Spojrzałam na zegarek, który wskazywał godzinę 7:28. Sama nie wiem ile jechailśmy bo większość podróży spałam. Rodzice byli pochłonięci rozmową a Meggie jak to zawsze, grała na telefonie. Przeciągnęłam się ospale i zerknęłam na przyczepę z Izelem przez tylne okno samochodu. Gdy moja mama zorientowała się, że już nie śpię, odwróciła się w moją stronę i powiedziała radośnie
- Za około dziesięć minut będziemy na miejscu moja droga.– Uśmiechnęła się do mnie, lecz uśmiech zszedł z jej twarzy dość szybko gdy zauważyła, iż moja siostra gra ciągle na telefonie.
- Meggie może odłożyłabyś na chwilę tą komórkę i porozmawiała ze mną?- Westchnęłam -Za niedługo nie będziesz miała na to okazji, ponieważ ja tam na trochę zostaję-
- Słucham? - Zapytała, wyrwana ze świata Internetu. - Nie usłyszałam, możesz powtórzyć? - Spojrzała na mnie.
- Porozmawiasz ze mną? - Westchnęłam po raz drugi.
- Jasne. - Uśmiechnęła się i odłożyła telefon.
- Jak już wrócicie do domu to obiecaj mi, że będziesz się dobrze uczyć i pomożesz mamie. - Powiedziałam pełna nadziei, iż siostra mi obieca.
- Oczywiście, a jak wrócisz to będę mogła pojeździć na Izelektorze? - Jej oczy zaczęły się prawie świecić.
- Jeżeli dotrzymasz obietnicy to tak. - Zaśmiałam się pod nosem.
Naszą rozmowę przerwał tata, mówiąc o zauważonej przez niego akademii. Natychmiast przywarłam do okna obserwując wszystko co znajdowało się w tej okolicy.
- Mamo, oni chyba mają tor crossowy. - Powiedziałam zachwycona.
- Bardzo prawdopodobne, cena nie była niska, więc liczę, że będą tu dobre warunki.- Powiedziała nadzwyczaj poważnie.
- Nie przesadzaj, nie było aż tak drogo. A poza tym, nie przyjechałam tutaj rozmawiać o cenie tylko, żeby rozwijać swoją pasję. - Przewróciłam oczami.
- Demi ma rację. Nie mąć jej w głowie. - Bronił mnie ojciec, parkując samochód na wolnym miejscu. Gdy pojazd w końcu się zatrzymał, wyskoczyłam z niego jak poparzona. Ruszyłam szybkim krokiem w stronę przyczepy a następnie, otworzyłam ją.
- Mój kochany Izelek.- Odwiązałam konia. -W końcu rozprostujesz nogi.- Powiedziałam, wyprowadzając wałacha z ,,więzienia''.
- W takim razie my idziemy do biura a ty zaprowadź go do stajni.- Odparł ojciec a ja skinęłam głową na znak zgody. Ruszyłam z moim końskim przyjacielem w stronę stajni, przyglądając się wszystkiemu dookoła. W momencie gdy weszłam do dość sporego budynku, niemalże zemdlała.
- O Jezu. - Mówiłam do siebie. - Jeszcze nigdy nie widziałam tak cudowniej stajni. - Zanim zrobiłam krok do przodu, zerknęłam jeszcze na wielka krytą halę do, której drzwi były otwarte. Gdy emocje ze mnie trochę wyparowały, powlekłam się dalej. Po chwili stanęłam przed boksem z tabliczką na , której było napisane imię mojego wałacha. Zadowolona otworzyłam drzwiczki i wprowadziłam konia. Niedługo po tym usłyszałam za sobą czyiś głos.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.