Leżałam z twarzą wbitą w poduszkę, kiedy usłyszałam dzwonek telefonu. Podniosłam się na łokciach próbując zlokalizować źródło dźwięku. Okazało się, że to telefon Andy'ego. Usiadłam starając podłuchać się coś z rozmowy. Tak, bywam wścibska. Niestety nie udało mi się niczego usłyszeć, oprócz pojedyńczych zdań Andy'ego.
- Kto dzwonił? - zapytałam zaciekawiona. Podczas rozmowy spojrzał na mnie i coś tam paplał. To coś znaczy.
- Nie twój interes. Szykuj się, idziemy na imprezę. - uśmiechnał się.
- Co? - no chyba nie zamierza mnie gdzieś wyciągać w środku tygonia.
- No to. Zbieraj się -
- Nigdy nie idę. Chyba cię coś boli - zaprotestowałam.
- Idziesz, czy chcesz czy nie -
Ja natomiast nadal protestowałam. Okej, może lubię imprezy, ale nie będę wychodziła na jakąś w środku tygonia.
- Cóż... Jak widać jesteś sztywna - uśmiechnął się złośliwie.
Podniosłam brew. Ja sztywna? Dobre sobie. Ale jak widać, jego zdanie poskutkowało na tyle, że się zgodziłam.
- No to idź się przyszykuj czy co tam robią dziewczyny i spadamy -
Przewróciłam jedynie oczami i poszłam do siebie. Jak mam się bawić to się będę bawić. Może nie założe sukienki, czy tam spódniczki bo to nie w moim stylu, ale do dobrej zabawy nie jest potrzebny ubiór. Wciągnęłam na siebie krótkie czarne spodenki, a do tego założyłam granatową koszulę bez ramion, którą zawiązałam w supełek, tak by było widać kawałek brzucha. Do tego dobrałam moje czarne niezastąpione trampki. Włosów nie musiałam układać, a jakoś specjalnie nie zamierzałam się malować, więc jedynie przejchałam tuszem po rzęsach i ochronną pomadką po ustach. Wyszłam ze swojego pokoju, zamykając go na klucz i poszłam do Andy'ego. Ten tylko złapał kluczyki i wyszedł z pomieszczenia. Udaliśmy się na parking i wsiedliśmy do jego samochodu. Mimo tego, że byłam tu już drugi raz to i tak robił na mnie wrażenie. No cóż, takich cacek nie widzę na codzień.
- Gdzie jedziemy? - spytałam bez większego entyzjazmu.
- Przed siebie - i to były ostatnie słowa jakie padły między nami. Dalszą część podróży spędziliśmy w ciszy.
Po chwili już weszliśmy do środka. Andy namówił mnie na tą imprezę. W sumie nie wiem czemu się zgodziłam. Może to przez to, że nazwał mnie sztywną laleczką? Tak to zdecydowanie przez to. W mojej naturze leży by pokazać mu jego błąd. Tym o to sposobem znalazłam się na tej badziewnej domówce. Nie mówię, że jest jakoś bardzo źle, ale no cóż... Widok pijanych nastolatków nie jest taki fajny i śmieszny, jeśli nie ma się obok siebie znajomych. Chłopak postąpił świetnie, a mianowicie przywiózł mnie tu by po chwili gdzieś pójść. Dzięki bardzo Andy. Wkurzona podeszłam do do kuchni. Przejrzałam mniej więcej to co przygotował gospodarz ''imprezy''. Złapałam za plastikowy kubeczek i wlałam pierwsze co wpadło mi w rękę. Skoro mnie tu przywiózł znaczy, że mam się bawić. Jak chce to ma. Będę się bawić tak, że będą mnie pamiętali. Zdeterminowana złapałam do połowy pełną butelkę i ruszyłam w tłum. Trochę sztywna ta impreza. Trzeba rozruszać tych ludzi. Ja już im pokażę, jak się bawią normalni ludzie. Tanecznym krokiem ruszyłam do stanowiska dj'a. Był to jakiś młody chłopak.
- Co tam mała? - spojrzał na mnie, przerywając wcześniej wykonaywane zajęcie. Nie mam pojęcia co robił wcześniej.
- To raczej ty jesteś mały, ale dobra, daruję ci. Wpuść w ten tłum trochę życia człowieku. Jakiś lepszy kawałek czy coś. Kumasz? - spytałam lekko pochylając się w jego stronę.
- Kumam, kumam - zaśmiał się.
- No to fajno - odeszłam od niego.
Już po chwili dom wypełniły dźwięki jakiegoś remixu. Zadowolona ruszyłam w tłum. W butelce nadal było trochę alkoholu, więc szybko ją opróżniłam i odstawiłam na jakiś mebel. W głowie mi już szumiało oraz byłam nadzwyczaj wesoła, jednak nadal miałam świadomość. Cóż, nie ma co się oszukiwać; mam dość słabą głowę. Tym bardziej, że nie patrzyłam na to co piję. Ale miałam się bawić, więc się bawię. Usłyszałam za sobą kroki, więc się odwróciłam. O, patrzcie kto przyszedł. Andy jednak sobie o mnie przypomniał.
