Strony

środa, 25 stycznia 2017

od Triss cd. Viktorii

-Amor, dzisiaj jedziemy zawody…- przywitałam się z ogierem.
Parsknął i położył uszy po sobie. Przewróciłam oczami i podeszłam do niego bliżej. Podałam mu marchewkę i założyłam kantar. Dostrzegłam mnóstwo sklejek na jego grzbiecie.
-Super. Będę cię czyścić z pół godziny, jak nie więcej.-mruknęłam i wyprowadziłam wielkopolaka z boksu.
Uwiązałam go, po czym chwyciłam plastikowe zgrzebło i mocno przejechałam nim po szyi konia.
-Wiesz, że przyjechało kilka nowych osób? Vicz pewnie ze wszystkimi się już zapoznała…-westchnęłam i pogłaskałam skarogniadego po łbie.
Gdy czyściłam go pod popręgiem, kłapnął zębami i uniósł tylną nogę.
-Ej, bez przesady.-ostrzegłam i wróciłam do czyszczenia.
Wzięłam się za kopyta. Grzecznie podał mi przednią nogę, jednak napierał na nią całym swoim ciężarem.
-No weeeeeź…-jęknęłam.
Przeżyłam męczarnię, ale wyczyściłam wszystkie kopyta. AŁA, MOJE PLECY.
Po około trzydziestu minutach czyszczenia zabrałam się za ogon. Zaplotłam go w dobierańca. Grzywę splotłam w ciasne koreczki. Zawiązałam też czerwone wstążki na grzywie i ogonie, aby inni wiedzieli, że kopie… no i gryzie. Bo jak już jechać, to po całości, co nie?
-Okej, możemy jechać.-stwierdziłam.- Osiodłam cię na miejscu.
Zawinęłam jeszcze owijki na nogach konia i podprowadziłam go pod przyczepę.
-Wiem, że się w niej nudzisz i nie lubisz tam wchodzić, ale i tak rzadko jeździmy.
Koń stanął dęba i próbował się wyrwać, jednak trzymałam mocno uwiąz i przyciągnęłam łeb konia do siebie.
-Spokój.-mruknęłam.
Podeszłam ze spokojem do rampy, na co Pan Król Wszystkiego zaczął się cofać z łbem uniesionym jak najwyżej i uszami położonymi po sobie. Westchnęłam, po czym zrobiłam małe kółko i spróbowałam jeszcze raz. Każdy mały kroczek w kierunku „potwora” nagradzałam głosem i smakołykiem.
W końcu udało się. Wylewnie pochwaliłam konia i uwiązałam go. Sprawdziłam stan przyczepy, upewniając się, że nie zrobi sobie krzywdy. Załadowałam wszystkie potrzebne rzeczy i wyjechałam z Dressage Academy.
Po krótkim czasie byliśmy na miejscu. Zmarszczyłam czoło, gdy zobaczyłam, jak dużo osób przyjechało na zawody. Zaparkowałam w troszkę spokojniejszym miejscu i weszłam do konia. Powitał mnie tylko położeniem uszu po sobie. Dałam mu kawałek marchewki i wyprowadziłam z pojazdu. Wzięłam sprzęt i uwiązałam Amora, aby go osiodłać. Zarzuciłam na jego grzbiet granatowy czaprak, nieco jaśniejszą gąbkę i czarne siodło skokowe. Założyłam mu ciemnoniebieskie ochraniacze na wszystkie nogi. Jego tylne kopyto minęło o centymetry moją głowę.
-EJ! Co to ma być?- skarciłam konia i zabrałam się za zakładanie ogłowia.
Pojedynczo łamane wędzidło oliwkowe było już w jego pysku, przekładałam pasek potyliczny przez uszy. Szybko zapięłam podgardle i nachrapnik, po czym zaczęłam dopinać popręg. Koń bryknął, a do mnie podeszła jakaś dziewczyna z kilogramem tapety na twarzy.
-Po co chodzisz na zawody, skoro nie radzisz sobie z koniem?- prychnęła pogardliwie blondynka.- A jak zrobię tak…-pstryknęła palcami przed oczami mojego konia, który przerażony odskoczył do tyłu i stanął dęba.-No właśnie.- spojrzała na mnie ze sztucznym uśmiechem na twarzy.
-Beatrice, pani koń!
Przymrużyła oczy i wyciągnęła rękę, do której jakiś chłopak podał jej wodze. Chwyciła swojego siwego araba ubranego w wściekle różowy czaprak, nauszniki oraz ochraniacze tego samego koloru. Sama założyła różowy frak i bryczesy. „Zaraz się zrzygam od tego różu” pomyślałam.
-Ja przynajmniej umiem jeździć i na konia zapracowałam sama, a tobie pewnie tatuś kupił, co?- odgryzłam się, na co oburzona dziewczyna odwróciła się i poszła w stronę stajni klnąc pod nosem.
Zirytowana pogłaskałam Amora po szyi.
-Nie przejmuj się tą szmatą.-mruknęłam i poprowadziłam go na rozprężalnię.
Po kilku minutach stępa przeszłam do kłusa. Koń zagalopował i szarpnął łbem, ale usiadłam głębiej w siodle i zwolniłam do niższego chodu. Zauważyłam, że kilka osób przygląda się nam, postanowiłam to zignorować. Wsiadłam w siodło i dopasowałam ruchy ciała do konia. Bryknął lekko, co skwitowałam ściągnięciem wodzy. Pozostali jeźdźcy oddalili się na „bezpieczną odległość”. Na środku placu stał szereg- okser, potem stacjonata i tripplebar. Przeszłam do galopu i po zrobieniu kilku kółek skierowałam się na przeszkody.
Okser poszedł bez problemu, a nad stacjonatą przelecieliśmy ze sporym zapasem.
Skupiłam się i docisnęłam łydki w momencie wybicia się konia. Podczas skoku strzelił z zadu, a podczas lądowania szarpnął łbem. Wjechałam na koło i poklepałam go po szyi. Stępowałam czekając, aż spiker wypowie moje nazwisko.
-Triss Brown na koniu Amor przygotowuje się do startu!- zabrzmiało w głośnikach.
Wzięłam głęboki oddech i ruszyłam w stronę toru. Spiker krótko przedstawił mnie i mojego konia.
-Triss Brown z klubu Dressage Academy, na pięcioletnim ogierze wielkopolskim Amorze.
Stępowałam czekając na dzwonek. Czułam, jak w moim koniu zbiera się energia…
Dźwięk dzwonka przerwał moje myśli. Przycisnęłam łydki do boków konia, a ten wystrzelił na przód.
Pierwsza przeszkoda. Skoczył bezbłędnie, troszkę szarpał się po lądowaniu. Rozpędzał się coraz bardziej, a ja nie chciałam cwałować. Skróciłam wodze i najechałam na kolejną terenówkę. Kopyta mojego wierzchowca odbiły się od ziemi, aby po ułamku sekundy znów jej dotknąć. Wiatr szumiał mi w uszach, ale było to cudowne uczucie. Skupiłam się na sporej kłodzie. Metry znikały za nami w bardzo szybkim tempie, jednak zachowywałam kontrolę. Po pniu bryknął lekko, ale nic poza tym. Kilka następnych przeszkód przejechaliśmy bez problemu. Przyszła kolej na ostatnią. Rów z wodą. Ta była najtrudniejsza, ale wierzyłam, że damy radę.
Nagle usłyszałam głośny huk, jakoś zbyt blisko...
Amor poniósł… po opanowaniu pierwszego zdezorientowania odchyliłam się do tyłu i ściągnęłam wodze, ale to nic nie dało. Pędził najszybciej, jak potrafił, nie reagował na nikogo i na nic. Jakiś facet wyszedł na tor i rozłożył ręce, aby zwolnił, jednak to jeszcze bardziej go przeraziło. Zaczął brykać i pędzić jeszcze bardziej…
Byłam tak zajęta tym wszystkim, że nie zauważyłam strużki krwi płynącej po jego szyi..
Nagle sobie coś uświadomiłam.
RÓW Z WODĄ.
-PRRRR!- zawołałam w panice. Miałam nadzieję, że posłucha. W takim szale nigdy go jeszcze nie widziałam… nie było szans, że zwolni. Jego strach rósł z sekundy na sekundę.
Od rowu dzieliło nas może dwadzieścia metrów. Dziesięć. Pięć.
Nagle poczułam, że koń traci równowagę. Wjechał na śliski obszar, nie wiedział, co się dzieje. Bryknął i rozjechały mu się nogi. Stopa utknęła mi w strzemieniu, więc gdy się przewrócił przygniótł mi nogę od kolana w dół. Na szczęście szybko przewrócił się na drugą stronę… mimo tego ból był ogromny.
Ostatnim co pamiętam, było rżenie Amora i ludzie biegnący w naszą stronę. Była wśród nich chyba Viktoria…
Obudziłam się na w łóżku szpitalnym, obok mnie stała Vi. Moją głowę rozdzierał ból, z nogą nie było aż tak źle. Pierwsza myśl, która mnie przeszyła…
-Gdzie Amor?! Co się z nim stało?!- gwałtownie usiadłam i krzyknęłam.- Proszę, powiedz, że nic mu nie jest…-łzy napłynęły mi do oczu.
Widziałam, że dziewczyna się waha. Co mogło się stać?!
-Em… Amor był u weterynarza…-bawiła się końcówką kołdry.
-Mów wszystko, co wiesz!- ryknęłam. Łzy ciekły po moich policzkach strumieniami.
Na salę wszedł Rush, ale nie zwracałam na to uwagi.
-Triss, Amor nie żyje...-powiedziała cicho Vi.
W tym momencie cały mój świat się zawalił.

~~~~ >Vika?Możesz odpisać, jak już wrócicie z Ru do Dressage Academy :3 w końcu jesteście w szpitalu XD < ~~~~~

>>Napisze jak powrócę ze szpitala o ile przeżyje B-) <<

poniedziałek, 23 stycznia 2017

Kochani!

Kochani! Nastał TEN czas kiedy.. wybiło nam 100 POSTÓW! WoW! Nie wierzę w to! Jesteście niesamowici ♥ były chwilę gdy wątpiłam czy nie zamknąć bloga.. Ale z pomocą cudnych osób blog działa :) Teraz tylko naprzód♥ Jeżeli ktoś dzisiaj ma urodziny/imieniny wszystkiego dobrego!!!!

                                                                      ~Shadow ♥

od Cass cd. Mike

 Gdy tylko odwróciłam wzrok i zauważyłam nowo poznanego chłopaka, lekko drgnęłam z niepokoju. Na ogół nikomu nie było dane podglądać naszych małych treningów, odetchnęłam głęboko, dziękując w duchu Iratze za jego posłuszeństwo. Tym razem na szczęście nie zrobił niczego głupiego- pokręciłam głową w zamyśleniu
- Mam nadzieję, że nie zdołałem cię przestraszyć- mruknął pogodnie i zeskoczył z ogrodzenia
Pokręciłam przecząco głową, podczas gdy ogier ochoczo trącał pyskiem moje ramię. Wyciągnęłam z kieszeni bluzy niedużą marchew, którą gniadosz natychmiast zjadł ze smakiem, uśmiechnęłam się
- To... tym razem może ja cię trochę powypytuję?- zaproponował, na co skinęłam głową
- W takim razie... Może przejdziemy do stajni? Tam jest cieplej, a jestem pewna że nie masz w planach całego tygodnia spędzić w łóżku z powodu gorączki- odparłam rezolutnie i pokierowałam się w stronę łąki przeznaczonej dla Iratze.
Ciemnowłosy podążył za mną, a gdy tylko hanower znalazł się na padoku- pokierowaliśmy się w stronę stajni. Miałam jeszcze w planach uporządkowanie sprzętu... czekał mnie długi dzień.
