poniedziałek, 3 lutego 2025

od Arthura cd. Maddie

- Nie znam - stwierdziła. - Chociaż nie gwarantuje, że nie widziałam jej na ulicy. - Zamilkła, skupiając się na dopiciu swojego napoju, z takim zapałem, że po chwili słychać było tylko siorbanie. 
Delikatnie marszczyła brwi, prawie niezauważalnie. Jej twarz szybko przybrała jednak neutralny wyraz, a ja wzruszyłem ramionami i dokończyłem swój posiłek. 
- Jakie dalsze plany? - zapytałem, wycierając dłonie w chusteczkę. Z jej strony padło pytanie o godzinę; było koło południa. 
- Myślisz, że wybranie się na ostatnie zajęcia to dobry pomysł? - Uśmiechnąłem się nieco, zastanawiając się czy doradzić jej wbrew sobie, czy pogłaskać ją po głowie i powiedzieć, że nie ma po co. Padło na "udawanie chorej". Zapytała mnie także, czy ja mam zamiar wrócić na obiekt, na co odparłem przecząco. Mogłem wpaść do baru od razu po rozstaniu się z nią, ale od kilku dni odkładałem podjechanie na warsztat - a dziś jest świetna okazja, by wreszcie to zrobić. Poinformowałem ją, że właśnie tam się udam. 
- Podrzucić cię gdzieś? - zapytałem, zarzucając na siebie kurtkę i wyciągając z niej papierosy, wraz z zapalniczką. Dziewczyna wypaliła do przodu, idąc z telefonem przy uchu i ewidentnie będąc za coś korygowaną. 
Oparłem się o zimny samochód i dokończyłem papierosa, wygaszając go o rozmemłany od samochodów śnieg. 
- Nie zgadniesz. - Spojrzała na mnie.
- Tak szybko zadzwonili ze szkoły? - zdziwiłem się, choć nie byłem pewien, czy trafiłem. Kiwnęła głową, a ja poczułem satysfakcję. Zaproponowałem jej jeszcze raz podwózkę - nie chciałem, by zmarzła. I była na tyle intrygująca, że chciałem z nią jeszcze porozmawiać.
Odmówiła, dosyć stanowczo, po czym obróciła się na pięcie i odeszła.
Otworzyłem drzwi Impali i wsiadając, potarłem o siebie ręce, wyklinając się w duchu za brak rękawiczek. Silnik wydał z siebie charakterystyczny dźwięk przy odpalaniu; uśmiechnąłem się. 
    Do warsztatu dotarłem równo z końcem piosenki, która akurat leciała w radiu. Zaparkowałem pomiędzy dwoma dostawczakami i wysiadłem z auta, ślizgając się na oblodzonym asfalcie.
- Cześć Szefunciu! - Podniosłem głos w stronę starszego mężczyzny, który nie odwracając się w moją stronę, podniósł rękę ze skręconym papierosem w geście przywitania. - Gdzie mogę wjechać? - Ponownie nie odezwał się, wskazał tylko wolny podnośnik i pomachał, że mogę wjeżdżać. 
Cały czas w głowie miałem poranną sytuacje. Kim do cholery była ta kobieta i o co w sumie w tym wszystkim chodziło?
W tle leciała jakaś popularna piosenka, szybko zagłuszona przez dźwięk odpalanego silnika. Podniosłem głowę, właściwie odruchowo, nie miałem na celu podglądać. Przy szefie stała młoda, naprawdę urodziwa kobieta. Zdecydowanie mogła pochwalić się wdziękami; wyraz jej twarzy wskazywał jednak na zniesmaczenie. Byłem prawie pewien, że szefunciu ma taki sam problem z utrzymaniem kontaktu wzrokowego, jak ja z odwróceniem się teraz.
Zaśmiałem się w duchu, wiedząc, że kobieta będzie temat wśród mechaników przez najbliższe kilka godzin.
Maska trzasnęła, ze znajomym kliknięciem na końcu. Podziękowałem szefowi i praktykantom za użyczenie stanowiska i poprosiłem o wysłanie kwoty, którą mam do spłacenia. Zawahałem się jeszcze, czy nie zapalić, ale zimno skutecznie odradziło mi tego pomysłu. Zapakowałem się do auta i wyjechałem z warsztatu w stronę akademii. 
    Przebrałem się w wygodniejsze (i cieplejsze) ubrania i rozłożyłem się na kanapie, otwierając zimnego energetyka. Przeglądając sociale, mignął mi post promujący akademie. Kliknąłem w niego, marszcząc brwi. Kojarzyłem babkę ze zdjęcia - to ta instruktorka, która posadziła mnie jakiś czas temu na Pierniczka. Poczułem jakieś dziwne ukłucie zazdrości, widząc, jak te osoby na filmikach świetnie sobie radzą i wcale nie wyglądają na przerażone; prawie tak, jakby sprawiało im to radość.
Niewiele myśląc, wyłączyłem telefon i wstałem, szukając swojej koszulki termicznej. Uraczyłem się także dwoma bluzami i flanelą z futerkiem, która akurat była pod ręką. Z szuflady odgrzebałem całkiem ciepłe skarpetki, które chyba komuś przez przypadek zawinąłem, bo nie byłem w stanie uwierzyć, że kiedykolwiek takie miałem. Udało mi się także znaleźć nawet ciepłe spodnie, których nie było mi niesamowicie żal upaćkać, w razie gdybym musiał ratować swoje życie przed przerośniętymi psami.

