piątek, 18 października 2024

Od Flynna cd. Anthony'ego

 - Dzięki, ale akurat rozpakowywać się w tutejszej siodlarni nie zamierzam. Lubię wozić ze sobą sprzęt, nawet jeśli czasami chce mi się na to narzekać, bo jest gorsza pogoda czy cokolwiek. I czym dokładnie jest “HF”? - Flynn zrobił w pewien sposób uroczą minę podczas przekrzywiania głowy w wyrazie głębokiego niezrozumienia połączonego z prawdziwym zaciekawieniem.

- Milky Way. Krowa. Moja klacz. - Anthony zamachał uwiązem z lekkim zniecierpliwieniem. - To jak?

- Możemy iść. Mój koń jest aktualnie derkowany, a i tak stoi w izolatce, więc jest w większości czysty… Tak sądzę. W to chce przynajmniej wierzyć. - Zaśmiał się pod koniec Fitz, wspominając wcześniejsze wyczyny Bucka, którymi jednak się nie podzielił z nowo poznanym towarzystwem. - Ta dziewczyna to twoja…?

- Siostra. - Wyjaśnił starszak, machając między sobą a rudą dłonią w bliżej nieokreślonym geście, który zapewne miał naśladować migami jakąś nić pokrewieństwa. 

  Gdy Flynn się skupił i zmrużył oczy, zaczął dostrzegać coraz więcej podobieństw między dwójką rodzeństwa, zwłaszcza gdy tamta zaczęła się do nich zbliżać w zastraszającym tempie niczym huragan. Dziewczę przedstawiło się tak samo wyraziście, aczkolwiek zdawkowo jako Mallory… Nawet tonację głosu mieli zbliżoną podczas wykonywania tego typu czynności, co tylko dodatkowo potwierdziło wcześniejsze słowa Anthony’ego. Świat znajomości Fitza stał się o nich mimo wszystko na pewno bogatszy, jeszcze zanim wyruszyli dalej w podróż…

  Podczas wcale nie tak krótkiego spaceru we trójkę zaczęła siąpić ze stalowoszarego nieba pierwsza mżawka, mocząc im włosy oraz ubrania, w niektórych częściach bardziej lub mniej. Chłód docierał wówczas głębiej pod cebulowo jesienne warstwy ochronne z dresów czy innych spodni, a do butów poprzyklejało się trochę więcej pożółkłej trawy zmieszanej z błotem. Zaczerwienione policzki oraz czubki nosów młodych wędrowców zaczęły być przyćmiewane tylko przez ulatujące obłoczki pary, jakie tajemniczo otaczały ich twarze. Przypominało to trochę palenie, przynajmniej tak to się Flynnowi zawsze kojarzyło. W międzyczasie chłopak zdążył się trochę więcej dowiedzieć o współtowarzyszach; wybiórcze zainteresowanie Mallory tematem koni czy fakt, że akurat dzisiaj przyjechali jej samochodem (zdążyła bratu to dwa razy wypomnieć, jakby jednak próbował to wyrzucić z pamięci). Byli na swój sposób interesujący, więc chłopak skupił się na rozmowie z nimi, nie wędrując nigdzie myślami ani nie zastanawiając się za bardzo nad niczym, a zaczynał być poważnie głodny. Płatki z mlekiem wołały z pickupa o pomstę. Może naprawdę lepszy był ten hot dog? Akurat dzisiaj Flynn miał bajeczną ochotę na durną limitowaną edycję Frosted Mini Wheats o smaku pumpkin pie spice niczym prawdziwa jesieniara. Jakby tego było mało, to akurat te płatki były w kształcie poduszeczek, więc miały u niego dodatkowe punkty.

- Krowa nie powinna stać tam, gdzie zwykle? - Mallory przerwała pogaduszki, skupiając zebranych z powrotem na zadaniu.

- Nie o tej porze roku. Ostatnio zrobiła się wybredna co do miejscówek.

- Bawi się w chowanego? - Podsunął mu Fitz z głupkowatym uśmiechem. 

- Można tak powiedzieć.

  Czarno biała sierść zamajaczyła na horyzoncie jako plama… A potem z bardzo dużą prędkością ta sama mozaika czerni oraz bieli zaczęła galopować w przeciwną od nich stronę, brykając po drodze wesoło, pozbawiona obowiązków ludzkich właścicieli.


Anthony?


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.