***
- Hmm... czy nie będzie Ci przeszkadzało jeśli podczas rozmowy będę zbierać rzeczy mojego konia?- zachichotałam, a mój towarzysz wzruszył ramionami
- Mogę ci pomóc, oczywiście jeśli chcesz- zaproponował, ale stanowczo pokręciłam głową
- Ty pytaj, ja sprzątam...- ledwo zdążyłam wypowiedzieć te kilka słów i zaczepiłam nogą o tak bardzo mi znajomą błękitną lonżę.
Brakowało dosłownie sekundy, aby moja zdziwiona w tamtym momencie twarz zderzyła się z betonem. Powstrzymał mnie silny uścisk dłoni, która spoczęła na moim ramieniu, chroniąc mnie tym samym od upadku,odetchnęłam z ulgą.
- Chyba faktycznie przydałoby się tutaj nieco posprzątać- zaśmiał się, chcąc zapewne, aby moje zażenowanie poszło w niepamięć... miło z jego strony.
Schyliłam się i podniosłam przeklęty kawałek błękitnego "sznura", zmrużyłam oczy i warknęłam pod nosem
- Rush...
- Kto?- Mike uniósł brwi w pytającym geście i usiadł na beli siana
- Mój brat, ja go kiedyś zamorduję- mruknęłam i oparłam się o boks jednego ze szkółkowych koni...
- Wszystko dobrze?
- Tak, tak. Po prostu nie jestem miłośniczką takich dzikich wrażeń- zaśmiałam się wesoło i poprawiłam włosy, które niesfornie wymykały się z warkocza
- A więc pytaj- powiedziałam zachęcająco i wzięłam się za polerowanie ogłowia, które lata świetności chyba już dawno miało za sobą
- A więc, skąd jesteś?- padło pierwsze pytanie, więc uśmiechnęłam się pod nosem
- Sydney, Australia. Naprawdę piękne miejsce, powinieneś kiedyś tam pojechać- westchnęłam rozmarzona- Urocze słońce, przyroda...
- I pająki giganty?- przerwał moją wypowiedź na co lekko się skrzywiłam
- Bez przesady... największe były te, wielkości dłoni- wywróciłam oczami, na co odpowiedział cichym śmiechem
- Tak naprawdę miałam w planach zwiedzić trochę świata, a skoro napatoczyła mi się tak malownicza akademia, to nie dane mi było odmówić. Od zawsze lubiłam konie- zapewniłam, siadając obok niego
- Ten twój gniadosz to hanower, prawda?- spytał, więc zgodnie z prawdą skinęłam głową
- Dokładnie, one mają dość specyficzny ruch. To takie irytujące stworzonko, naprawdę potrafi narobić wstydu- dodałam na głos
Odłożyłam wypolerowane ogłowie i zajęłam się składaniem czapraków, część z nich wymagała prania. Iratze wyznawał jedną zasadę: "brudny znaczy, szczęśliwy" Jęknęłam w duchu i skupiłam się na przekładaniu kolorowego materiału.
- Wiesz... chciałam zaproponować mały przejazd po okolicy... Może się gdzieś wybierzemy, oczywiście, gdy poczujesz się lepiej- zaproponowałam i powróciłam do wcześniejszego zajęcia
Dawno nie byłam z gniadoszem na leśnej przejażdżce, czemu by nie wykorzystać takiej okazji? W końcu mogłabym też pokazać chłopakowi okolice stadniny.
- Tylko ostrzegam, moje tereny nie są tak emocjonalne i dzikie jak te z Vicki- dodałam i pokręciłam głową w rozbawieniu, kątem oka zauważyłam, że zaczęło się ściemnieć
>Mike?<

niedziela, 22 stycznia 2017

od Mike'a cd. Cass

- Ja... emm... Co to za rasa? - usłyszałem nieśmiały głos dziewczyny.
Oderwałem wzrok od Azeri i zerknąłem na nią.
- Ona? Szczerze sam nie jest pewny. Niby w papierach ma, że jest mieszanką Quatera i anglika, jednak wątpię by ta śliczna istotka miała taki rodowód. - mówiłem uśmiechając się.
- No, jest naprawdę niezwykła. Ym, skąd ją masz? - padło pytanie.
- Dostałem ją od siostry. Nigdy nic nie słyszałem o jej przeszłość, ale to nic. Trzeba się cieszyć teraźniejszością, czyż nie? - powiedziałem radośnie
- Tak... - dziewczyna wydawała się być chyba lekko speszona moim optymizmem. Zauważyłem, że trzyma lonżę w ręce.
- Ah, przyszłaś na trening? Właśnie kończę.
- O, dzięki. Nie musiałeś się śpieszyć.
- Jak mówiłem skończyłem już. Jestem przeziębiony, więc wole nie narażać mojej odporności.
Ruszyłem wolnym krokiem w stronę stajni. Stanąłem na chwilę i popatrzyłem na rudowłosą i jej konia. Śliczny hanorwew.
- Mógłbym zajrzeć potem jak ci idzie? - zapytałem.
- Ym, jak chcesz. - powiedziała odwracając się w moją stronę.
- Okej, to niedługo wpadnę.
Podszedłem pod boks klaczy i wprowadziłem ją do środka. Wyjąłem parę smakołyków i z kieszeni i dałem je Azeri. W boksie czuła się już pewniej. Stałem chwilę przy jej boksie myśląc. Wypuszczę ją dziś na padok. Oby nie odwinęła żadnego numeru. Nałożyłem jej brązową derkę i przypiąłem uwiąz. Prowadziłem ją na łąkę. Chwilkę zajęło mi znalezienie tej specjalnie dla klaczy, ale się udało. Azeri wolnym stępem ruszyła w głąb padoku rozglądając się na boki. Poza nią stały tam jeszcze dwie klacze. Wyglądały na spokojne i zbytnio nie przejęły się nowym koniem. Da sobie rade. Stwierdziłem i poszedłem w stronę okrąglaka. Niby jestem chory, jednak zamiast leżeć w łóżku siedzę na dworze.
- Cia, to najlepszy sposób na kurację. - powiedziałem po cichu, ironicznie do siebie.
Usiadłem na płocie z widokiem na plac. Przypatrywałem się Cass i jej koniu w uwadze. Mieli wyrobioną naprawdę ciekawą technikę. Ogier za komendą właścicielki ruszył galopem. Dziewczyna była skupiona na zadaniu, a ja byłem pod wrażeniem jej konia. Jego galop był wręcz doskonały. Dziewczyna zwolniła go do stępa. Nagle zauważyła mnie siedzącego nie opodal. Wydawała się zaskoczona. Pomachałem z uśmiechem, zeskoczyłem z jakże wygodnego siedzenia i ruszyłem w jej stronę.
> Cass? <

od Viktorii cd. Rusha

Moje nazwisko napisane na   jakimś czymś kostnicy?! Pomimo wielkiej pasji do urbex'u to mnie przeraziło. To ż powiało na nas chłodem, OK rozumiem bo często się tak dzieje ale uczucie obserwacji  przez cały czas... mnie przerażało. Zawsze przestrzegałam zasad Urbex'u ale teraz nie. Teraz złamię te zasadę, "kiedy przebywanie w miejscu opuszczonym zagraża życiu lub zdrowiu- ulotnić się."
-Idziemy stąd!-usłyszałam wściekły szept Rush'a ale pokręciłam stanowczo głową.
-Nie. Mam scyzoryk i zawsze mogę rzucić w niego martwą fretką- zaśmiałam się wymuszonym śmiechem- jak coś uciekniemy.
-Ugh.. No dobra- powiedział nie pewnie a ja otworzyłam scyzoryk, poruszałam się powoli i otworzyłam drzwi kostnicy. Na ścianie lśnił niewyraźny napis "Embress - widzę Cię" Trochę mnie to przeraziło i szybko przeszłam do kolejnego pokoju, za mną wszedł Ru. Zamknęłam za nami cicho drzwi. Trochę mi ulżyło.
-Chcesz pić?- zapytałam a Ru pokiwał głową więc podałam mu moją wodę. Wypił ją szybko a ja pokręciłam głową, nie chciałam pić-łap scyzoryk, musze się zdrzemnąć... Słabo mi...
-Tori! Musimy stąd wyjść!-powiedział stanowczo a ja znów odmówiłam a potem położyłam się na jednym z łóżek. Zasnęłam dosłownie minutę potem.
***
Starszy mężczyzna prowadził karą klacz do przyczepy. Upadła a on uderzył ją batem i zaczął po niej krzyczeć. Mała dziewczynka podbiegła do mężczyzny i coś wrzeszczała, szarpała go za rękę. Podeszła spokojnie i mówiła coś do niego, mężczyzna przekazał kobiecie wściekle uwiąz a dziewczynka rzuciła się w objęcia swojej mamie a potem przytuliła mężczyznę który odepchnął ją ale uśmiechnął się i poczochrał jej włosy. Zaśmiała się i zaczęła tulić klacz i dawać jej przysmaki. Powiedziała coś do mężczyzny a  on jej odpowiedział.
To byłam ja i... Gwiazda!
***
Obudziło mnie skrobanie w drzwi... Przez chwilę nie orientowałam się co się dzieje... Czułam się jakby nawiedził mnie byt (dusza martwego człowieka poszukująca światła, sprawia duży ból głowy i opóźnione reakcje)
-UCIEKAJ!-usłyszałam krzyk Rusha, w tym samym momencie drzwi odpadły z zawiasów.
-Embress... Embress.. Embress.. Więc jednak nie musieliśmy po Ciebie przychodzić!-zacmokał i zaśmiał się. Nie orientowałam się o co chodzi.. Nagle na mojej twarzy zawitało przerażenie. Nie znałam mężczyzny ale on znał mnie?
 Znowu uczucie obecności bytu....


>Ru? Może rzucimy martwą fretką? XDD <

od Rusha cd. Viktorii


 Głuche echo odbiło się od ścian starego szpitala, sprawiając że nasza wyprawa nabrała jeszcze ciekawszego klimatu. Powiało grozą, ale właśnie na to liczyłem przekraczając próg tego z pozoru zwyczajnego gmachu ze starych cegieł. Przyznam szczerze, jeszcze nigdy nie dane mi było "pobawić się" w ten cały urbex.
- A więc, otwieraj- szepnąłem wprost do jej ucha i przez moment miałem wrażenie, że przechodzi ją dreszcz. Jesteśmy w opuszczonym szpitalu i wchodzimy do kostnicy, to by tłumaczyło jej reakcję...
Skinęła głową i popchnęła metalowe drzwi, które z drażniącym skrzypieniem, ukazały nam drogę do wnętrza pomieszczenia, uderzyło w nas niepokojące zimno. Ale... przecież to wszystko było stare, opuszczone. Nie mogło normalnie funkcjonować, dlaczego bił stamtąd taki chłód?- zmarszczyłem brwi, a Tori na moment się zatrzymała:
- Zimno tutaj... to chyba niedobrze- szepnęła i spojrzała na mnie niepewnie, w półmroku dostrzegłem błysk ekscytacji w jej oczach, nie mogliśmy odpuścić
- Ja pójdę przodem- zapewniłem i mimo jej wszelkich protestów, odepchnąłem ją za siebie- Nie dąsaj się tak, tu jest niebezpiecznie- wytłumaczyłem na co wywróciła oczami
- Dobrze.. mamo- wymamrotała i lekko się cofnęła, sprawiając że metalowe drzwi zatrzasnęły się za nami z niepokojącym trzaskiem, dziewczyna pisnęła, a następnie klepnęła się otwartą dłonią w czoło i zachichotała pod nosem, pokręciłem głową z rozbawienia
W ciągu kilku następnych sekund już nie było mi aż tak do śmiechu, wystarczyło rzucić okiem na ściany, pokryte płytkami... co tu się kiedyś musiało dziać?