- Jestem już. Wybacz, że cię zostawiłem, ale... - i tutaj chłopak urwał w połowie zdania.
- Co? - spytałam podnosząc brew.
- Nie było mnie chwilę, a ty już zdążyłaś się uchlać? - spytał z tym swoim irytującym uśmiechem.
- Zostawiłeś mnie to znalazłam sobie zajęcie -
- Ale serio? Upić się -
Na odpowiedź jedynie wzruszyłam ramionami. No i masz. Przez tą całą wymianę zdań poczułam się już normalnie. To chyba znak, że trzeba w dłoń złapać kolejną butelkę. Zdeterminowana ruszyłam w kierunku kuchni; chłopak chyba poszedł za mną. Stanęłam za barkiem z alkoholami i odwróciłam się do Andy'ego.
- Czego sobie panienka życzy? - spytałam.
Chłopak zignorował mnie i sam poszedł sobie coś nalać. Wypchnęłam dolną wargę i odwróciłam się do stolika. Cóż, jak trochę wypiję robię się dziwna. Złapałam kolejną butelkę, ale na moje nieszczęście była zamknięta.
- Andy - jęknęłam szukając chłopaka wzrokiem.
- Co? - nagle zmaterializował się obok mnie.
- Otwórz mi butelkę - uśmiechnęłam się słodko podając mu przedmiot.
Po chwili otrzymałam ją z powrotem otworzoną i trochę upitą.
- Ej - uderzyłam go w bok.
- Co się stało? - spojrzał na mnie.
- Czemu mi upiłeś. Naśliniłeś mi pewnie. Ble - popatrzyłam krytycznie na chłopaka, a później na butelkę.
- Oj tam. Nic ci się nie stanie -
- Ale twoja ślina tam jest. To tak jakbym cię pocałowała przez pośrednika -
- Takie życie - wzruszył ramionami i wrócił do alkoholi.
Co to za człowiek. Kto pozwolił mu istnieć? Nie ma tu żadnych ścierek, czy chociażby chusteczek, więc musiałam to przeboleć. W sumie mogłabym użyć kubeczka, ale na co? Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam zdrowego łyka alkoholu. Lekkie pieczenie w gardle i gorzkawy posmak w ustach, ale da się znieść. Kolejna dawka procentów zrobiła swoje. W duchu błagałam bym nie zrobiła niczego głupiego.
- Jednak pijesz z tej butelki? - usłyszałam gdzieś obok siebie.
O, Andy wrócił. Odstawiłam przedmiot na mebel. Już nie potrzebuję więcej.
- Dużo wypiłeś? - spytałam śmiejąc się głupio.
- Troszkę - wzruszył ramionami.
Jak to człowiek głupi po alkoholu podlazłam do niego i objęłam jego pas rękoma. W tle leciała jakaś piosenka.
- Co ty odwalasz? - usłyszałam śmiech.
- Nie wiem. Tańczę - wzruszyłam ramionami i również się zaśmiałam.
Chłopak położył swoje ręce na moich plecach i tak zaczęliśmy się powoli bujać. W pewnym momencie podniosłam głowę do góry. Spojrzałam w jasne oczy Andy'ego. Juz po chwili poczułam jego usta na swoich. Czarny kolczyk lekko wbijał mi się w wargę. Po chwili jakby wyrwana z transu oderwałam się od niego. Spojrzałam na niego ze zmarszczonymi brwiami, na co odpowiedział mi tym samym.
- Huh, mówiłem. Sztywna jesteś - zaśmiał się.
Podniosłam brew. No i znowu mnie sprowokował. A może to te wypite procenty. Cóż nie wiem co do końca skłoniło mnie do wskoczenia na niego i ponownego złączenia ust. Za chłopakiem znajdowała się szafka, więc na szczęście nie przewróciliśmy się. Na początku był chyba zdezorientowany, ale później oddał pocałunek z podobną żarliwością.
- I co? Nadal sztywna? - spytałam szeptem, między pocałunkami.
- No teraz już nie - zaśmiał się.
Po chwili nasza schadzka przeniosła się do jego samochodu. Nikt nawet nie zauważył naszego braku. Ale w sumie czemu się dziwić; w końcu byłam tu całkowicie obca. Samochód chłopaka był otwarty, więc nie musieliśmy się bawić z szukaniem kluczy. Odpalenie samochodu i znalezienie się przy budynku Akademii, zajęło nam chwilę. W następnej sekundzie byliśmy w moim pokoju. Do Andy'ego byłoby bliżej, ale on dzieli pokój z jakimś Maxem czy kimś.
Andy? hehehe XDD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.