wtorek, 4 lutego 2025

Od Juniper cd. Arthura

***
Staraliśmy się oglądać film ale ciągle czułam się rozproszona przez to jak blisko mnie był Arthur. Wyglądał na nieobecnego, nie wiem czy przez jego ogólne rozkojarzenie czy przez to że ciągle w jego krwi były procenty. Miałam już coś powiedzieć, otworzyłam nawet usta ale zamurowało mnie gdy chłopak też rozchylił swoje usta.
- Halo, ziemia do Arthura? - pomachałam mu dłonią przed twarzą, starając się opanować chęć przyłożenia mu w tę jego przystojną twarzyczkę. Dmuchnęłam lekko w stronę kosmyka włosów który opadł mi na twarz.
- Mogę? - spytał, podnosząc dłoń w kierunku moich włosów. Skinęłam głową, od razu żałując szybciej zgody. Delikatnym ale trochę niezgrabnym ruchem odgarnął rudy kosmyk, chowając je za uchem. Widać było że lada moment i straci równowagę i najpewniej by mnie przygniótł, jednak w ostatniej chwili odsunął się i z cichym stuknięciem wylądował na poduszkach. Parsknęłam głośno śmiechem, Arthur zawtórował mi.
- Dobra, dobra, ale opowiedz mi, co ja wczoraj odjebałem, że jestem w takim stanie. - chłopak starał się brzmieć poważnie ale sprawiło to tylko że bardziej zaczęliśmy się śmiać, zmieniając nie świadomie swoje pozycje ciała. A może i świadomie? Nie wiem kiedy moja głowa znalazła się praktycznie na klatce piersiowej Arthura.
- Cóż - chrząknęłam. - Wywijałeś nagi na stole, musiałam cię siłą odciągać od tłumu fanów. - parsknęłam głośno jak to mam w zwyczaju.
- Śliczne brunetki czy blondynki? - puścił mi oczko.
- Chyba raczej bruneci i blondyni - wybuchnęłam śmiechem, dodatkowo mina Arthura który był skłonny przez moment mi uwierzyć nie pomagała mi się uspokoić.  Arthur zamrugał kilkakrotnie, próbując przetrawić moje słowa.
— Żartujesz, prawda?
Posłałam mu niewinną minę, wzruszając ramionami.
— A wyglądałam, jakbym żartowała?
Zmrużył oczy i spojrzał na mnie podejrzliwie.
— Z tobą nigdy nie wiadomo.
Zaśmiałam się, ale Arthur nadal patrzył na mnie, jakby próbował ocenić, czy rzeczywiście poprzedniej nocy przeżył swoje wielkie „wejście w nową erę seksualności”.
— No dobra, no dobra — podniosłam ręce w obronnym geście, wciąż się śmiejąc. — Żadnych fanów, żadnych blondynów i brunetów. Ale musiałam cię prawie wynosić z baru, bo postanowiłeś rzucić wyzwanie barmanowi na pojedynek na shoty.
Arthur westchnął i przetarł twarz dłońmi.
— No i kto wygrał?
— Sądząc po twoim stanie? Zdecydowanie nie ty.
Chłopak jęknął i przewrócił się na bok, opierając głowę o poduszki. Przez chwilę leżał w ciszy, bawiąc się rąbkiem koca, który częściowo zakrywał jego tors. Ja też się nie odzywałam, choć wciąż czułam, jak jego ciepło promieniuje na moją skórę. Był blisko, może nawet za blisko, ale nie chciało mi się przesuwać.
— Czemu tu jeszcze jesteś? — zapytał nagle, a w jego głosie zabrzmiało coś, czego nie potrafiłam od razu rozgryźć.
— Bo ty ledwo kontaktujesz z rzeczywistością — odpowiedziałam, wywracając oczami. — A ktoś musi dopilnować, żebyś nie utopił się we własnym poczuciu upokorzenia. - westchnęłam. - A no i to moje mieszkanie.
— Wspaniale — mruknął, ale kącik jego ust drgnął w lekkim uśmiechu.
Znów zapadła cisza, ale tym razem nie była niezręczna. Słychać było jedynie cichy szum telewizora, który oboje dawno przestaliśmy oglądać. Arthur nadal bawił się materiałem koca, a ja zauważyłam, że jego dłoń co jakiś czas mimowolnie sunie po moim nadgarstku.
— Masz delikatną skórę — powiedział cicho, jakby do siebie.
Poczułam, jak robi mi się cieplej, ale nie byłam pewna, czy to przez słowa Arthura, czy przez to, że jego palce nadal leniwie kreśliły niewidzialne wzory na mojej ręce.
— Dzięki, codziennie się szoruję — odparłam, próbując rozładować napięcie.
Arthur parsknął śmiechem.
— No tak, higiena to podstawa.
Arthur wciąż leżał na poduszkach, patrząc na sufit jakby próbował złożyć w całość strzępki wspomnień z poprzedniej nocy. Ja natomiast nie mogłam skupić się na filmie, choć dźwięki z telewizora dalej wypełniały pokój. Czułam się dziwnie świadoma jego obecności – ciepła bijącego od niego, jego zapachu, powolnych oddechów, które unosiły i opadały jego klatkę piersiową.
— Myślisz, że mam problem? — odezwał się nagle, nadal nie odrywając wzroku od sufitu.
Zamrugałam, zaskoczona pytaniem.
— Problem?
— Z alkoholem — wyjaśnił, a w jego głosie zabrzmiała nuta zmęczenia.
Przechyliłam głowę, przyglądając mu się uważnie. Jego twarz była rozluźniona, ale coś w jego oczach zdradzało, że myślami jest zupełnie gdzie indziej.
— A myślisz, że masz?
Arthur westchnął i podrapał się po brodzie.
— Nie wiem — przyznał szczerze. — Wczoraj chyba nie chciałem wracać do pustego mieszkania.
Jego słowa zawisły w powietrzu, cięższe niż cała rozmowa do tej pory.
— No to dobrze, że wróciłeś tutaj — powiedziałam w końcu.
— Mogę zostać jeszcze trochę? - zapytał.
— Jeśli zaparzysz mi herbatę.
— Okrutna kobieta — mruknął, podnosząc się z westchnieniem.
Zaśmiałam się cicho, a on ruszył do kuchni, zostawiając za sobą ciepło i coś jeszcze – coś, co zostawiło delikatny ślad na mojej skórze, niewidzialne ślady jego dotyku.

Arciurze?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.