- O matko, czy to krew?- spytała zaciekawiona dziewczyna, a ja zgodnie z prawdą skinąłem głową
- Myślisz, że to pomieszczenie służyło kiedyś za prosektorium?- wymamrotałem, widząc poplamiony stół do sekcji, skrzywiłem się
- Przecież tak nie można... W publicznym szpitalu?- burknęła i odtrąciła butem coś, co przypominało metalową miseczkę
Zatrzymałem się przy stole i spojrzałem na szkarłatne smugi, ale... dziwnie się błyszczało, zamarłem
- To jest świeża krew- powiedziałem, na co Tori wstrzymała powietrze
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Sama zobacz...- mój głos stawał się coraz mniej pewny
Gdy moja przyjaciółka nachyliła się nad obiektem zaciekawienia odwróciłem się w stronę czegoś, co przypominało stary piec... coś tam było wydrapane:
" Wilson...
Stjernen...
Blue
Embress..."
Wszystkie przekreślone... wszystkie z wyjątkiem tego ostatniego, tak bardzo mi znanego...
Gdy dotarło do mnie co tam napisano, gwałtownie podszedłem do Tori i zaborczo objąłem ją ręką w talii
- Co ty..?- zaczęła zdziwiona ale szybko ją uciszyłem
- Wychodzimy stąd, tam jest zapisane twoje nazwisko... Może to przypadek, może nie? Ale czuję się za ciebie odpowiedzialny, więc galopem do wyjścia- syknąłem i zacząłem ciągnąć ją za sobą...
- Ru...
- To miejsce mnie niepokoi, nie powinniśmy tutaj wchodzić...
> Tori?<

od Cass cd. Mike

Iratze miał dziś wyjątkowo zły dzień... Szarpał się niemiłosiernie, skubał wszystko co znalazło się w zasięgu jego pyska i dodatkowo pogryzł derkę konia z sąsiedniego boksu. Zmarszczyłam brwi, gdy po raz kolejny próbowałam wyciągnąć go na małe lonżowanie... chociaż.
Zbadałam wzrokiem uwiąz, który w tamtym momencie trzymał się kantara ostatkiem sił i stwierdziłam, że poganiam go trochę na okrąglaku, wolałam zachować swoje dłonie w całości.
Ogier szarpnął łbem, na co odpowiedziałam mu tym samym i rozgromiłam wzrokiem, gniadosz odwrócił wzrok...
- Co ja się z tobą mam...- wymamrotałam stając przy znajomym ogrodzeniu, chyba ktoś mnie uprzedził- pomyślałam i popatrzyłam na osobnika, gładzącego pysk konia o dość niespotykanym umaszczeniu. Ten koń był intrygujący, zwłaszcza jego maść, zamyśliłam się na chwilę. Iratze trącił pyskiem moje ramię... wyglądało na to, że co raz bardziej się niecierpliwił.
- Cześć- powiedziałam po chwili zamysłu i może zbyt głośno, ponieważ chłopak lekko drgnął, zrobiło mi się głupio. Uśmiechnęłam się nerwowo.
Jednak zanim zdążyłam cokolwiek dodać, ciemnowłosy obrócił się w moją stronę i posłał dość niepewny uśmiech
- Witaj, jestem Mike- powiedział przyjaźnie, na co skinęłam głową
- Cassandra... ale możesz mówić do mnie Cass- odparłam wpatrując się w trzymaną przez niego klacz, była imponująca- Chyba wcześniej cię tutaj nie widziałam, Mike- mruknęłam zaciekawiona, a chłopak skinął głową
- Przyjechaliśmy tutaj niedawno- odparł, klepiąc konia po szyi
Nie mogłam już dłużej trwać w niepewności, więc zdobyłam się na odwagę, aby zadać pierwsze pytanie, które nasunęło mi się na myśli:
- Ja... emm... Co to za rasa?- zapytałam nieśmiało i odruchowo odgarnęłam włosy za ucho...
> Mike?<

od Avafo

Musieliśmy się wyprowadzić z miasta z powodu Iskierki. A tak dokładniej z powodu tego że Iskierka stała się dorosłym koniem i nasza szopa była już dla niej za mała, ogródek nie miał wystarczającej ilości trawy i nie miałyśmy gdzie jeździć. Moi rodzice postanowili że przeprowadzimy się poza miasto. Znaleźli bardzo duży dom z wielkim ogrodem.
* * *
Wstałam o 6.00 i od razu zarzuciłam na siebie ubranie i pobiegłam do szopy.
- Iskierko,dzisiaj dla ciebie wielki dzień!- poinformowałam klacz, która zarżała na dzień dobry.
- Muszę cię porządnie wyczyścić! I założyć owijki!
Weszłam w głąb szopy i wzięłam zgrzebło i szczotkę. Iskierka spojrzała nie pewnie na mnie, bo jeszcze nigdy nie byłam taka zadowolona trzymając szczotki...
- Musisz być wyczyszczona i dosłownie ślnić! To nie jest zwykły dzień- Uśmiechnęłam się jeszcze bardziej.
Podeszłam do klaczy i zaczęłam ją czyścić, jak zawsze kopyta były bardzo brudne, były w nich odchody mimo że zawsze czyściłam jej ściółkę. Wyczesałam bardzo dokładnie jej ogon i grzywę. Kiedy czesałam ogon to była zdziwiona ponieważ nigdy nie czesałam go dokładnie.
- Teraz trzeba założyć owijki, żebyś sobie nie zrobiła krzywdy w przyczepie.
Gdy owijałam jej tylną nogę to ona mnie ogonem uderzyła w twarz. Założyłam kantar i przypięłam uwiąz (chociaż to było nie potrzebne, ona by za mną wszędzie poszła). Wprowadziłam ją do wynajętej przyczepy, przypiętej do naszego auta.
* * *
O 7.05 wyjechaliśmy z domu, który został wystawiony na sprzedaż.
- Tato, ile będziemy jechać do naszego nowego domu?- zapytałam.
- Bardzo długo. Około 4 godziny.- odpowiedział mi tata.
Słysząc to pomyślałam sobie 'Ojeju!'. Zaczęłam rozmyślać o tym jak Iskierka do mnie trafiła... *To było coś cudownego...- myślałam- dobrze że poszłam w tedy do lasu, gdybym tam nie poszła to bym nigdy nie spotkała Iskierki... Poszłam na grzyby, a znalazłam konia! Miałam bardzoo duże szczęście! Idę sobie po lesie, a tu widzę gniadego źrebaczka. Stanęłam i zaczęłam powoli podchodzić do źrebaka. Źrebak od razu mnie usłyszał Przestraszył się i już chciał uciec, ale w tym momencie ja uklęknęłam i powoli się położyłam na ziemi. Źrebaczek podszedł do mnie ostrożnie i zaczął się mi przyglądać, a potem mnie polizał po buzi. Tak się zaczęła nasza +przyjaźń, która trwa do dzisiaj... Wzięłam ją po tym do siebie do domu.* Po tym pięknym wspominaniu, zasnęłam.
* * *
Kiedy się obudziłam byliśmy już prawie na miejscu. Kilka ostatnich minut czekałam z niecierpliwością. Kiedy dojechaliśmy, wypadłam z samochodu i pobiegłam do drzwi przyczepy. Otworzyłam je i w tedy Iskierka zarżała podniecona, czując tyle nowych zapachów. Wyprowadziłam ją i trochę postępowałyśmy żeby mogła rozprostować nogi po długiej podróży. Rodzice w tym czasie zaczęli już wynosić nasze rzeczy.
- Av, rozruszaj ją i może pojedziecie na przejażdżkę po okolicy?- zapytała mnie mama.
- Na razie pochodzimy trochę na uwiązie... Potem pod wieczór może się przejedziemy.- odpowiedziałam i wyszłam z naszego nowego ogródka. Poszłyśmy główną drogą. Szłyśmy tak dosyć długo, aż nagle zobaczyłam pastawiska z końmi... Zdziwiło mnie to bardzo. Iskierka zarżała do koni z pastwiska, a one przygalopowały do nas. Wszystkie odpowiedziały Iskierce. Były takie piękne i zadbane... Uznałam że pójdziemy wzdłuż pastwiska. Wszystkie konie szły równo z nami za ogrodzeniem. Zobaczyłam drogę skręcającą w parawo, koło drogi stał pięknie ozdobiony drogowskaz z napisem ' DRESSAGE ACADEMY'.

sobota, 21 stycznia 2017

od Viktorii cd. Rusha

Zaparło mi dech... Tego nie widziałam! Wow...
-Weź North.. proszę!- wyszeptałam, chłopak nie zdążył chwycić wodzy. Zsiadłam z North i pędziłam w stronę budynku. W ostatniej chwili zorientowałam się że nie powinnam zwracać na siebie uwagi. Przy najbliższym krzaku upadłam i zaczęłam się czołgać. Chwilę potem Rush czołgał się koło mnie. Brakowało mi tego... Pod oknem wstałam i podciągnęłam się żeby wejść do budynku. Nie spodziewałam się aż takiego ogromu.
-Wchodzisz?- szepnęłam i po chwili ujrzałam twarz Rusha w oknie. Uśmiechnęłam się. Ruszyłam powoli przed siebie. Zapaliłam latarkę i otworzyłam drzwi. Zauważyłam jeszcze napisa "Iz.. a.. przy..e.."
-Izba przyjęć...-szepnęłam do siebie- jesteśmy w szpitalu.. -spojrzałam na Rush'a który uśmiechnął się w moją stronę. Weszłam tam, za mną Rush. Usłyszałam jego kroki, potem ustały. Nie bałam się ale spodziewałam się że nasza wyobraźnia może potem się nami "pobawić"...
-Jeśli coś usłyszysz.. nie panikuj ok?- szepnęłam, parę sekund po moich słowach rozległy się... kroki! Włożyłam rękę do kieszeni i otworzyłam scyzoryk.
-Idziemy dalej-powiedział Rush, albo raczej wyszeptał. Przeszłam do pokoju obok, usłyszałam kroki Rush'a za mną. Kamień z serca. Oświetliłam latarką napis "Ko...a"
-Cholera... kostnica.. wchodzimy?- zapytałam, ale nie doczekałam się odpowiedzi.. W dodatku za plecami usłyszałam ciche skrobanie. Teraz dziękowałam Bogu za to że miałam przy sobie scyzoryk! Pomimo że była to łasica i tak spanikowałam i rzuciłam scyzorykiem w jej stronę. Wydała ostatni, krótki i urywany pisk a potem nastała grobowa cisza. Zabiłam zwierzę... Nie mogłam w to uwierzyć ale stało się.
-Wchodzę Rush!- powiedziałam głośno a mój głos się poniósł po szpitalu


>Ru?<

od Rusha cd. Viktorii (awww Urbex życiem ♥)

Spojrzałem na nią z małym uśmiechem, wyglądała jakby spełniła największy cel swojego życia, zaśmiałem się pod nosem. Pogładziłem Sil'a po lśniącej grzywie i oparłem się barkiem o jego grzbiet.
- A co ty taka wesoła?- zapytałem mierząc ją wzrokiem- zerwałaś z chłopakiem?- dodałem, może nieco zbyt wrednie
Tori momentalnie się skrzywiła, następnie poprawiła rozwiane włosy i pogładziła Scream'a po chrapach.
- To nie był mój chłopak...- wymamrotała niezadowolona- I jeżeli coś mu zerwałam to ścięgno lub więzadło- wzruszyła ramionami, na co odchrząknąłem. Lepiej jej było nie wchodzić w drogę
- Mam w planach małą przejażdżkę na oklep, Sil czuje się już o wiele lepiej, a ja chciałbym ci coś ciekawego pokazać- mruknąłem, chcąc jakoś naprawić swoje położenie- nie złość się na mnie, "kumpelo"- dodałem i szturchnąłem ją w ramie, posłała mi uśmiech
- Nie jestem na ciebie zła głupku- pokręciła z rozbawieniem głową i ruszyliśmy w kierunku stajni
***
Wyciągnąłem z siodlarni klasyczne, czarne ogłowie i założyłem je siwkowi bez większych problemów. Wydawało mi się, że sam zatęsknił za jazdą.
