- Nie ma za co, bezimienna tajemnicza wojowniczko w Celcie – powiedział barman, na co odsunęłam szklankę od ust, próbując się nie zaśmiać. Otworzyłam usta, aby odpowiedzieć, ale został odciągnięty przez swoje obowiązki. Spojrzałam na alkohol w szklance i się lekko uśmiechnęłam. „Wojowniczka”, podobało mi się. Dotąd tylko wuj potrafił mnie tak nazwać. Pierwszy raz, kiedy to zrobił, strzeliłam do napastnika w nogę. Uśmiał się, kiedy zrozumiał, że nazywanie mnie małą dziewczynką, która zrobi sobie krzywdę pistoletem tylko mnie rozjuszy i jeszcze z większą zaciętością strzelę. Takie podpuszczenia były dla mnie paliwem. Nawet cios w dzisiejszej walce pomógł mi ją wygrać.
~*~
Blask lamp na moment mnie oślepił. Do moich uszu dobiegł głośny ludzki gwar, składający się głównie z radosnych, bojowych okrzyków. Na ringu stała już dziewczyna z Meksyku, bokserka z pięcioletnim doświadczeniem o włosach ciemnych jak atrament i oczach zimnych jak lód. Wbijała we mnie swój wzrok niczym szpilki. Moja przeciwniczka była gotowa; ja również. Na dźwięk startu ruszyłyśmy w swoją stronę.
Miała mocne i szybkie ciosy. Moje kopnięcia uderzały o jej przedramiona, kiedy kryła twarz. Napięła się i nie ruszała z miejsca. Czekała na odpowiednie momenty, aby uderzyć pięścią owiniętą w bandaż. Unikałam jej ciosów: cofałam i schylałam głowę, a jej ręka świstała mi nad lub przez twarzą. Wiedziałam, że jeśli dostanę, może mnie ogłuszyć. Przez pięć lat uderzała nie tylko w worek bokserski, a jej dłonie były twarde. Dłoń od zaciskania w pięść poszerzyła się, a z każdym treningiem jej siła ciosu wzrastała.
Ścięłam ją z nóg i gdy chciałam dopaść do jej twarzy, okazało się, że na leżąco również może wykonać mocny cios, ignorując ból z tyłu jej głowy, który pojawił się przy uderzeniu o twardą powierzchnie. Skierowałam się do niej z takim impetem, że nie zdołałam zrobić uniku i uderzyła mnie prosto w szczene, odpychając na bok.
Lekko mi zaszumiało, kiedy na klęczkach powstrzymywałam się od łez.
To samo czułam… kilka dni temu? Tygodni? Chwilowa bezsilność i poczucie bezradności. Wiesz co masz zrobić, wiesz do czego dążysz, wiesz czego potrzebujesz i czego pragniesz. Cel jest prosty, a jednak na drodze pojawia się przeszkoda – społeczeństwo. Ludzie, zbici w jedność i będącymi jednym wielkim organizmem, żyjącym na konkretnych zasadach, sugerującym ci, że twój tok myślenia jest błędny. Mylisz się i powinien to zmienić, nim będzie za późno. Twoje uczucia nie są ważne, bo jeśli chcesz należeć do społeczności, musisz przestrzegać kilku zasad. A nawet jeśli nie chcesz do nich należeć, będą cię namawiać, abyś dołączył.
W takich momentach, kiedy patrzę bezsilna na ścianę i wiem, że nie pasuje do społeczeństwa, mówię sobie, że nie będę płakać. Nigdy nie będę płakać, że tutaj nie pasuje.
Tak samo nigdy nie będę płakać, kiedy dostanę cios.
Meksykanka wstała i ruszyła do mnie. Była mistrzynią boksu, ale została zrzucona z piedestału, kiedy zbyt wysoko zadarła nos. Była pewna swej wygranej, tak jak teraz. Wystarczyło poczekać, klęczeć i czekać, aż podejdzie wystarczająco blisko… aby podciąć jej nogi i skoczyć jak wilk do gardła sarny.
~*~
Spojrzałam na whisky, w którym odbiło się moje krzywe oblicze. Plaster na wardze, na brwi, na szczęce i masa tapety na policzku, aby przykryć siniec. Meksykanka mocno uderzyła i podejrzewam, że gdyby uderzyła mnie stojąc na nogach, nie wyszłabym do klubu z opuchlizną na twarzy.
