piątek, 17 listopada 2017

Od Ricka cd. Viktorii

- Czyli zrobiłeś to z przyzwyczajenia? - spojrzała na mnie podejrzliwie. Zmieniłem temat i przyśpieszyłem kroku. Po przyjściu do akademii, pożegnałem się po czym zniknąłem za drzwiami swojego pokoju. Nasypałem psu karmę po czym rzuciłem się na łóżko i prawie od razu zasnąłem.
***
Pusty, biały pokój, bez okien. W jednej ścianie drzwi, a naprzeciw nich krzesło. A na nim ja, przywiązany. Obok stoją ludzie w białych kitlach i coś we mnie wstrzykują. Widać ból, cierpienie i nienawiść.
Widzę to. Widzę jak umieram. POWOLI umieram.

Resztkami sił próbuję się wyrwać, ale... Nie mogę. Leki zaczynają działać. A ja nadal chce uciec, uciec jak najdalej ale nie mogę nic. Bo jestem tylko bezużytecznym śmieciem, mordercą. 
Próbuje walczyć, wmawiam sobie że mam dla kogo. Ale kłamię sam dla siebie. Nie mam nikogo dla kogo mógłbym żyć normalnie. 
Cierpienie to od teraz mój przyjaciel... On nigdy mnie nie opuści...
***
Obudziłem się, z tego koszmaru, cały zlany potem, . Nienawidziłem tego nawrotu wspomnień.
-Cześć Tajfun- uśmiechnąłem się kiedy pies zaczął lizać mi twarz.
-Znowu wracają te przeklęte koszmary...- usiadłem na łóżku i pogłaskałem psa. Spojrzałem na zegarek - siódma dwadzieścia. Wstałem, odświeżyłem się, spakowałem wszystkie rzeczy i poszedłem do szkoły po szybkiej kawie.
***
Pierwszą lekcją była matematyka. Przed chwilą zadzwonił dzwonek więc mimowolnie wszedłem do sali. Usiadłem w ławce na samym końcu i rozpakowałem się. W końcu przyszedł nauczyciel, przywitał się z nami po czym zasiadł do biurka zapewne przeglądając dziennik by za moment sprawdzić obecność. Tak jak myślałem, po chwili usłyszałem po kolei wyczytywane nazwiska, a do tego ponure "jestem" albo "obecny".
-Victoria Embress?- z zamyślenia wyrwało mnie wyczytywane nazwisko znanej mi dziewczyny. Rozejrzałem się po klasie i zauważyłem że jej nie ma. Zacząłem się zastanawiać co się stało że nie przyszła.
-Viktoria Embress!?- usłyszałem tym razem donośniej.
-Nie ma jej proszę pana- podniósł się jakiś blondyn.
-Wiesz może czemu?- nauczyciel podniósł się znad biurka.
-Ja nie ale pewnie Morgan wie- ocknąłem się gdy usłyszałem swoje nazwisko i zmierzyłem chłopaka wściekłym wzrokiem.
-No panie Morgan? Co pan ma do powiedzenia na ten temat?- zwrócił się do mnie przy okazji podchodząc bliżej mojej ławki.
-Nie rozumiem dlaczego jestem zamieszany w ten temat- wstałem i wzruszyłem ramionami.
-Ta, jasne. Powiedział ten co ostatnio cały czas chodzi za Viktorią i do tego ślini się na jej widok!- usłyszałem śmiech ten blondwłosego debila
-Nie prawda!- warknąłem lekko uderzając w ławkę.
-Spokój panie Morgan! Dostajesz naganę- wtrącił się nauczyciel.
-Co? Za co niby!
-Za namawianie do wagarów i niszczenie mienia szkoły, a teraz siadaj!- wrócił do biurka nauczyciel.
-Zajebiście- warknąłem siadając na swoje miejsce.
Ten szmaciarz już ma po szkole wpierdol.
***
Zadzwonił w końcu dzwonek na przerwę i wszyscy wyszli z klasy. Udałem się do szafki z zamiarem pójścia, po Viktorię jednak "ktoś" mnie zatrzymał.
-Uuu, a gdzie tak pędzisz, co? Do swojej Viktorii?- usłyszałem śmiech za plecami.
-Tak pędź do swojej dziewczyny, niech cię ucałuje na dobranoc- znów usłyszałem śmiech.
-Ona nie jest moją dziewczyną!- krzyknąłem odwracając się w stronę chłopaka.
-Aha, czyli friendzone? Jak przykro. W sumie to się jej jednak nie dziwie- wyszczerzył się.
-Zamknij się!- krzyknąłem i przygniotłem go do ściany.
-Bo co? W dupę mnie pocałujesz?- zaśmiał się- Nawet tego nie zrobiłbyś śmieciu
Przypomniałem sobie że ma jednak trochę racji i puściłem go niechętnie.
-Widzisz? Nie jesteś w stanie nawet się ze mną bić- zaśmiał się.
-A chcesz się przekonać?- warknąłem.
-Tak, czemu nie?- wyszczerzył się.
-To widzimy się po lekcjach za szkołą
-Będę czekał, chyba że wcześniej stchórzysz- zaśmiał się po czym wyszedł z pomieszczenia. Wróciłem do swojej szafki, odłożyłem plecak i przebrałem się. Wyszedłem z budynku i szybkim krokiem skierowałem się do akademii.
***
-Viktoria!- wołałem już od dobrych dwudziestu minut.- KUŹWA MAĆ, VIKA!- z sekundy na sekundę krzyczałem coraz głośniej. Po paru minutach otworzyła mi śpiąca królewna zawinięta jeszcze w koc.
-Szlag mnie kiedyś trafi.- warknąłem i wepchnąłem się do pokoju. Dziewczyna spojrzała na mnie zdziwiona.- Dostałem opierdol, że nie ma cię na lekcji, bo jakiś palant stwierdził że widział nas razem-
Dziewczyna zacisnęła dłoni w pięści i spojrzała na mnie.
-Na co czekasz szykuj się, fiza nam przepada!- warknąłem, na co Viktoria zmierzyła mnie wzrokiem ale szybko ocknęła się i zaczęła się błyskawicznie szykować. Usiadłem z boku czekając aż skończy i nieustannie wpatrując się w zegar.
***
-Zajebiście, przepadło nam dokładnie trzydzieści pięć minut lekcji- warknąłem zamykając swoją szafkę.
-No przepraszam bardzo! To moja wina że po mnie przyszedłeś dobrowolnie!- Viktoria przewróciła oczami.
-Kurwa, dobrowolnie? Dostałem naganę przez ciebie bo jakiś typ nas widział razem!- burknąłem. Vika w odpowiedzi tylko westchnęła.
-Nie wiem jak ty ale ja idę do kawiarni- rzuciłem do Viktorii i szybko się z nią pożegnałem. Wychodząc z budynku widziałem jak podchodzi do niej jakaś dziewczyna.
-Cześć Vika! Nie zgadniesz co się działo na matmie jak ciebie nie było! I wiesz że ma być bójka po szkole! - usłyszałem jeszcze po czym wyszedłem z budynku.


Riczu zjebł końcówkę za to drugą pod gwiazdkę czy jak to inaczej nazwać: akapit, wyszedł zajebiście. hehe. A winc Viczuuu? P.S. Za karę niech Riczu dostanie wpierdol he he xD

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.