- Wieczorami jest naprawdę chłodno- mruknęła Tori, wyglądając przez uchylone okno w stajni, skinąłem głową
- Zawsze możemy pośmigać w derkach, będzie całkiem ciekawie- rzuciłem pomysł i zawróciłem się do siodlarni
Po kilku minutach byliśmy zwarci i gotowi, spojrzałem na konie stojące przed stajnią i parsknąłem śmiechem
- Wyglądają dziwnie, to taki paradoks...- prychnęła Tori
North niespokojnie skubała brzegi swojej śnieżno-białej derki, podczas, gdy Sil, próbował zrzucić swoją... czarną.
- Nie gadaj, tylko wsiadaj- poleciłem wskakując na siwka, ostatnio poczyniłem w tej sztuce widoczne postępy... Ruszyliśmy kierunku lasu.
Jechaliśmy dobre kilka minut, mijając kolejne drzewa, rowy i doliny, w końcu zabrałem głos
- Słyszałem, że interesujesz się urbex'em- powiedziałem
- Skąd ty, to...- zaczęła
- Patrz tam- przerwałem jej, wskazując na dość monumentalny budynek, który lata świetności już dawno miał za sobą. Nie miałem pojęcia co się w nim mieściło, ani dlaczego mieścił się w głębi ciemnego lasu...
- Zobaczymy co to takiego?- zapytałem
Nie mogłem się doczekać, ciekawość zjadała mnie os środka, miałem ochotę na nutkę grozy...
> Tori?<

od Mike'a cd. ...?



 Dziewczyna odeszła w głąb stajni. Pogłaskałem klacz po grzywie z której nadal spływały kropelki wody. Poklepałem ją i wróciłam do pokoju. Zamieniłem soczewki na okulary i wysuszyłem włosy który jeszcze nie zdążyły wyschnąć po powrocie. Byłem jakiś przymulony. Ściągnąłem okulary i uwaliłem się na łóżko. Nawet nie zauważyłem kiedy popadłem w objęcia morfeusza.
***
Obudziłem się z strasznym bólem głowy. Przez wczorajszą kąpiel musiałem się przeziębić. Świetnie, nie ma jak to zachorować na drugi dzień po przyjeździe. Na mój brzuch wskoczyła kotka. Pogłaskałem ją jednak ona szybko ze mnie zeskoczyła i zaczęła drapać jedną z toreb. Ah, zapomniałem. Wstałem leniwie, nasypałem jej jedzenia i nalałem wody. Zerknąłem przez okno. Niebo było bezchmurne, jednak wiało. Ubrałem się cieplej niż zwykle i wyszedłem z pokoju. Nie byłem głodny więc od razu skierowałem się do stajni. Mój stan fizyczny nie dawał się zbytnio do jazdy. Jednak Azari bez wysiłku dostałaby pewnie kolki. Wziąłem szczotki i zacząłem czyszczenie. Nałożyłem kantar mojej uroczej istotce i chwyciłem lonżę. Tego typu treningi były idealnym wyjściem na moją obecną sytuację. Poszliśmy razem na okrąglak. Wpierw kilka minut stępu na rozgrzewkę. Potem kłus, galop, ćwiczenia zmiany nogi. Spojrzałem na zegarek na ręce. Minęła już godzina. Starczy. Zwolniłem klacz do stępu aby ochłonęła.
> Ktuś? <

od Viktorii cd. -

-A jak inaczej?- zapytałam i popędziłam North na głębszą wodę. Było super! W pewniej chwili zsunęłam się z North która sobie pływała. Ja też. Na prawdę, ale wreszcie musiało się to skończyć.
-North!- krzyknęłam a klacz podpłynęła do mnie, chwyciłam się jej grzywy i płynęłam  razem  z nią. Wreszcie mogła normalnie iść więc usiadłam na jej grzbiecie. Wreszcie!
North była mokra ale nie obchodziło mnie to, popędziłam ją do kłusa i wróciłam do Akademii. Zdjęłam z niej ogłowie, i wytarłam. Dostała wieczorną paszę. Pocałowałam ją w chrapy.
-Dobranoc kochana!- powiedziałam.
-Czyli jednak jesteś miła- powiedział Mike z boks jego klaczy. Przemilczałam i po prostu poszłam do swojego pokoju.

> ^^ <

od Mike'a cd. Viktorii


 Może jednak serio było w niej coś więcej. Całkiem nieźle posługiwała się łukiem.
- Trudno zaprzeczyć. Długo ćwiczysz? - zapytałem.
- Dziewięć lat. - powiedziała bez emocji.
- Aż tyle! Wow nie dziwię się, że głowy nadal nie mam przebitej strzałą.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko zadowolona z komplementu. Podszedłem do Azeri i zdjąłem jej czaprak i siodło odwieszając na jakąś mocniejszą gałąź. Wspiąłem się z trudem na jej grzbiet. Lekkoatletą to ja nie zostanę.
- Co ty na pławienie? - powiedziałem.
- Hm, dobry pomysł. - dosiadła swojego konia - Możemy objechać całe jezioro.
- A czy to nie jest zbyt męczące i czasochłonne?
- Przesadzasz nerdziku. To tylko kawałek wbrew pozorom. Dla tych widoków jest naprawdę warto.
- Czy ja wiem... - zawahałem się.
- Jedziesz czy nie? - odrzekła wjeżdżając do wody.
- Ale jeśli ktoś mi zarąbie siodło to twoja winna.
Wjechałem do wody. Jechaliśmy stępem nie daleko od brzegu.
- Przyśpieszamy? - zapytałem.
- Jeśli się nie boisz. - Viki zaśmiała się i przeszła do kłusa.
Niedługo pędziliśmy galopem.
- Ah, świetna zabawa co nie? - zawołała dziewczyna kiedy zwolniliśmy.
- Noo, nie pamiętam kiedy ostatni raz to robiłem.
- Chcesz wejść głębiej? Wiesz popływać.
- Ym, tak w ubraniach? - zwątpiłem.
> Vikuś? <

od Viktorii cd. Mike'a

To prawda. Widok jeziora zapierał dech.
-Zdziwiony?- mruknęłam i zsiadłam z North.Usiadłam na kamieniach i wyjęłam jabłko  z kieszeni, Wish'ie wyciągnęła łeb i schrupała je łapczywie.
-Masz szybką klacz - dodałam cieplej, a chłopak spojrzał na mnie dziwnie - no co? Nie jestem taka "pusta" jak sądzisz - zaśmiałam się i wstałam. pokazałam dwoma palcami w dół a North opuściła łeb. Odeszłam trochę dalej w las, wreszcie znalazłam drzewo na którym były moje inicjały, pochyliłam się i zabrałam mój łuk i parę strzał, tęskniłam za tym. Powinnam mieć jeszcze jakieś jabłko w kieszeni. Podeszłam na skraj lasu,  widziałam Mike'a  głaszczącego North i stary pień za nim. To był cel. Podrzuciłam jabłko i wyćwiczonym ruchem wystrzeliłam strzałę która nabiła jabłko i pomknęła do celu. Chłopak usłyszał świst strzały i głuche uderzenie w pień.
-Ty na prawdę jesteś chora!- krzyknął a ja zaśmiałam się,
-Wcale nie. Lata praktyki mój drogi -powiedziałam cieplej i zebrałam strzałę, jabłko które leżało na ziemi zjadła North- potrafię też wiele innych rzeczy ale pewnie jestem tylko "farbowaną blonydną" nieprawdaż? - zaśmiałam się miło.

>Mike? totalny brak pomysłu ;-; <

od Mike'a cd. Viktorii


 Cia, Viktoria nie przypadła mi zbytnio do gustu. Jej wygląd był mylny. Na początku wziąłem ją za całkiem dobrą osobę, a okazał się być strasznie szorstka. Założę się że jest farbowaną blondyną.
- Zagalopujesz czy spadniesz? Pewnie to drugie. - usłyszałem prześmiewczy głos dziewczyny.
- Oh, moja droga. Nie mam pojęcia ile razy musiałaś spaść podczas jazdy bez kasku żeby wpaść na tak idiotyczny pomysł. Ja spaść? Wolne żarty.
Powiedziałem i docisnąłem łydkę siadając w półsiedzie. Azei ruszyła galopem. Zaraz usłyszałem, że moja towarzyszka nie próżnuję.
- Niezły jesteś jak na takiego nerda. - powiedziała wyprzedzając mnie.
Chol*ra, nie mogę dać wygrać takiej pustej lasce. Zacmokałem jeszcze mocniej dociskając łydkę. Klacz poczuła wiatr we włosach i możliwość wyścigu. Przyśpieszyła. Nie długo zajęło mi dogonienie przeciwniczki.
- Zdziwiona umiejętnościami patatającego nerda? - odrzekłem gdy zobaczyłem zdziwienie malujące się na jej twarzy.
- Tak się bawisz? Podziwiaj. - sama także przyśpieszyła.
Galopowałem za nią przez moment. Zatrzymałem się gdy ujrzałem jezioro. Malownicze wody były otoczone lasem.
- Śliczny widok. - powiedziałem cicho zauroczony krajobrazem.
> Viki?<

od. Viktorii cd. Mike'a

-Świetnie. Nowy! Więc masz na imię Mike?- powiedziałam dość chłodno i weszłam do boksu mojej klaczy która już czekała- Jestem Viktoria. -założyłam NorthWish ogłowie i wyprowadziłam ją z boksu.
-Tak... Jedziemy?-kiwnęłam krótko głową i podciągnęłam się na grzywie klaczy. Nie chciałam zakładać toczka ani kasku więc po prostu sobie odpuściłam.
-Ruszysz się?- warknęłam kiedy chłopak dosiadał swoją klacz. Nie czekając na niego ruszyłam stępem w stronę jeziora. Tene zapewne tam już była. Kiedy wreszcie podjechał do mnie mogłam mu się lepiej przyjrzeć. Na moje oko miał pewnie coś koło 18 lat? Wjechaliśmy do lasu więc popędziłam North do kłusa. Jechała spokojnie więc mogłam puścić wodze i sterować nią łydkami. Ten... Mike popatrzył na mnie nieufnie. Na końcu języka miałam coś do powiedzenia ale wolałam tego nie mówić. Byliśmy w połowie drogi kiedy uznałam że zagalopuję ale wpierw musiałam, wprost musiałam mu coś powiedzieć.
-Zagalopujesz czy spadniesz? Pewnie to drugie -zaśmiałam się i czekałam na odpowiedź.


>Mike? :3 <

od Mike'a cd. Viki


Taksówka miała kolejne zakręty. Już niebawem zacznę nowy rozdział w życiu. Naprawdę długo rozmyślałem nad wyjazdem do tego miejsca. Akademia muzyczna, informatyczna, wszytko to stało przed mną otworem. Jednak ja wolałem wybrać konie. Moją decyzję podzielała tylko siostra. Ojciec uważał, że to nie opłacalne. Mama, że zbyt drogie. A mój brat, on po prostu nigdy nie przepadał za końmi. Na szczęście ta decyzja zależała tylko od mnie. Moim oczom zaczęła pokazywać się malownicze padoki pełne koni. Widok był naprawdę niezwykły. Samochód zatrzymał się przy bramie ośrodka.
- Dziękuje za podwózkę. - powiedziałem płacąc za przejazd.
- Jeśli płacisz, to dla mnie przyjemność. - odpowiedział.
Wyszedłem z auta i podszedłem do bagażnika. Wyciągnąłem torby i transporter w którym grzecznie drzemała moja kotka. Nie przepadła za podróżami, dlatego przed wyjazdem dostała tabletki uspokajające. Za trzy godziny powinna wstać i znowu szaleć.
- Jeszcze raz dziękuje! - rzuciłem i wszedłem na tereny mojego nowego domu.
Rozejrzałem się wokół. Było tu naprawdę ładnie. Zaszedłem do budynku głównego dokończyć formalność.
- Dobrze Mike, to klucz do twojego pokoju. - powiedziała właścicielka kiedy skończyła się papierkowa robota. Potem dała mi instrukcje dojścia i byłem wolny.