Whisky przyjemnie rozgrzewało moje gardło, tym jednak razem zamierzałam zostać przy jakichś trzech drinkach.
Barman o ładnym imieniu w dalszym ciągu obsługiwał klientów, nie mając czasu do mnie podejść. Obsłużyła mnie jego koleżanka, która dolała mi whisky i dorzuciła lód. Tym razem siedziałam sama, nikt nie podszedł do kobiety w plastrach na twarzy. A może pamiętali kto ostatnio rozbił pijakowi czoło? Na jego wspomnienie spojrzałam na rękę. Zabandażowana w pośpiechu nie była nawet dobrze związana, dlatego musiałam ją poprawić.
- Jak ręka? - usłyszałam znajomy głos. Podniosłam wzrok na blondyna o ładnym uśmiechu. Patrzyło mu dobrze z oczu, a kiedy się pytał o ranę, brzmiał, jakby naprawdę go to interesowało.
- Goi się - zamknęłam dłoń, kładąc ją na blacie i skupiając się na swoim drinku. - Nie było potem żadnych problemów? - zapytałam, mając na myśli bójkę z moim udziałem. Mężczyzna w tym czasie wycierał szklanki i chował je pod blat.
- Z tego co mi wiadomo, było spokojniej niż zwykle - pokiwałam głową.
Poczułam na sobie spojrzenie. Ktoś mi się przyglądał, a kiedy odwróciłam wzrok i moje spojrzenie napotkały Japonkę, szepczącą coś do drugiej, rozpoznałam te dwie dziewczyny. Musiały być chyba stałymi klientkami, skoro widziałam je tutaj ponownie.
- Arthur - odwróciłam głowę w przeciwną stronę od Japonek, przyglądając się trunkom na ścianie. - Mają cię na oku dwie dziewczyny. Nawet zakładały się, która cię pierwsza poderwie - powiedziałam z uśmiechem i lekkim zażenowaniem. Czy ludziom na tym świecie na prawdę tak bardzo się nudzi, że zakładają się o coś takiego?
Barman nie mając zamiaru zdradzić naszego tematu, nie spojrzał na dziewczyny, chociaż na pewno widział je kątem oka. Skupiony na polerowaniu szklanek odparł, że ma doświadczenie z takimi paniami. Zaśmiałam się krótko, domyślając się, że podoba mu się ta sytuacja. Cóż, z mojej strony to wyglądało tak, że gdybym miała popcorn, z chęcią bym obstawiała jak się potoczą losy tej trójki. Najwyraźniej musiało mi się nudzić jak reszcie społeczeństwa!
- Czasem kobiety nie mogą się oprzeć - stwierdził, na co mu przytaknęłam.
- Prawda. Czasem robią takie głupie rzeczy, a potem płaczą - położyłam rękę na czole, jakby zażenowana głupotą płci damskiej. Przecież bez powodu nie wymyślają telenoweli, w których rozbrzmiewa znane "ale ja go kocham!".
- Brzmisz jakbyś miała w tym doświadczenie - powiedział lekkim tonem, podejmując temat, na co uśmiechnęłam się szeroko i spojrzałam mu prosto w oczy.
- Ojjjjj taaak - przeciągnęłam słowa. - Uczę się na błędach innych, przez co sama nie odczuwam pożądania. Chore, nie? - odsunęłam się do tyłu na krześle i wypiłam whisky. Stuknięcie szklanką o blat miało oznaczać nie kontynuowanie tego tematu; w rzeczywistości nie lubiłam go podejmować, a terapeuta o tym wiedział i nie zamierzał iść mi na rękę. - W każdym razie, założyły się chyba o dwadzieścia dolarów, więc jak ci się nudzi, też możesz z tego skorzystać. Nalejesz mi? Ostatnia szklanka i wracam. Jutro mam zajęcia w nowej szkole czy czymś tak - przetarłam twarz dłonią, zapominając o ranie na brwi, którą Meksykanka mi zrobiła w obronie, gdy zaczęłam ją dusić.
Arthur?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.