Godziny dłużyły mi się niemiłosiernie! Reker był długo nieprzytomny, a ja właściwie wierciłam się co po chwilę na krześle i myślałam że oszaleję z nerwów! Z tego wszystkiego znowu połknęłam parę uspokajających, jeszcze przez mojego byłego psychiatrę, który wyrywał mnie z depresji i w ogóle miałam tam różne załamania psychiczne wiecie kiedy… Cóż! Leki mi zostały bo nie zawsze je brałam i w takiej ilości jakie mi kazał, więc teraz je mam. Wracając jednak do tematu, to Reker zaczął się dopiero przebudzać około godziny 22, a ja widząc jak mruży słabe oczy, ścisnęłam lekko jego rękę, żeby my pokazać że jestem tu cały czas przy nim. A kiedy powiedział mi te dziwne dla mnie rzeczy że niby ten jego wujek Maks by nas przygarnął, no dziwnie mi było ale i też miło! W dodatku moja suczka Blue była uratowana! „Jeszcze tylko Alkatras” - pomyślałam.
- Mi Ciebie też brakowało – powiedziałam i tym razem ja go pocałowałam – Nie przemęczaj się! - dodałam głaszcząc go po głowie, na co przymknął zmęczone oczy, a po chwili znowu zasnął.
**
Całą noc czuwałam i właściwie to byłam na kawie przez cały czas, odkąd Reker trafił do szpitala. Reker miał jakieś podobno komplikacje i był na sali operacyjnej drugi raz i niedawno go właśnie przywieźli, lecz żadnego kontaktu z nim nie było, gdyż był zbyt słaby… Pielęgniarki co 4 godziny zmieniały mu opatrunki, oraz podłączano nowe kroplówki, a monitor EKG co po chwilę pikał i mierzył puls Rekera. No czasami mnie denerwowało to pikanie, lecz teraz tak się do tego przyzwyczaiłam że właściwie czułam się jakbym była w jakimś transie czy coś! Cały czas martwiłam się bardzo o niego, lecz kawa i adrenalina nie pozwalały mi zasnąć, tak więc w ogóle nie spałam, tylko gapiłam się albo na nieprzytomnego chłopaka, albo na panoramę miasta. Zastanawiałam się po co moi „super” rodzice adopcyjni mnie wzięli wraz z Tiją. Nie mogli mieć własnych dzieci, ale szczerze mówią to i dobrze, bo na rodziców nigdy się nie nadawali! Nigdy ich w domu nie było, a jak byli to zawsze coś im nie pasowało… Szczerze mówiąc to sam Bóg ich chyba pokarał za to że dzieci mieć nie mogą, albo postanowił nie dawać im dzieci żeby je ochronić przed takimi idiotami! No mówię wam masakra! „Mamo, tato ja tak za wami tęsknię...” - przeszło mi przez myśl, przez co westchnęłam smutno. Kochałam biologicznych rodziców, a oni mnie i siostrę. Żyliśmy jak każda szczęśliwa rodzina, lecz niestety tamtego dnia musieliśmy gdzieś jechać… Nie pamiętam już gdzie, ale w sumie i tak nawet gdybyśmy nie jechali, to prędzej czy później by nas zabili… Teraz polują na nas nawet tu, w Stanach Zjednoczonych, gdzie Polska jest przecież bardzo daleko! Mniejsza… Może jednak rodzice nas nie kochali? Sama już nie wiem co myśleć! Czuje się taka zagubiona i opuszczona przez wszystkich… Co jeśli Reker też mnie zrani i zostawi jak nic niewartego śmiecia? Po śmierci rodziców, nie potrafię sobie ułożyć życia i ciągle się czuję jakbym zawadzała całemu światu! Ciągle czuje ten chłód. Chłód, który miną na chwilkę, kiedy Reker mnie tamtej nocy przytulił po pocałunku, a tak znowu czułam się jakbym była zbędnym elementem układanki. Nie potrafiłam sobie ułożyć życia. Straciłam Alkatrasa, Blue może bardzo polubi tego całego wujka Rekera, a on mnie zostawi i z siostrą znowu zostaniemy same. Nikt nas nie chce i taka jest prawda, bo przecież po co przygarniać sieroty? Obce bachory, które „pewnie” i tak wyrosną na dziadostwo? Tak większość ludzi niestety uważa… A ten cały Maks pewnie żartował… Już nie wierzę w żadne słowa obcych ludzi! Czy wierzę Rekerowi? Mam mętlik w głowie! Poczułam że po policzkach spłynęły mi łzy. „Mogłam zginąć z rodzicami” - pomyślałam załamana. I tak cały dzień kolejny zleciał mi nad smutnymi myślami oraz moimi „filozoficznymi” podejściami do życia, ale załamka była nadal niezła. Reker tym razem przespał cały dzień i noc, a ja po raz kolejny nie spałam, tylko piłam kawę, nic nie jedząc, gdyż każdy możliwy pokarm nie chciał mi przechodzić przez gardło.
**
Następnego dnia o godzinie 9 rano, Reker zaczął się znowu przebudzać, lecz jeśli mam być szczera, to wyglądał o niebo lepiej niż trzy dni temu! A kiedy jęknął cicho, wiedziałam ze to znak iż zaraz wróci mu pełna świadomość. Byłam wyczerpana, a właściwie to ledwie żywa, ale to nie pierwszy, ani nie ostatni raz kiedy nic przez kilka dni nie jem albo żyję tylko na samej kawie… Kiedy Reker otworzył oczy, uśmiechnęłam się radośnie, a on posłał mi już bardziej energiczny uśmiech.
- Jak się czujesz? - spytałam z troską.
- Lepiej niż wcześniej – westchnął – Ile spałem? - spytał.
- Cały jeden dłuuuugi dzień i noc – rzekłam spokojnie.
- Gdzie wujek Maks? - spytał.
- Nie było go tu… Starałam się zatrzeć wszystkie ślady jak na razie żebyś był bezpieczny – powiedziałam cicho i niepewnie, a wtedy usłyszałam za sobą głos owego wujka Rekera, Maksa.
< Reker? ;3 >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.