Po zrealizowaniu danych mi wskazówek znalazłem się w swoim pokoju. Zacząłem się rozpakowywać. Moją pracę przerwał dźwięk jakiegoś dużego samochodu wjeżdżającego na główny plac. Wyjrzałem przez okno. Było to koni wóz. Tak, Azeri przyjechała! Wybiegłem na dwór. Kierowca rozmawiał z właścicielką.
- Oh, Mike. Dobrze że jesteś. Twoja klacz przyjechała. Mógłbyś ją odprowadzić do boksu? Tam jest stajnia - wskazała na jeden z budynków - jej boks jest podpisany.
- Jasne, już idę.
Wziąłem uwiąz i wyprowadziłem klacz z przyczepy. Ta zarżała radośnie na mój widok. Szliśmy w stronę stajni. W środku nie było żywej duszy. Wpuściłem klacz do jej boksu. Kręciła się wokół wszytko wąchając.
- I jak podoba ci się nowy dom? - spytałem. Azeri zarżała w odpowiedzi.
- Dam ci trochę odpocząć i pojedziemy w teren. - poklepałem ją i wróciłem do pokoju.
Cóż, trzeba się rozpakować. Rozłożyłem resztę rzeczy po szafkach. Cia, trochę to trwało. Chwyciłem bryczesy i poszedłem się przebrać. Zamieniłem okulary na soczewki, wziąłem kask, rękawiczki, ubrałem oficerki i pobiegłem do stajni. Wszedłem do siodlarni i wziąłem mój sprzęt dowieziony tu wcześniej. Szczotki, ogłowie, siodło i zestaw składający się z czapraka, nauszników i owijek. Dziś wziąłem tylko czaprak. Azeri nie przepada za nausznikami, a ja mimo moich treningów nadal męczę się z owijkami. Podszedłem do boksu i wziąłem się za czyszczenie konia. Uf, skończone. Jak można się tak ubrudzić w przyczepie. Azeri dała się grzecznie osiodłać. Ubrałem kask i rękawiczki. No, jestem gotowy na przejażdżkę.
- Pokazać ci okolicę nowy? - usłyszałem czyiś głos w oddali stajni. Rozszedł się echem, nie mogłem poznać płci osoby mówiącej.
- Jakbyś mógł, mogła. Poza tym nie jest nowy, jestem Mike. A ty? - powiedziałem patrząc w głąb stajni próbując zauważyć czyjąś sylwetkę.
< Tajemniczy głosie?>

>>To mam być ja? ~Vika<<

poniedziałek, 16 stycznia 2017

Zmiany... Zmiany i jeszcze raz Zmiany!

Uwaga! Na blogu nastąpią pewne zmiany m.in. zmieniony zostanie formularz, zmieni się wygląd graficzny strony oraz dodamy konie szkółkowe! Ogółem mówiąc Dressage Academy przechodzi remont ♥
ALE SPOKOJNIE! Nie znaczy to że jesteście zwolnieni z opowiadań ♥

od Viktorii cd. Rusha

-Super!- mruknęłam i wyprowadziłam moją klacz z boksu aby dokładnie ją wyczyścić. Przydałoby jej się bo długo tego nie robiłam. Wreszcie North wyglądała normalnie. Zawiązałam uwiąz i poszłam do sprzęt Wish. Przytaszczyłam swoje pierdoły i ją osiodłałam. Spojrzałam na jej ucho gdy zakładałam jej ogłowie. Miała krótką rankę. Pewnie Silent.
-Poczekaj kotku, zaraz coś z tym zrobię- powiedziałam miękko, usłyszałam cichy śmiech.
-Nie myliłem się, jednak nadal mnie kochasz.. Kotku - Nie. Kuźwa. Nie. Thomas musiał się bezczelnie przytaszczyć do stajni.
-Zamknij mordę. To nie do Ciebie.- powiedziałam szorstko na co chłopak się zaśmiał. Tego śmiechu nie wytrzymałam. Ominęłam North i z całej siły uderzyłam go otwartą dłonią w twarz.  Nie była to wystarczająca zemsta ale wiedziałam co zrobić.
-Jak się ruszysz to wezmę nóż z kuchni i Cię nim dźgnę!- zagroziłam, nie zrobiłabym tego ale co tam. Chłopak spojrzał na mnie a ja wybiegłam w stronę pastwisk gdzie spodziewałam się spotkać Rusha z Sil'em. Nie myliłam się, uśmiechnęłam się pod nosem i pomachałam ręką w jego stronę.
-Rush! Ważna sprawa. Muszę wyjechać w teren z pewną osobą...
-No dobra. Ale wrócisz cała?- troska w jego głosie była szczera. Pokiwałam głową i pobiegłam w stronę stajni. Założyłam Batonowi ogłowie i wyprowadziłam go z boksu. Podałam jego wodze Thomasowi.
-Wsiadaj. I jedź za mną - powiedziałam i wskoczyłam na grzbiet North, podciągając się na jej grzywie. Ruszyłam stępem. Thomas walczył z Batonem który zdążył już bryknąć i stanąć dęba. Wreszcie udało mu się popędzić go do stępa. Widziałam nieufne spojrzenie Rusha ale kiwnęłam głową i lekko uniosłam kciuka w oznace że jest ok. Pokiwał zwolna głową a ja popędziłam NorthWish do galopu. Baton przeszedł do cwału ale mało mnie to interesowało. Thomas telepał się na oklep i głucho jęczał z bólu. Walijczyk miał twardy grzbiet.
-Skaczesz za mną!- krzyknęłam próbując przekrzyczeć wiatr świszczący  w lesie. Najechałam na uskok i prawie idealnie wymierzyłam kąt. Wiedziałam co Baton zrobi więc po wylądowaniu zatrzymałam North  i przyglądałam się jak Thomas przelatuje nad szyją konia. Baton wyłamał i bryknął by zrzucić chłopaka.  Przeleciał nad szyją konia wpadając do dołu. Jęknął głucho gdy upadł a ja zsiadł bez wyrazu z konia.
-To za to co mi zrobiłeś. - warknęłam i poszłam po wodzę Batona i dosiadłam North.
Wróciłam szczęśliwa do Akademii. Zastałam tam radosnego Rusha, pewnie coś z Sil'em.
-Jestem! - powiedziałam z uśmiechem na twarzy.


>Ru?<

od Rusha cd. Viktorii

Śmialiśmy się oboje, ale w pewnym momencie coś sobie przypomniałem i spoważniałem. To było niestosowne, nawet bardzo niestosowne. Zmarszczyłem brwi i wstałem z łóżka. Tori spojrzała na mnie zaciekawiona:
- Muszę sprawdzić co u Silent'a- powiedziałem i wyjąłem z szafy pierwszą lepszą koszulkę na przebranie
Zdjąłem szarą bluzę, którą aktualnie miałem na sobie i narzuciłem T-shirt
- To naprawdę wygląda źle- burknęła oglądając moje "pokaleczone ręce", pokręciłem przecząco głową
- Potrzebuję trochę więcej czasu na zregenerowanie, poza tym, gdyby twój chłopak mnie nie szarpał, to może poszłoby mi szybciej to całe gojenie- podsumowałem zakładając tenisówki.
Spojrzałem na Tori ale jej mina nie wyrażała najmniejszych emocji, miała zbyt kamienny wyraz twarzy, żeby odczytać z niego cokolwiek, uderzyło mnie poczucie winy.
- Wybacz, tak mi się powiedziało- mruknąłem i nie zdążyłem dodać niczego więcej, ponieważ dziewczyna wraz z Tene na rękach opuściła pomieszczenie, trzaskając drzwiami
Brawo ja...
***
Scream czuł się już dość dobrze, lepiej dla mnie. Brakowało mi wspólnych terenów a jabłonka nie ma już takiej "mocy: jak mój siwek. Ogier zarżał i kopnął w drzwiczki od boksu, wywróciłem oczami
- Spróbuj jeszcze raz to wybiję ci z głowy spacer po padoku- mruknąłem wyciągając turkusowy kantar i nakładając go na łeb luzytana
Już miałem iść po uwiąz ale zatrzymałem się przy boksie North... jakoś dziwnie się zachowywała, zmrużyłem oczy
- Ile ty możesz jeść, kobieto?- mruknąłem patrząc, że żłób, który przed chwilą napełniłem jej owsem jest od dawna pusty...
Klacz kopnęła w niego, chyba oczekiwała dokładki
- Po moim trupie, twoja właścicielka mnie zamorduje- powiedziałem rozbawiony i chwyciłem wspomniany wcześniej uwiąz...
- Zabije za co?- usłyszałem znajomy głos i odwróciłem się w stronę jego źródła, Tori stała w wejściu stajni i lekko się uśmiechała
Może już nie była na mnie zła za tamta akcję w moim pokoju?
- Obawiam się, że North zwiększyła swój apetyt co najmniej podwójnie- mruknąłem i wyprowadziłem Sil'a na podwórze...
> Tori?<

sobota, 14 stycznia 2017

od Viktorii cd. Rusha

O dziwo spałam spokojnie co mnie cieszyło. Jedynie szkoda mi było Rusha. Śniły mi się zawody co mnie cieszyło. Obudziła  mnie Tene i Sky liżące mnie po twarzy.
-O! Wreszcie wstałaś Tori- usłyszałam Rusha. Trzymał dwa kubki w rękach. Domyśliłam się że to kawa, chłopak podał mi to do rąk a ja z błogą miną ją wypiłam. Teraz zorientowałam się jak bardzo to lubie.
-Smakuje Ci?- zaśmiał się na co ja rzuciłam w niego poduszką.
-Idę się przebrać- mruknęłam i zaśmiałam się kiedy uderzyła we mnie zbyt duża bluzka.
Weszłam do jego łazienki i szybko ubrałam bluzkę. Wyszłam z łazienki po pięciu minutach i wyglądałam jak  idiotka a Rush śmiał się ze mnie jak opętany. Nie wytrzymałam i też zaczęłam się śmiać. Ładnie mu było w ściętych włosach.
-Ogarnij się!- wykrztusiłam pomiędzy atakami śmiechu, chłopak nadal śmiał się a ja wskoczyłam na niego i zaczęłam go łaskotać. Zwijał się pode mną ze śmiechu.
-Błagaj o litość!- zaśmiałam się
-Błaagam- wychrypiał ze śmiechem, ale ja nie przestawałam. Tene bawiła się ze Sky i podgryzały się lekko w uszy. Zaczęły mnie boleć nadgarstki ale i tak go łaskotałam. Zaczął się wiercić i wyszło na to że spadliśmy z łóżka. Musiało go to zaboleć bo jęknął głucho kiedy upadaliśmy.
-Wystarczy?- powiedział a ja pokręciłam głową- to teraz ja idę na górę!
-Żartujesz sobie? Zgnieciesz mnie!-Udałam przerażenie,  ale nie umiałam powtrzymać śmiechu.
Zaczął mnie łaskotać a ja próbowałam się uwolnić.



>Rush? XD<

od Rusha cd. Viktorii

Chciałem coś powiedzieć, cokolwiek... Jednak przemilczałem, ogarnęło mnie naprawdę dziwne uczucie. Niespodziewanie poczułem jak ktoś opiera się o moje ramię i przeniosłem wzrok w tym kierunku. Tori zasnęła w najlepsze, a jej głowa zsunęła się po ścianie i opadła na moją szyję, zaśmiałem się pod nosem. Silent od dobrych kilku godzin był na nogach i nie wydawałoby się, aby miał upaść. Czuł się całkiem dobrze i dodatkowo podgryzał sąsiadującą z nim North w ucho. Pokręciłem głową w rozbawieniu i zamknąłem oczy...
***
- Tori... strasznie się trzęsiesz- wymamrotałem, po przebudzeniu. Musiało być dość późno, ponieważ dalej panowała ciemność
- Nie... jest... dobrze- wydukała mocniej otulając się kocem, zmarszczyłem brwi
- Trzęsiesz się jak galareta- powiedziałem zupełnie poważnie i podniosłem się z siana
Silent zarżał cicho i trącił chrapami nadal siedzącą dziewczynę
- Co ty...?
