Nie pij, mówił. Nie przeklinaj, mówił. Może jeszcze mi powie, żebym się nie biła?
Kangee jeszcze ponad roku temu był inny i takiego go polubiłam. Pozwalał mi na wszystko: mogłam pić z nim whisky, które spożywał każdego wieczora przed telewizorem, oglądając mocne filmy akcji, mogłam z nim swobodnie rozmawiać i używać niecenzurowanych słów, gdy opisywałam innych ludzi lub frustrujące sytuacje. Mogłam nie istnieć wśród ludzi, tylko walczyć na ringu i z tego się utrzymywać. Mogłam siedzieć w ukryciu przed światem i trenować. Czytać, grać, tworzyć. Niestety coś mu się nagle zmieniło.
Załatwił mi jakiegoś psychologa, który miał naprawić „moje życie” – dopiero po kilku spotkaniach zrozumiałam, że według nich miałam problem z emocjami oraz stosunkami międzyludzkimi. Gdyby chodziło o moje zdanie, moje życie byłoby normalne i takie jakie być powinno. Jednak nie – kazali zamieszkać samej, załatwili pracę i stwierdzili, że konie pomogą mi w terapii.
Mają szczęście, że lubię zwierzęta – dlatego się zgodziłam.
~*~
Spojrzałam w lustro, które miało pęknięcie u góry, przez co przecinało czubek mojej głowy na dwie krzywe części. Moje odbicie wskazywało na to, że niedawno wyszłam z ringu – tym razem jako zwycięzca. Starsza o dwa lata dziewczyna nie potrafiła się bronić przed kopnięciami, chociaż miała mocne i szybkie ciosy pięścią. Rozwaliła mi dolną wargę i nabiła siniaki na prawym przedramieniu, ale to ja wygrałam pieniądze i tapeta na twarzy na chwilę przestała mi przeszkadzać. Zakleiłam jeszcze ranę na wardze plastrem i wyszłam do baru – chciałam opić moje zwycięstwo czymś mocnym.
Celt Pub – byłam raz i zamierzałam wrócić. Ten wystrój, ta aura – brakowało jeszcze, abym się obwiesiła celtycką biżuterią, ale nie dziś. Potrzebowałam tylko i wyłącznie mocnego drinka na bazie whisky i chociaż nie cierpiałam przebywać wśród innych istot mojego gatunku, po zakończonych walkach potrzebowałam tego. Działało to na mnie jak oblanie lodowatym prysznicem po mocnej drzemce.
Napój podał mi wysoki chłopak z blizną na brwi. Nie pamiętałam go, jednak ostatnio tutaj byłam dawno temu, więc nie zamierzałam się nad tym zastanawiać. Bar stał jak stał, personel może się zmieniać w każdym momencie. Ważne, aby dali mi to, czego chciałam, a blondyn z kolczykami w uchu podarował mi wspaniały napój – teraz mogłam się rozkoszować nie tylko wygraną na polu bitwy.
Z czasem do samotnej kobiety, która często w barach stanowiła smakowity kąsek dla samotnych mężczyzn, dosiadł się starszy anglik, który miał delikatny akcent. Był starszy ode mnie na pewno z dziesięć lat, a jednak dotrzymywał mi towarzystwa w rozmowie niczym rówieśnik. Na początku niechętnie rozpoczęłam tematykę alkoholi, ale z czasem gdy whisky mnie powoli rozluźniało, było mi obojętnie, o czym rozmawialiśmy. Jak już mówiłam, takie sytuacje dla introwertyka po walce działają orzeźwiająco.
Noc miała się zakończyć normalnie – wypity drink i powrót do domu, niestety los ponownie stwierdził, że sobie ze mnie zadrwi. W lokalu było spokojnie, do momentu, w którym pijany mężczyzna nie zaczął panoszyć się przy jednej kobiecie, która przyszła tutaj z mężem. Zaczęło się od wyzwisk i napiętej atmosfery i wkrótce miała się odbyć walka pomiędzy dwoma samcami, konkurującymi o samicę: jeden chciał jej serca, a drugi ciała.
Ich los, w tym mój, potoczył się inaczej w momencie, w którym pijak złapał moją szklankę, a następnie rozbił ją o blat, wylewając na mnie mojego drinka. Wymierzył w kierunku mężczyzny szkło w dłoni, był zajęty kobietą, którą chciał zdobyć, a mężczyzną, który ją bronił, dlatego nie zauważył, kiedy ze złością zamachnęłam się pięścią i uderzyłam go w bok głowy. Cios był na tyle silny, aby zwalić go z nóg, ale on był na tyle przyćmiony alkoholem, że nie poczuł bólu i szybko wstał. Zamachnął się kawałkiem szła, a ja zakryłam twarz dłonią, w efekcie dostając głęboką ranę po wewnętrznej stronie. Poczułam znajome ciepło, które zawsze towarzyszyło mi na ringu.
Złapałam go za nadgarstek i wykręciłam mu rękę, co poskutkowało tym, że wypuścił broń. Następnie złapałam go za tył głowy i uderzyłam nim o blat. Chciałam kontynuować tą walkę, ale ochroniarze mnie powstrzymali.
Wyprowadzili krwawiącego z czoła mężczyznę. Mnie również za chwilę kazaliby wyjść, jednak potrzebowałam jednej rzeczy.
- Macie tu jakąś apteczkę? – zwróciłam się do barmana. Moje ręka była cała we krwi, która skapywała już na podłogę. Sprzątaczka będzie miała co robić, jeśli za chwilę nie zatamuje rany.
Arthur?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.