał Bear, trzymający w dłoni telefon z aktualnym połączeniem.
- Co się dzieje do cholery jasnej? - warknęłam, chcąc zamknąć mu drzwi przed nosem.


Beaaar? :> Tak jak chciałaś ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.