- Idziemy do pokoi, zamarzniesz tutaj- przerwałem jej i otworzyłem drzwiczki boksu
Tori nie wyglądała na zachwyconą, momentalnie się spięła mocniej otuliła puchatym kocem. Widać, że nie chciała wracać do pokoju... może ta szmata Aleu, a może po prostu nie czuła się tam bezpiecznie? Postarałem opanować swoje upośledzone emocje i uczucia i odchrząknąłem pewnie.
- Jeśli nie chcesz iść do siebie...- zacząłem- możesz przenocować u mnie- dodałem i pomogłem jej wstać
Dziewczyna zmierzyła mnie niepewnym wzrokiem, chyba nie była tego wszystkiego pewna
- Pójdę z tobą... jeśli tego chcesz...- zapewniłem, na co lekko przytaknęła
- Ale ja...
- Spokojnie, będę spał na podłodze- westchnąłem odruchowo, a następnie opuściliśmy stajnię
***
- Śmiało, rozgość się- rzuciłem i wskazałem na wnętrze pomieszczenia.
Może nie wyglądało imponująco, ale sam musiałem sobie przyznać, że już dawno nie miałem takiego porządku. Dziewczyna niepewnie weszła do środka i uważnie mierzyła wszystko wzrokiem, który zatrzymał się na ścianie tuż na przeciwko łóżka. Odruchowo odgarnąłem włosy do tyłu i burknąłem coś na wzór "no co?". W tamtym właśnie miejscu znajdował się piękny szkic Scream'a, który narysowała dla mnie Tori. Sil wyglądał na nim jak żywy, nie mogłem go nie wyeksponować.
- Jej... nie sądziłam, że aż tak ci się spodobał- powiedziała podchodząc do obrazka
Przytaknąłem cicho i usiadłem na łóżku, obserwując jej następne kroki. W tamtym momencie Tene wraz ze Sky wskoczyły niemalże na mnie, powodując lekki uśmiech na mojej twarzy. Kochane zwierzęta...
- Grasz na gitarze?- spytała, patrząc w kąt pomieszczenia
Uśmiechnąłem się widząc swój ulubiony instrument, stare dobre czasy...
- Na akustycznej, elektrycznej i basowej- mruknąłem, gdy usiadła obok mnie i pogłaskała Sky, która domagała się kolejnych pieszczot.
- Nie będzie ci przeszkadzało jeśli położę się w tych ciuchach?- zapytała niepewnie, na co pokręciłem głową
- Ale jeśli chcesz...- w tym momencie na moment ucichłem- Mogę ci dać jakąś swoją koszulkę- dodałem podnosząc ręce w geście poddania- Tylko nie bij!- dodałem uśmiechnięty, na co się zaśmiała
Chciałem rozluźnić tą przytłaczającą atmosferę, ponieważ czułem się naprawdę dziwnie. Dodatkowo rzuciłem koc i jedną z poduszek na dywan, szykując sobie "posłanie". Miałem nadzieję, że dzisiejszej noc nie będą dręczyły jej koszmary...
> Tori? :3<

od Viktorii cd. Rusha

Nie czułam nic. Po prostu czułam pustkę. Widziałam wściekłość w oczach Rusha ale nie reagowałam.  Chłopak spojrzał na mnie ale ja wodziłam nieobecnym wzrokiem po Akademii. Ściągnęłam zbyt mocno wodze  i Baton wierzgnął, o mało nie spadłam ale nie interesowało mnie to. Czułam się podle. O ile cokolwiek czułam. Czy ja jeszcze istnieje? Czy to tylko pieprzone złudzenie?
Dojechaliśmy do stajni, zsiadłam z Batona i zdjęłam z niego  sprzęt i odłożyłam. Baton był dzisiaj strasznie grzeczny. Wszedł do bosku a ja zamknęłam zasuwę za nim. Podeszłam do boksu North i przytuliłam się do mojej kochanej klaczy. Klacz położyła się i zasnęła. Chciałam spać ale się bałam...  Usłyszałam ciche skrobanie w drzwi; Tene. Wpuściłam ją i uśmiechnęłam się kiedy zobaczyłam że moja mała kulka futra jest w pełni sił. Kiedy Tenebris ułożyła się  na moich kolanach (tak dokładnie położyła łeb) ogarnęła mnie senność. Było wcześnie ale natłok wydarzeń nie dawał mi spokoju.
***
Obudziłam się otulona kocem. Tene nadal spała na moich kolanach ale nie było North! Chciałam zacząć panikować ale w porę zauważyłam kartkę od Rusha.
"North jest na pastwisku, nie martw się". Zrobiło mi się cieplej na sercu. Nie wiem czemu ale kiedy ten... To coś mnie pocałowało... W głębi duszy, kiedyś czułam coś do niego. Ale to już przeszłość. Kiedy zauważyłam smutek i wściekłość wtedy na twarzy Rusha, poczułam że miał nadzieje na coś więcej niż przyjaźń. Zawiodłam go tym wszystkim. Musiałam go przeprosić co nie było w moim zwyczaju.
-Rush?- wyszeptałam gdy weszłam do boksu Silenta. Zastałam go tam, chłopak popatrzył na mnie ale po chwili odwrócił wzrok...- Przepraszam za tamto, powinnam była Ci to wszystko wytłumaczyć.
Chłopak pokiwał głową, wiedziałam że oczekiwał na historię.
-Thomas, czyli ten który mnie pocałował, chodził kiedyś ze mną w liceum. Zerwałam z nim gdy przenosiłam się do Dressage. Ten drugi, męczył Gwiazdkę razem z Aleu.
-Ale.. czego od Ciebie chcieli? - myślałam że powie to szorstko ale zabrzmiało to miękko i ciepło...
-Wiedzieć o North. NorthWish była kiedyś czołową klaczą z prestiżowej hodowli, sprzedano ją bo była zbyt "dzika i krnąbrna". Trafiła do mnie i jeszcze przed przyjazdem tutaj brałyśmy udział w zawodach. Zarabiała rocznie około 20 000... Wszystko poszło na Dressage, sprzęt i Gwiazdę. Alex brał udział  w zawodach ale mu się znudziło. Wolał kraść konie, które zamęczał na zawodach. Gdy już nie zarabiały tyle ile wcześniej po prostu sprzedawał je do rzeźni. Thomas nie był taki jak on ale się taki stał przez niego. To on związał mi tak ręce i to on rozciął tak policzek. Szczerze mówiąc kochałam go kiedyś... Ale teraz wiem że jest parszywą świnią. -dodałam chłodno i zakończyłam swoją opowieść. Usiadłam koło chłopaka i pogłaskałam Tene i Sky równocześnie, przytuliły się do siebie na co zaśmiałam się. - są  z tej samej stadniny co Aleu.. Pytałeś czemu z nią trenuje? Dyrektorka uznała że Aleu nauczy mnie porządnie jeździć... I jeszcze musi mieszkać w MOIM pokoju... - powiedziałam trochę cieplej. Chłopak uśmiechnął się równie ciepło. Uznałam że zostanę z nim na te noc w boksie Silenta. - Wiem co czułeś kiedy mnie pocałował. Nie należę do niego...


>Rush? ^^ <

od Rusha cd. Viktorii

Poranek był dość chłodny... okazało się, że zasnąłem u Sil'a i dodatkowo ktoś przykrył mnie puchatym kocem, uśmiechnąłem się lekko. To na pewno Tori, kątem oka spojrzałem jeszcze na siwka, który drzemał w najlepsze. Na szczęście zaczynał czuć się coraz lepiej...
Gdy postanowiłem pójść do pokoju, aby zmienić ubrania Scream zarżał niespokojnie i zaczął się podnosić. Na początku stwierdziłem, że trzeba go powstrzymać, żeby nie zrobił sobie krzywdy, ale w jego oczach dostrzegłem jedynie wolę walki i determinację... ani śladu bólu. Odsunąłem się nieco, podczas gdy Silent gwałtownym ruchem stanął na własne nogi i zarżał radośnie. Uśmiechnąłem się podając mu przekąskę, wychodząc pogłaskałem także North, która jak mi się wydawało, naprawdę mnie polubiła...
***
Po przebraniu się w jakieś bardziej odpowiednie ciuchy i porządnym prysznicu, postanowiłem przespacerować się do Tori... Ostatnio naprawdę lubiłem spędzać z nią czas.
To co zobaczyłem na miejscu wywołało u mnie niepokój, a wręcz przerażenie, wyłamany zamek w drzwiach i ubłocone ślady na dywanie... pokręciłem głową wściekły i pobiegłem do właścicielki, która jak się później okazało nie widziała mojej księżniczki od wczorajszego wieczora. Ruszyłem w kierunku stajni i zająłem się siodłaniem Batona oraz Jabłonki, z którą wspólnymi siłami udało mi się dojść do porozumienia. Gdy konie były gotowe, podążyłem kłusem w stronę jeziora. Byłem naprawdę mocno zaniepokojony, ale miałem cichą nadzieję na to, że może jednak wybrała się na spacer... nadzieja matką głupich
***
Stępując po polnej drodze uważnie "badałem" teren wzrokiem. Już miałem zawołać ale coś, a dokładniej "ktoś" przykuł moją uwagę. Z zaciekawieniem ruszyłem w stronę osób, które siedziały na soczystej trawie. W chwili gdy miałem zapytać o to, czy widzieli Tori... zamarłem.
Ona właśnie tam siedziała, a do tego... kim był ten chłopak?! Pocałował ją, tak po prostu. W tamtym momencie poczułem się dziwnie... jakby ktoś uderzył mnie prosto w brzuch jakimś ciężkim, tępym narzędziem... Ogarnij się Rush- nakazałem sobie w duchu- To przecież tylko przyjaciółka, powinieneś chcieć jej szczęścia. Racja, powinienem... ale w głębi duszy miałem durną nadzieję na to, że staniemy się kimś więcej niż przyjaciółmi. Śmieszne ale prawdziwe, już miałem zaśmiać się sam z siebie, ale w ostatniej chwili Tori obróciła głowę i zaskoczona spojrzała na mnie.
W tamtym momencie zamarłem. Czy ona płakała, boże czy ja znowu widziałem krew? Nie zważając na sytuację, zeskoczyłem z Jabłonki i ruszyłem w ich stronę. Złapałem chłopaka za kaptur bluzy zanim zdążył cokolwiek powiedzieć, posłałem jeszcze dziewczynie spojrzenie przepełnione współczuciem i bólem, chociaż miałem nadzieję, że tego drugiego nie zdołała zauważyć
- Księż... Victoria, na Batona- poprawiłem się i spojrzałem na jej nadgarstki... były poobcierane, musiała być związana
Chciałem mocno ją przytulić, zapytać co się stało, ale szybko zorientowałem się, że trzymany przeze mnie chłopak chwycił mnie za rękę. Syknąłem z bólu, gdy rany po wczorajszej akcji z drutem ponownie się otworzyły...
- Kim ty do cholery jesteś i dlaczego miałeś czelność ją tknąć?!- wrzasnąłem, starając się opanować chociaż w stopniu minimalnym
Chłopak uśmiechnął się wrednie i pokręcił głową w rozbawieniu, mocniej ściskając moją rękę...
- To moja dziewczyna, moja miłość...- zachichotał, a mnie zatkało... co on pieprzył?
Miałem ochotę go rozszarpać, rozerwać na drobne kawałeczki...
Nie wytrzymałem i wymierzyłem mu soczystego sierpowego prosto w tą roześmianą mordę, przez co zachwiał się i upadł na plecy.
Z amoku wyrwał mnie krzyk Tori:
- Zostaw go Rush, wracajmy do stajni... Trzeba ratować North- zesztywniałem, po tym co jej zrobił miałem go zostawić...?
