Rick zdecydował że napije się kawy. Przeszłam do kuchni i wyjęłam pudełko z ziarnami. Chłopak odmówił mleka i cukru do napoju bogów. Westchnęłam cicho i skończyłam przygotowywanie jego kawy, do mojej dodałam nieco karmelu. Przyniosłam mu ją, siadając na przeciwko niego i pociągnęłam łyk. Siedzieliśmy w ciszy, którą przerywało tylko siorbanie kawy.
- Jak to jest? - wypaliłam, przerywając niezręczną ciszę. Rick spojrzał na mnie jak na tępaka, unosząc brwi. - Jakie to uczucie trzymać broń w dłoni? - poprawiłam się. Zauważyłam że w oku chłopaka błysnęła wściekłość. Może nie powinnam była wypalić tak prosto z mostu? Zdziwił się, dosyć porządnie. Uśmiechnęłam się tylko, wskazują na laptopa.
- Internet. - wzruszyłam ramionami, czekając na jego dalsze reakcje. Westchnął, pociągając łyk kawy, zrobiłam to samo, mój napój powoli stygł.
- Nie odpowiedziałeś na pytanie... - burknęłam po chwili z lekką irytacją. Chłopak przewrócił oczami i zbył mnie, unikając tematu.
- Jakby to było normalne uczucie to każdy miałby broń i wszyscy zabijali by się na ulicy .- spojrzałam na niego z irytacją. - A więc? - zapytałam, z niewielkim naciskiem.
- Adrenalina... To raczej przeważające uczucie, tak samo jak strach. - spojrzałam na niego ze zdziwieniem. Powtórzyłam ostatnie słowo, słysząc niedowierzanie we własnym głosie. Odgarnęłam włosy do tyłu, przewiercając chłopaka wzrokiem.
- Tak. Ta przerażająca świadomość że jedna kłótnia może doprowadzić do takiej desperacji jaką jest strzał. I nie mówię tu o samobójstwie.
- A o czym? - podniosłam wzrok znad kawy, która nagle stała się najbardziej interesującym tworem otoczenia. Tenebris oddychała równomiernie, świadczyło to o tym że psina śpi od dłuższej chwili.
- Morderstwo. Kiedy uświadamiasz sobie że gdzieś na świecie jest ktoś kto cię nienawidzi bo pozbawiłeś go ukochanej osoby, jego sensu życia. - spuściłam wzrok, nie wiedząc co powiedzieć. Powiedział to beznamiętnie, ale i tak czuć było tu... uczucia? Bardziej zawiedzenie. Westchnęłam, znowu wbijając wzrok w kawę i dłonie obejmujące kubek.
- Mówisz tak jakbyś dobrze znał te oba uczucia... - powiedziałam cicho, zastanawiając się nad sensem tego co chłopak powiedział. - Stratę i poczucie winy...
Nie odpowiedział nic, wstał gwałtownie i skierował się do wyjścia. Spojrzałam na niego zdziwiona, bojąc się że palnęłam coś głupiego.
- Powiedziałam coś nie tak? - zapytałam zmartwiona.
-Nie... To nie twoja wina... Zobaczymy się wieczorem? - zaproponował, uśmiechając się blado. Przyjęłam propozycję z dozą niepewności.
- Przygotuj się na niespodziankę. Ubierz się jakoś swobodnie - pożegnaliśmy się, odprowadziłam chłopaka wzrokiem i zamknęłam drzwi. Tenebris podniosła zaspaną głowę. Włożyłam oba kubki do zlewu i rzuciłam się na łóżko, zastanawiając się o co mogło mu chodzić. Wbiłam wzrok w sufit, po parunastu minutach leżenia i myślenia o niczym wstałam. Spoglądając do szafy szukałam w miarę ładnych dresów. Na dnie tego całego bajzlu, znalazłam morowe dresy, które założyłam zamiast czarnych spodni. Bluzkę zmieniłam na ciemny top. Zamiast ciężkich glanów wcisnęłam stare, znoszone trampki które już dawno powinny skończyć w śmieciach. Wyjęłam z szafy bluzę zakładaną przez głowę i rzuciłam nią na łóżko, na plecach było dosyć duże '83. Uśmiechnęłam się i pogłaskałam czarną kluchę po głowie. Zrobiłam sobie coś do jedzenia i zasiadłam przed laptopem, włączając sobie film. Gdy dobiegł końca, dochodziła już 16. Miałam jeszcze jakieś trzy godziny do spotkania z Rickiem. Wyjęłam z szuflady biurka stary szkicownik i ołówki. Włączyłam "Brother" od Needtobreathe i zaczęłam nucić, powoli rysując. Z byle jakich bohomazów powstała dziewczyna ze słuchawkami na uszach i łzami ściekającymi po policzkach. Zdecydowałam się na pokolorowanie słuchawek i zmazanie łez, zamieniłam je na farby za dziewczyną. Z efektu byłam zadowolona dopiero teraz. Dochodziła dziewiętnasta, wstałam od biurka i założyłam bluzę, wychodząc z pokoju. W kieszeni bluzy znajdował się dobrze znany mi nóż, tworzący przyjemny ciężar. Rick szedł gdzieś spiesznym krokiem, przywołał mnie gestem ręki do siebie. Podbiegłam do niego, otworzył drzwi i puścił mnie przodem. Uderzyło we mnie chłodne, wieczorne powietrze. Wzdrygnęłam się delikatnie ale po chwili przyzwyczaiłam się do chłodu. Rick zaprowadził nas na polankę, oddaloną od Akademii o dobre 20 minut drogi. Jego ręce cały czas znajdowały się w kieszeniach, teraz jednak wyjął jedną z nich, w której trzymał pistolet. Spięłam się, moja dłoń automatycznie zacisnęła się na rękojeści noża, który znajdował się już poza kieszenią. Popatrzył na mnie a potem na jego broń z uśmiechem. Może właśnie polazłam za jakimś psychopatą?
Riczu? Co to się to porobiło?( ͡° ͜ʖ ͡°)( ͡° ͜ʖ ͡°)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.