Dzisiaj była sobota więc nareszcie wolne! Eh… Nie ma to jak pospać sobie
kilka godzinek dłużej! Świeże powietrze wleciało do mojego pokoju, gdyż
otworzyłam na noc okno i muszę przyznać że tak mi się lepiej śpi, a
komary mnie nie kąsają, gdyż zawsze śpię pod kołdrą i chyba tylko nos mi
zawsze wystaje! Mniejsza… Jakiś tydzień temu trafiłam do tej akademii.
Otworzyłam powoli zaspane z lekka oczy i rozejrzałam się po swoim
pokoju. Od razu mnóstwo kolorów uderzyło w moje oczy, ale pomogło mi się
to rozbudzić. Minęło już kilka miesięcy odkąd moje drogi z Jonathanem
się niestety rozeszły… Bolało to wtedy bardzo ale jak widać nie
pasowaliśmy do siebie, a podobno tak często się dzieje! Pamiętam jak
wtedy płakałam… Nie! Lepiej żebym sobie tego nie przypominała! Pytacie
kim jest Jonathan, a raczej kim był? Cóż... Był moim chłopakiem w innej
akademii ale on ją opuścił i zostawił mnie bez słowa! Później nie mogłam
już tego wytrzymać, bo za dużo wspomnień, więc przeniosłam się do
innej.
Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się i powędrowałam do łazienki, gdzie doprowadziłam się jakoś do ładu i się ubrałam. Później powlokłam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie jajecznicę oraz bułki z pomidorkiem, które szybko spałaszowałam. Blue dzisiaj spała u mnie w pokoju, ale ani myślała opuścić moje wygrzane łóżko, wiec nawet ze mną nie poszła żeby coś zjeść! "Dziwne z niej psisko" - pomyślałam. Zmyłam wszystko zostawiając po sobie porządek i powlekłam się po schodach ku wyjściu z akademii, by następnie skierować się do stajni dla koni prywatnych. Była godzina dziesiąta rano, więc wszyscy już się zajmowali swoimi końmi albo dopiero co wstawali. Weszłam do wielkiej stajni, gdzie powitały mnie od razu zaciekawione końskie łby, patrząc kto idzie, ale tylko jeden boks mnie interesował i tylko jeden koń!
Alkatras, bo tak nazywał się mój koń, już mnie wypatrywał, gdyż usłyszał moje kroki, które nie wiem jak zawsze potrafił rozpoznać.
- Cześć koniku! Jak się ma mój piękniś? - spytałam podchodząc z uśmiechem do drzwiczek jego boksu i pogłaskałam go po głowie na co zarżał cicho na powitanie i z zadowolenia. Chwilkę go pogłaskałam, a później dałam mu parę kosteczek cukru jak zawsze, otworzyłam jego boks i weszłam do środka żeby sprawdzić czy czegoś potrzebuje, ale słomę miał świeżą tak samo jak picie czy jedzenie, więc się uśmiechnęłam i powróciłam do głaskania swojego kasztanowatego wierzchowca.
- Przejedziemy się mały albo poskaczemy? - spytałam się ogiera na co uniósł łeb i zarżał zadowolony z mojego pomysłu – To zaraz wracam – powiedziałam uśmiechnięta i wyszłam z jego boksu, kierując się do siodlarni. Szybko wzięłam ekwipunek mojego konia i wróciłam do boksu, gdzie ogier nie mógł się już doczekać przejażdżki albo treningu. Skoki oraz biegi przełajowe są jego ulubionymi dyscyplinami sportowymi tak samo jak i moimi! Kiedy skończyłam, ponownie się uśmiechnęłam i
- Ale z Ciebie przystojniak – zaśmiałam się, a on szturchnął mnie łbem
bym się pospieszyła, na co przewróciłam oczami ale złapałam go za wodze i
wyprowadziłam ostrożnie z boksu. Założyłam jeszcze kask i kiedy tylko
wyprowadziłam kasztana ze stajni, wskoczyłam na jego grzbiet i pognałam w
las. Jechałam bardzo szybko, ciesząc się jazdą tak samo jak i mój koń, który
się jak zwykle nie oszczędzał, tylko gnał do przodu ile fabryka dała.
Wiatr rozwiewał mi włosy i czułam niesamowitą wolność! Wolność którą
zburzyło jedno wspomnienie o rodzicach, więc wstrzymałam konia, bo
okazało się że, się zamyśliłam i bym go przypadek zajechała! Zwolniłam go do stępa żeby ochłonął i podziwiałam widoki. Moi
biologiczni umarli już dawno temu, ale pamięć o nich nadal była żywa, a
przyszywanych rodziców nie za bardzo tolerowałam mimo iż wiele dla mnie
robili! Sama nie wiedziałam skąd bierze się taka niechęć do nich, skoro
są dla mnie mili i w ogóle! Kiedy wracałam już powoli do stajni, stępem
nagle zobaczyłam przed sobą jakiegoś jeźdźca… Czyżby nowy? - pomyślałam
sobie ale nie schodziłam z mojego kursu i jechałam wciąż bardzo
spokojnie. Wstałam z łóżka, przeciągnęłam się i powędrowałam do łazienki, gdzie doprowadziłam się jakoś do ładu i się ubrałam. Później powlokłam się do kuchni, gdzie zrobiłam sobie jajecznicę oraz bułki z pomidorkiem, które szybko spałaszowałam. Blue dzisiaj spała u mnie w pokoju, ale ani myślała opuścić moje wygrzane łóżko, wiec nawet ze mną nie poszła żeby coś zjeść! "Dziwne z niej psisko" - pomyślałam. Zmyłam wszystko zostawiając po sobie porządek i powlekłam się po schodach ku wyjściu z akademii, by następnie skierować się do stajni dla koni prywatnych. Była godzina dziesiąta rano, więc wszyscy już się zajmowali swoimi końmi albo dopiero co wstawali. Weszłam do wielkiej stajni, gdzie powitały mnie od razu zaciekawione końskie łby, patrząc kto idzie, ale tylko jeden boks mnie interesował i tylko jeden koń!
Alkatras, bo tak nazywał się mój koń, już mnie wypatrywał, gdyż usłyszał moje kroki, które nie wiem jak zawsze potrafił rozpoznać.
- Cześć koniku! Jak się ma mój piękniś? - spytałam podchodząc z uśmiechem do drzwiczek jego boksu i pogłaskałam go po głowie na co zarżał cicho na powitanie i z zadowolenia. Chwilkę go pogłaskałam, a później dałam mu parę kosteczek cukru jak zawsze, otworzyłam jego boks i weszłam do środka żeby sprawdzić czy czegoś potrzebuje, ale słomę miał świeżą tak samo jak picie czy jedzenie, więc się uśmiechnęłam i powróciłam do głaskania swojego kasztanowatego wierzchowca.
- Przejedziemy się mały albo poskaczemy? - spytałam się ogiera na co uniósł łeb i zarżał zadowolony z mojego pomysłu – To zaraz wracam – powiedziałam uśmiechnięta i wyszłam z jego boksu, kierując się do siodlarni. Szybko wzięłam ekwipunek mojego konia i wróciłam do boksu, gdzie ogier nie mógł się już doczekać przejażdżki albo treningu. Skoki oraz biegi przełajowe są jego ulubionymi dyscyplinami sportowymi tak samo jak i moimi! Kiedy skończyłam, ponownie się uśmiechnęłam i
< Reker? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.