- Jeśli jeszcze raz zobaczę cię w jej pobliżu... zapamiętasz to raz na zawsze- syknąłem i ruszyłem w stronę dziewczyny
- Jedziemy- powiedziałem chłodno, dosiadając Jabłonki
- Powiedz mi co się stało, dlaczego jesteś zraniona... i co się dzieje z North?- zapytałem, gdy galopowaliśmy w kierunku stajni
> Tori?<

od Viktorii- Zawody- Cross i ujezdzenie

Jak najszybciej zaplotłam North warkocze i zrobiłam kłosa z ogona. Jason już czekał w aucie. Zabrałam sprzęt na zawody  i wprowadziłam ją  do przyczepy. Klacz przestała kuleć co bardzo mnie cieszyło. Nie wybrałam najtrudniejszej trasy bo mogła sobie coś zrobić.
-Zdrzemnij się, mamy jeszcze 3 godziny jazdy.- pokiwałam głową i oparłam się o szybę. Oglądałam pastwiska  gdzie pasły się konie, widziałam uczniów jeżdżących z instruktorami i wiele innych... Uznałam że jednak zasnę. Udało mi się dopiero 30 minut później. Nie pamiętam co mi się śniło.
***
Wybiegłam jak oparzona z auta i pobiegłam do przyczepy gdzie stała North. Wyprowadziłam ją i szybko osiodłałam. Jason załatwił mi już numer startowy. Startowałam jako 3...
Czyli jeszcze jedna osoba i jadę. Szybko obejrzałam tor. Rozgrzałam North która tylko raz odmówiła skoku.
-Numer 3 proszony jest o ustawienie się na linii startu!- głos spikera niósł się po polach. Podjechałam i czekałam na dźwięk dzwonka startowego który rozległ się po paru sekundach. North wystrzeliła jak z procy ale pierwsze kroki były niestabilne bo chyba jeszcze odczuwała ból w nodze. Po chwili wyrównała krok i przeskoczyła prawie wszystkie przeszkody, pobijając czas 2 osoby.  Wyszło na to że na razie mamy 2 miejsce.
****
W oczekiwaniu na wyniki wzięłam jeszcze udział w zawodach z ujeżdżenia. Wygrana była w kieszeni. Prawie żaden koń nie zrobił lewady więc uzyskałam dodatkowe punkty. Spiker ogłosił wyniki od razu.
-Jas! Mam PIERWSZE MIEJSCE! - zapiszczałam a chłopak ucieszył się i rozsiodłał mi North.
Byłam coś zjeść i obejrzałam jeszcze kilka przejazdów. Informacje o naszych miejscach w crossie mieliśmy otrzymać mailem.

piątek, 13 stycznia 2017

od. Viktorii cd. Rusha

Cholera. Ta kutwa Aleu im wygadała... Wróciłam cała spięta, ogarnęłam Batona i Jabłonkę, zaszłam do mojego pokoju po koc i gorące napoje dla Rusha. Wreszcie miałam przyjaciela który nie był taki jak reszta. Szczerze mówiąc bałam się iść do mojego pokoju... Chłopak trzymał łeb Silenta na swoich kolanach, obydwoje drzemali. Położyłam to wszystko koło niego i przykryłam ich kocami. Zostawiłam też latarkę i karteczkę. Poszłam, tak dokładniej pobiegłam przerażona do mojego pokoju. Włączył się dzwonek mojego telefonu, najwidoczniej dostałam SMS'a
"North albo ty. Wybieraj" przeraziłam się tym. Wiedziałam że byli do tego zdolni. Albo przyjdą w nocy mnie zabrać i Bóg wie co zrobić.. Albo co gorsza skrzywdzić North. Umyłam się zamykając drzwi na cztery spusty i zestresowana położyłam się spać.

***
obudził mnie zapach, kawy? Takiej zwietrzałej kawy. Wzdrygnęłam się gdy zorientowałam się że nie mogę ruszać rękami. Chciałam krzyczeć ale jakaś apaszka wsadzona w moje usta i przewiązana mi to uniemożliwiała. Zaczęłam panikować bo nie wiedziałam co się dzieje. Z moich oczu nagle zniknęła ciemność i uderzyła mnie jasność i zapachy koni.
-Więc jednak wybrałaś te pierwszą opcję?- usłyszałam zimny i cichy ton.
-Nie poznajesz nas... moja droga? - wszystko sobie przypomniałam. To oni dręczyli mi North i Gwiazdę. mnie też... Wiedziałam że są zdolni do wielu rzeczy... O  dziwo był tam też chłopak z którym chodziłam w liceum.
-Ty też?!- zaczęłam płakać, zaczęłam się bać o siebie... Ale bardziej o North.
-Viki.. Ja..
-Nie!- przerwano mu... chciał mnie przytulić?
W pewnym momencie poczułam coś ciepłego i lepkiego na moim policzku.. Krew? Kiedy zorientowałam się co robią, poczułam ostry ból w tym miejscu.
-Gadaj!
-A.. Ale o czym?!- wyszeptałam
-NorthWish.
-Moja klacz. Wysokie miejsca w zawodach, nie lubi innych.. o to chodzi? - wychrypiałam gdy do moich ust wlała się krew. Poczułam mocniejsze ukłucie, tym razem nie do krwi ale bolesne, nad łukiem brwiowym.
-Nie idiotko! Ile zarobiła! Sprzedasz nam źrebaka albo pożegnaj się z Dressage Academy!
-zarabia do 20 000 rocznie... nie wiem czy będzie źrebna! - Alex wyszedł i zostawił mnie sam na sam z Thomasem. Podniósł mnie i wyniósł na pole. Oczyścił mi rany a ja płakałam... Nie wiem już czemu. Po prostu płakałam...
-Vikuś.. Spójrz na mnie... - chwycił mnie lekko za brodę a ja wzdrygnęłam się gdy spojrzałam w te jego oczy w odcieniu głębokiej zieleni... Zrobiłam co kazał..
Patrzył mi w oczy. Wtem zbliżył się do mojej twarzy i mnie pocałował... umazał się krwią ale nie liczyło się to dla niego. Przerażona chciałam go odepchnąć ale się nie dało...
Obejrzałam się i zauważyłam wściekłego a zarazem przerażonego Rusha, dosiadającego Jabłonki i trzymającego wodze Batona.


>Rush? Sry xD<

od Rusha cd. Viktorii

Odwróciłem głowę i spojrzałem na Sil'a, który nerwowo rozglądał się po boksie i poczułem jak moje serce rozsypuje się na miliony kawałeczków. Chciałem uciec od tego wszystkiego i przeszło mi przez myśl nawet to, żeby odejść z Akademii wraz z Sil'em i mieć wszystkich gdzieś. Ale nie mogłem... westchnąłem spoglądając na klacz, która teraz podgryzała mój kaptur, skrzywiłem się.
- Rush?- usłyszałem przyjemny, znajomy głos i nieco się uspokoiłem
- Ale Sil...
- Będzie w dobrych rękach, obiecuję ci to- zaczęła- poza tym rozmawiałam z Cassandrą, powiedziała, że z nim posiedzi- zapewniła, dzięki czemu nieco się rozluźniłem
- Dobrze...- mruknąłem bez przekonania, po czym wyprowadziliśmy konie z budynku
- Jak ona ma na imię?- zapytałem gładząc nieco kapryśną klacz po szyi, Tori lekko się uśmiechnęła
- Jabłonka, ma dość... ciekawy charakter- zapewniła i z lekkim wahaniem dosiadła Batona, który lekko wierzgnął, westchnąłem i wdrapałem się na grzbiet klaczy.
Jechaliśmy w zupełnej ciszy, cały czas myślałem o Sil'u... do tego moje zacne leki przeciwbólowe chyba przestały działać. Całe życie przeciwko mnie- pomyślałem, gdy skręciliśmy w boczną uliczkę
Tori starała się mnie pocieszyć, przynajmniej ja własnie tak to wszystko odbierałem, bardzo miło z jej strony...
- Dziękuję- powiedziałem zupełnie szczerze, gdy konie przeszły w stęp
- Ale... za co?- zapytała lekko zdziwiona, więc wywróciłem oczami
- Za to, że jesteś moją przyjaciółką i mi pomagasz- odparłem naturalnie, dziewczyna lekko się spięła i spojrzała na mnie smutno, odwróciłem wzrok.
- Dlaczego trenujesz z Aleu?- spytałem po chwili ciszy z lekką pretensją w głosie, mimo iż o nic jej nie obwiniałem
Skrzywiła się, nie chciała o tym rozmawiać. Zacisnęła dłonie na wodzach i spuściła głowę. Zanim zdążyła cokolwiek wydusić, postanowiłem jej przerwać
- Nieważne, nie powinienem był pytać- wymamrotałem niechętnie
Ten teren nie był "dobry". Nie chciałem dosiadać innego konia podczas, gdy Scream leżał w boksie zupełnie bez sił. Poza tym robiło się okropnie ciemno
- Jestem beznadziejny...- szepnąłem sam do siebie, mając nadzieję, że Tori nic nie słyszy
Popłakałem się jak małe dziecko z powodu konia... konia który nadał mojemu życiu sens. Konia, który pomógł mi wyjść z depresji.
- Księżniczko... Możemy wracać?- zapytałem bardziej stanowczo, na co skinęła głową
- Chciałam, żebyś się uspokoił...
- Naprawdę dziękuję, że mi pomagasz, nie wiem co bym bez ciebie zrobił- posłałem jej szczery uśmiech
Nagle usłyszeliśmy szelest liści i trzask łamanych gałęzi. Baton lekko wierzgnął, ale Tori opanowała go w idealnym momencie, zmarszczyłem brwi. Za drzewami pojawiły się 2 kasztanowe konie...
- O nie...- szepnęła moja towarzyszka
- Witamy państwa w tę jakże piękną noc- powiedział jeden z jeźdźców i wyszczerzył zęby w paskudnym uśmiechu. Wyglądał na jakieś 20 lat... zmarszczyłem brwi
- Jakiś problem?- rzuciłem chłodno i kątem oka zerknąłem na Tori, nie wyglądała na najszczęśliwszą
- Vikuś, paradujesz sobie sama z jakimś kolesiem po lesie, gdy jest tak późno? To może być bardzo niebezpieczne- mruknął ten drugi
- Odczepcie się ode mnie, Rush... wracamy- powiedziała stanowczo Tori i zawróciła Batona
Byłem ciekawy kim byli i dlaczego Tori tak bardzo nie chciała z nimi rozmawiać. Katem oka zauważyłem jeszcze logo tamtej stadniny z której pochodził ta szmata Aleu. Ogarnęła mnie wściekłość... Z trudem udało mi się opanować... Ale jeśli któryś z nich spróbowałby zrobić coś mojej przyjaciółce... musiałby szukać dobrego chirurga...
> Tori?<

od Viktorii cd. Rusha

Chłopak podążał za mną przygnębiony a ja wbiegłam do stajni w poszukiwaniu bandaży i opatrunków. Widziałam w boksie tego pieprzonego Kasztana Aleu. Oczywiście właścicielka musiała sobie tam być... Zignorowałam ją i pobiegłam do North o którą opierał się Rush, idąc koło Silent'a. Ogier wszedł do boksu i upadł na siano. Pomimo ran które nie były głębokie, było ich dużo. Szybko zdezynfekowałam rany Screamowi. Chłopak poszedł do pielęgniarki (pod groźbą kastracji...)
Wrócił po chwili a ja bandażowałam mniejsze rany i starałam się zszyć rany... Do boksu weszła Aleu.
-Czego chcesz -warknęłam cicho, uspokajając Sil'a który podniósł łeb- Widzisz co zrobiłaś..?-nadal mówiłam cicho, mogło się zdawać że spokojnie ale ton głosu był zimny.
-Nie wściubiaj nosa w nie swoje sprawy - ten jej pieprzony arogancki ton... musiałam  się powstrzymać żeby nie uderzyć jej w twarz.
