sobota, 17 czerwca 2017

od Irmy cd. Rekera

- A myślałam już że tylko Ty będziesz mieć mój numer – powiedziałam z lekkim uśmieszkiem i zapisałam jego numer w swoim telefonie.
- Nie zrobił bym czegoś takiego – odparł rozbawiony i otoczył mnie ramieniem, co mnie zdziwiło ponownie i właściwie gapiłam się na niego, a on tylko sprzedał mi zęby w uśmiechu i zaczął patrzeć zza okno. Staliśmy w korkach troszkę, ale w sumie nawet się przyzwyczaiłam do takiej bliskości chłopaka, a gdy sobie przypominałam jak mnie wziął wtedy, w pokoju na ręce… Myślałam że wtedy serce wyskoczy mi z klatki piersiowej i zaraz przy nim spalę się zamiast na buraka, to obrócę się w popiół… Nie wiem co on robił, ale jakoś tak na mnie działał że ciężko mi było wykrztusić zdanie! Ta jego pewność i siła, której ja nigdy nie miałam… Był jakby moim całkowitym przeciwieństwem, bo ja zamartwiam się niemalże o wszystko, podczas gdy on się niczym nie przyjmuje i można by rzec że żyje pełnią życia, nie to co ja! Wiecznie pod kluczem i sprawdzana prze adopcyjnych rodziców, którym jak coś się tylko nie podoba, zamrażają mi konto, ale są głupi więc nie wiedzą że mam jeszcze jedno konto bankowe, które całkowicie sama sobie założyłam i tam zawsze przelewam wszystkie pieniądze które mi przelali, więc to ich „zamrażanie” jest całkowicie bez sensu, gdyż zamrażają po prostu puste całkowicie konto, a ja dalej mam dostęp do pieniędzy i dzięki boku że są aż tak głupi, że myślą że ja nie wiem że mają dostęp do tamtego konta, którego i tak nigdy nie sprawdzają, bo są tępi! Myślą że jak mają kasę, to mogą wszystko, tyle że potrzeba jeszcze sprytu i rozumu, którego oni za grosz nie mają! Wracając jednak do rzeczywistości… Dotarliśmy do tego całego zoo, które przyznam że jest przecudowne i wielkie! Świetnie się tam z Rekerem bawiłam i muszę przyznać, że przy nim czułam się jakbym odżyła! Później poszliśmy na obiad do MacDonalda, a mianowicie wzięliśmy sobie po Tortilli z kurczakiem oraz frytki z pepsi. Po skończonym „obiedzie”, skierowaliśmy się do luna parku, gdzie przejechaliśmy się paroma kolejkami, a Reker jeszcze zaciągnął mnie na najszybszą i najbardziej zakręconą ,przez co myślałam że na zawal padnę, ale było i tak super! Jedliśmy watę cukrową, strzelaliśmy z pistoletów na wodę i wszystko! No mówię wam z takim facetem tylko się bawić i przytulać! Co?! Irma wróć… Zganiłam się w myślach i tak w sumie cały dzień spędziliśmy w luna parku. Kiedy byliśmy już bardzo zmęczeni, poszukaliśmy jakiś znowu drogi hotel i pojechaliśmy tam taksówką, którą znowu zamówił nam Rekuś. Boże ja nawet myślę o jego imieniu zdrobniale! Co ten tym mi robi, ja się pytam?! Mniejsza… Znaleźliśmy słuchajcie jeszcze droższy hotel za uwaga…. Chwila prawdy… 700 tysięcy za noc!!! Tym razem jednak się powstrzymałam od myśli typu „Boże jak drogo”, tylko podreptałam za Rekerem, który otworzył mi drzwi jak dżentelmen pierwszy i weszliśmy do jeszcze piękniejszego apartamentu!
- Reker? - zaczęłam.
- Hm? - spytał tylko.
- Jesteś wariat! - stwierdziłam na co się zaśmiał, jak to miał w zwyczaju – Mówię serio! Wydałeś w sumie przeze mnie wydałeś jakiś milion trzysta sześćdziesiąt dziewięć tysięcy! - powiedziałam nieco przestraszona – Oddam Ci… - szepnęłam cicho jak myszka pod miotłom znowu.

< Reker? ;3 krótkie ale się poprawię! xdd >

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.