Dotarłem do stajni, w której niedawno jeszcze kacowałem i odpokutowywałem swoje grzechy, siedząc na Pierniczku i modląc się, by zejść. Znalazłem wzrokiem wejście do kantorka, skąd dochodziły mnie stłumione rozmowy.
Zapukałem do drzwi i po aprobacie, uchyliłem je.
- Witam. - skinąłem głową. - Teller Arthur. - Podałem rękę wpierw kobiecie, następnie mężczyźnie, który zrobił to dużo pewniej, niż ona.
Zachęcono mnie gestem, bym usiadł i rozwinął swój problem. Siadając na krześle, straciłem jakikolwiek rozum i wypaliłem, że chce nauczyć się jeździć i przestać bać się koni. W oczach mężczyzny pojawiły się iskierki rozbawienia; ugryzłem się w język, nie chcąc odżałować swojej decyzji o treningach.
- Rozumiem, że nie uczysz się tutaj? - pokręciłem głową, dodając, że mieszkam tu i dorabiam w barze. Zapisała coś w notatniku po czym zaproponowała mi kilka stałych godzin w tygodniu. Wstępnie się zgodziłem.
    Praktycznie trzasnąłem za sobą drzwiami, wychodząc i wyciągając natychmiast papierosa z paczki. Wyszedłem poza teren stajni i rozpocząłem walkę z zapalniczką. Wlepiałem wzrok w iskierki, które nie chciały zmienić się w ogień i ukoić mój głód nikotynowy.
Moją desperacką próbę zapalenia przerwało wpadnięcie na kogoś, kto natychmiast odskoczył i zaklął pod nosem. Podniosłem głowę, by ujrzeć Maddie, całą od kurzu, z kolejnym plastrem na brodzie i dłońmi zaciśniętymi w pięści. Jej twarz nieco złagodniała, tak samo jak cała postura, widząc chyba znajomą już jej twarz.
- Daj mi swój numer. - Wypaliłem w jej stronę, wrzucając zapalniczkę do kieszeni i wyciągając kolejną, nieco bardziej zmaltretowaną życiem. - Idę się napić. - Dodałem, wreszcie zapalając tego cholernego papierosa. W głębi serca liczyłem, że dziewczyna zgodzi się, by napić się ze mną. 

Maddie?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.