poniedziałek, 19 czerwca 2017

od Rekera cd. Irmy

Nie no byłem w ogromnym szoku! Najpierw wygrana na zawodach gdzie w raz z Irmą zajęliśmy pierwsze miejsca a teraz mamy lecieć do Francji?! Nie, że się nie cieszę czy coś, ale był to dla mnie takie zaskoczenie, iż ledwo wszedłem do prywatnego odrzutowca wujka. Było tu mnóstwo luksusów, ale my z niebieskooką zasieliśmy w pierwszym lepszym miejscu gdzie mogliśmy na siebie patrzeć.

 Wszystko było już uszykowane na obiad, na który mieliśmy ziemniaki, kotlet z piersi kurczaka i surówka. Wszystko zjedliśmy ze smakiem a jako iż siedzieliśmy przy innym stoliku niż Maks z Meddy i Tiją mieliśmy trochę więcej spokoju. Potem dostaliśmy jeszcze do picia to co każdy tam chciał no i zaczęła się podróż do Francji a pierwszym punktem miał być Paryż. Chociaż walczyłem ze snem to niestety i tak oczy same się zamknęły. Ostatnie co pamiętałem to że wujek sprawdzał coś na laptopie oraz ciepły uśmiech dziewczyny. Sny miałem dosyć ładne, ale nie trwało to dość długo, gdyż obudziły mnie jakieś krzyki oraz sygnały alarmowe. Nie wiedząc o co chodzi otworzyłem szybko oczy i zorientowałem się, że pikujemy do morza! Odruchowo zapiąłem szybko pasy bezpieczeństwa oraz spojrzałem na Irmę, która też była przestraszona jak ch**era!
- Zrób coś! - usłyszałem krzyk jednego z pilotów.
- Robię! Nic nie reaguje! Spadamy do morza! - odkrzyknął mu przerażony drugi. Wszyscy krzyczeliśmy i nawet przez to wszystko ruszyć się nie mogliśmy. Maks też był nieźle przerażony chociaż z tego co mówił to wiele razy się już otarł o śmierć, ale jak widać człowiek nigdy nie może przyzwyczaić się do sytuacji ekstremalnych. Cały czas dało się też słyszeć krzyki pilotów, ale dzięki Bogu wszystko jakoś dobrze się skończyło chociaż i tak wszyscy byli bardzo zdenerwowani! Nikt nie wiedział co powiedzieć a ja z Irmą patrzyliśmy na siebie niczym przestraszone zwierzęta dysząc niczym po biegu maratońskim. Wujek ogarnął się jako pierwszy oraz poszedł szybko do pilotów pewnie spytać się co stoi za naszym niedoszłym wypadkiem a jeśli chodzi o nas to doszliśmy do siebie dopiero po następnych dziesięciu minutach.
- O Boże - powiedziałem na głos wpatrując się w Irmę - Nigdy więcej - dodałem na co pokiwała twierdząco głową dając mi tym samym znak, że się ze mną zgadza. Widząc, że jest roztrzęsiona złapałem ją za rękę oraz spojrzałem uspokajająco w oczy - Nie bój się - rzekłem posyłając jej również uśmiech co jakoś pomogło.
****
Dalsza podróż była już bardziej spokojna i do Paryża dotarliśmy koło osiemnastej no i niestety były turbulencje więc jak tylko pozwolili nam wyjść to my z Irmą jako pierwsi wybiegliśmy z odrzutowca na lotnisko prawie się przy tym przewracając.
- Ej spokojnie bo się pozabijacie! - stwierdził wujek patrząc na nas uważnie przez co się skrzywiliśmy.
- Nigdy więcej - mruknąłem na co westchnął i przewrócił oczami. Później pojechaliśmy jego jednym z najdroższych aut do luksusowego hotelu. Maksiu wziął sobie pokój wraz z Meddy i Tiją by móc je upilnować a my natomiast gdy już sobie polazł wzięliśmy wspólny. Cóż po tych wszystkich nocach już się do tego przyzwyczailiśmy dlatego wielkiego wrażania na nas to nie zrobiło. Wujek płacił za wszystko więc nawet nie patrzyliśmy na cenę, ale na pewno tanio to tutaj nie było!
Kiedy otworzyłem niebieskookiej drzwi by weszła jako pierwsza do środka posłałem jej uśmiech a następnie wszedłem tuż za nią zamykając po cichu drzwi.

Kiedy już się rozgościliśmy postanowiliśmy zamówić kolacje, na którą była lazania! Mówię wam pychotki! Kiedy skończyliśmy posiłek zaproponowałem byśmy się stąd wyrwali i gdzieś pojechali. Konkretnie chodziło mi o wieżę Eiffla, ale i tak Irma zgodziła się od razu więc zamówiłem taksówkę i już nas tu nie było. Oczywiście wujek o niczym nie wiedział, ale w sumie po co mu to wiedzieć? Duzi jesteśmy damy radę! Poza tym nikt nas tam nie ukradnie! Jechaliśmy może z trzydzieści minut aż w końcu dotarliśmy w odpowiednie miejsce. Na szczęście znałem francuski więc łatwo było mi się z żabojadami dogadać. Dzisiaj ogromnej kolejki na wieżę nie było z czego się bardzo cieszyłem. Wszystko było pięknie oświetlone a kiedy byliśmy już na samej górze to aż wdech w piersiach zapierało.
- Ślicznie tu - powiedziała nagle Irma gdy patrzyliśmy już z jakiś czas na tereny Paryża.
- To prawda, ale.... - urwałem milknąc, gdyż na nią spojrzałem.
- Ale? - zapytała kiedy spojrzałem jej głęboko w jej przepiękne oczy.
- Znam osobę, która jest najśliczniejsza i najpiękniejsza - odpowiedziałem jej a ona posmutniała - Ciebie - dodałem po chwili i nawet nie wiem jak opisać zdziwienie na jej twarzy - Irmo ja Cię Kocham - rzekłem wreszcie i pocałowałem ją w usta a w tedy na ciemnym, nocnym niebie pojawiło się kilkanaście fajerwerków.

< Irma? :3>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.