-Chcesz powtórki z rozrywki? - ujrzałam w jej oczach strach, który zaraz ustąpił arogancji
-Nie potrzebuję. Pamiętaj że dzisiaj lekcja na Batonie. -powiedziała uśmiechając się- moja droga.
Kuźwa nie. Nie dam rady. Wstałam powoli i kiedy dziewczyna wychodziła z boksu, szarpnęłam ją za włosy i uderzyłam z otwartej dłoni w twarz. Nie dość że prawie zabiła Silenta, skrzywdziła North i przyczyniła się do śmierci Gwiazdy to jeszcze śmie do mnie mówić "moja droga"?!
Silent zaczął wstawać a ja popchnęłam dziewczynę tak że prawie upadła podbiegłam do niego.
-ćśś.... spokojnie kochany... już dobrze - szeptałam, i wtedy do boksu wszedł Rush.
-Nie wiedziałem że się tak czule o mnie wyrażasz.
-Zamknij się - mruknęłam i wyszłam z boksu ogarnąć North. Zabandażowałam jej nogę na wszelki wypadek i wyczyściłam.

***
-CHOLERA JASNA! Baton! - osiodłanie tego konia to nie lada wyzwanie... -ała! -pacnęłam go lekko w chrapy bo ugryzł mnie w otwartą dłoń podczas wkładania wędzidła. Po dobrych 30 minutach męczarni mogłam go wyprowadzić i zabrać w stronę Sraleu..
Wsiadłam na konia jeszcze przed wejściem na wybieg.
-To co Vika? Zaczynamy? -uśmiechnęła się do mnie.
- Zamknij ten parszywy ryj i wydawaj te jebane polecenia. - warknęłam ruszając stępem wokół ujeżdżalni. Zrobiłam typową rozgrzewkę a potem oczywiście (bo nie umiem, przynajmniej według jej) galop na lonży.
Według niej galop na ZŁĄ nogę jest DOBRYM galopem.
Stwierdziła że będziemy skakać. Ją chyba boli dupa albo okres ma...
Zaczynamy od 20? NIE!  od razu 120, bo to ALEU... Kolejna jazda jest moja.
Już najeżdżałam na przeszkodę kiedy usłyszałam krzyk, prawie wrzask Rusha.
-Tori!!!!! chodź tu! Błagam!- dosłownie 4 metry przed przeszkodą zeskoczyłam z pełnego galopu na ziemię nieźle się obijając. Bolało ale co mnie to. Słyszałam jeszcze krzyki Aleu ale ją zignorowałam.
***
-Co się stało?!
-On.. upadł.. w  boksie i... nie chce wstać.- chciałam pocieszyć go ale nie wiedziałam jak. Oddychał równo. Położyłam rękę na jego ramieniu. Kiedy spojrzał na mnie czerwonymi oczami od stresu, zabrałam ją i podeszłam do apteczki dla niego (była koło jego boksu, każdy koń miał prywatną)
i wyjęłam z niej leki przeciwbólowe i kilka maści.
Zgniotłam tabletkę palcami i podałam ją Silent'owi do pyska, zjadł ją nie chętnie. Mam nadzieję że przejdzie mu ten ból. Wysmarowałam kilkoma maściami jego rany i w chrapy wsmarowałam jeden ze środków leczniczych dr. Bacha. Miał uśmierzać ból i rozluźniać. Użyłam tego samego na North i Tene. Chłopak patrzył na to zestresowany.
-Jason!- krzyknęłam a chłopak podbiegł do mnie,
-Popilnujesz naszych koni? W szczególności Silenta. Albo nie, tylko Silenta. -powiedziałam ciepło do chłopaka. Pokiwał głową a ja poinstruowałam go  co ma robić. Baton został w boksie, osiodłałam jeszcze Jabłonkę. Klacz bardzo podobną do Amora ale no dobra. Wyprowadziłam ją i podałam jej wodze Rushowi. Sama miałam w lewej ręce wodze Batona co było ryzykowne bo już podgryzał mnie w ramię.
-Teren na rozluźnienie? -powiedziałam cicho i miękko.


>Rush :3 <

od Rusha cd. Viktorii

Po kilku minutach biegania dookoła jeziora postanowiłem się poddać, więc stanąłem w miejscu i westchnąłem. Ani mi się śniło, żeby ta niezrównoważona psychicznie kobieta dotknęła moich włosów, to było zbyt ryzykowne.
- Księżniczko, z nożyczkami się nie biega- mruknąłem, gdy lekko zdyszana zatrzymała się po mojej prawej stronie. Zmierzyłem ją wzrokiem i posłałem jej lekki uśmiech, odwzajemniła go
- Niestety...- zaczęła- Skoro już cię złapałam to ogarniemy te szalone włosy- dodała i pchnęła mnie w kierunku koca, skrzywiłem się 
- Czekaj... to nie były żarty?- zapytałem lekko przechylając głowę
- A czy ja wyglądam, jakbym miała się śmiać?- mruknęła nieco poważniejąc
Wytrzeszczyłem oczy w wyrazie zdziwienia i przerażenia zarazem, to nie mogło się skończyć dobrze
- Masz kwalifikacje fryzjerskie, prawda Tori?- zaśmiałem się nerwowo- Naprawdę lubię swoje uszy... wolałbym je zatrzymać
Dziewczyna wywróciła oczami i stanęła za mną. Przez krótką chwilę wahała się nad tym czy oprzeć swoje dłonie o moje ramiona, w końcu się na to zdecydowała.
- Obcinałam kiedyś ogon North- prychnęła- Twoje włosy tez są czarne, nie powinno mi to sprawić większego kłopotu- zażartowała... a może powiedziała to poważnie... auć
- Dobra, jak coś popsujesz to ty będziesz narażona na wieczną kompromitację. Będę za tobą chodził już na wieeeeekiiii- przeciągnąłem i czekałem na jej ruch... Boże, za co mnie pokarałeś?
***
Sil i North spacerowały po pastwisku, podczas gdy ja zdecydowałem się na uporządkowanie czapraków mojego siwka. Powinienem utrzymywać większy porządek przynajmniej w jego rzeczach. 
Tori obiecała nakarmić psy, w tym również Sky, która dotrzymywała dziś towarzystwa jej suczce. Uśmiechnąłem się pod nosem, i poprawiłem ręką włosy. Po długich kłótniach i narzekaniach zostały jedynie lekko podcięte, dzięki czemu miałem możliwość oglądania większej części świata niż dotychczas. Spodziewałem się dużo gorszego efektu...
Gdy wnosiłem ostatnią partię "kolorowych szmatek" do siodlarni do stajni wpadła wściekła Tori, która burczała coś niezrozumiałego pod nosem, odwróciłem się w jej kierunku  spojrzałem pytająco...
- Wyobraź sobie, że Aleu podsunęła właścicielce jakże wspaniały pomysł założenia "drutu pod napięciem" na obrzeżach pastwiska... A wszystko po tej sytuacji z Batonem- zaczęła wkurzona- To głupie
Odłożyłem ekwipunek i położyłam jej pocieszająco dłoń na ramieniu... nie byłem zachwycony tym dziwacznym pomysłem, zmarszczyłem brwi
- Jak to drut?
- Normalnie, wyjrzyj na łąkę... jest już rozłożony dookoła... podłączą go dopiero jutro. Musimy coś z tym zrobić- mruknęła i posmutniała, na co pokiwałem głową
- Dziś wieczorem porozmawiamy z właścicielką- odparłem i zauważyłem Cass, wprowadzającą Iratze do boksu. Dziewczyna szeroko się uśmiechnęła, ale dość szybko spoważniała
Przypomniało mi się że jest już późno i należało przyprowadzić konie, zanim zacząłem się odezwać, uprzedziła mnie rudowłosa:
- Miałam w planach przyprowadzić Sil'a i North ale nie widziałam ich przy wyjściu, to bardzo dziwne, o tej porze powinny już czekać przy głównej bramie- powiedziała smutno i potarła nadgarstek, zmrużyłem oczy i zauważyłem krew?!
- Cassie, co się stało?- spytałem z troską i złapałem ją za rękę badając obrażenia, na szczęście to zwyczajne zadrapanie
- To przez ten drut, to dość niebezpieczne... muszę to czymś przemyć
- W siodlarni na stołku stoi płyn dezynfekujący- uprzejmie powiedziała Tori i łapiąc jaskrawo-zielony kantar North, ruszyła do wyjścia, wymownie patrząc na mnie
- My pójdziemy zobaczyć co z końmi, ty idź się zająć nadgarstkiem- wymamrotałem i lekko zaniepokojony ruszyłem za Tori...
***
Szliśmy w dół rzeki, oczywiście mierząc wzrokiem każdy skrawek wybiegu, który do najmniejszych nie należał...
- Boję się, nigdzie ich nie ma. A jeśli znów ktoś kradnie?- po dłuższej chwili odezwała się moja towarzyszka
Postanowiłem wesprzeć ją na duchu, dlatego nie okazywałem zmartwienia, ale w głębi duszy bałem się o Sil'a... Ten koń był moim jedynym przyjacielem...
Zanim zdążyłem powiedzieć cokolwiek zza lini horyzontu wyłoniła się zdyszana North, która jak udało mi się zauważyć utykała na jedną nogę, skrzywiłem się. Pewnie znów ją nadwyrężyła... W miarę gdy klacz się zbliżała udało nam się zauważyć przerażenie ukryte w jej ciemnych oczach. Tori odruchowo złapała mnie za ramię, a kara klacz po kilku sekundach zauważyła naszą obecność. Stanęła dęba i rżąc, obróciła się i pobiegła tam, skąd przyszła
- North!- krzyknęła zdezorientowana dziewczyna
Miałem okropnie złe przeczucia, gwałtownie wciągnąłem powietrze i chwytając swoją przyjaciółkę za nadgarstek, ruszyłem w pogoń za zdziczałą klaczą.
Nie musieliśmy biec długo, zaledwie po kilkunastu sekundach stanąłem jak wryty patrząc na to cholerne ogrodzenie i leżącego Sil'a... zamarłem
- Scream!- krzyk Tori przerwał ciszę z charakterystycznym świstem, a ja jak opętany rzuciłem się biegiem w kierunku leżącego ogiera, nie ruszał się... 
Upadłem na kolana, nie zważając na płacz Tori oraz szamoczącą się North, widziałem tylko Silent'a i ten przeklęty rozerwany drut, który w tamtym momencie oplatał jego ciało... siwa sierść splamiona była krwią, skok adrenaliny spowodował, że zdecydowałem się na radykalny krok...
- Rush!- paniczny krzyk przerażenia Tori nie wywołał u mnie najmniejszej reakcji
Chwyciłem ostry metal i zacząłem ściągać go z konia tak szybko, jak tylko mogłem, nie zwracałem najmniejszej uwagi na to, że krew była wszędzie i jak się okazało nie należała ona tylko do mojego konia. Poczułem czyjeś dłonie, odciągające mnie do tyłu, to była Tori, chciała mnie powstrzymać. Próbowała... 
- Zostaw mnie, muszę mu pomóc!- Wtedy krzyknąłem... chyba pierwszy raz odkąd pamiętam
- Robisz sobie krzywdę, musimy sprowadzić pomoc, sami nie damy rady- załkała, ale jednym ruchem pozbyłem się jej dłoni i powróciłem do zrywania drutów, jęknąłem gdy kolejny z nich przeciął moją dłoń
North nerwowo grzebała w ziemi kopytem i co jakiś czas trącała siwka nosem, poczułem łzy napływające do oczu...
Nagle stało się coś, co dało mi trochę nadziei, Sil zarżał i lekko uniósł łeb, jęknąłem z wielką ulgą, odrzucając ostatnie resztki "ogrodzenia". Ogier chciał wstać, widziałem  strach w jego oczach, bał się... ale żył. 
- Tori, pomóż mi...- szepnąłem, starając się nie popłakać, podczas, gdy dziewczyna pomagała mi go podnieść
Dopiero wtedy, gdy ogier wstał dotarło do mnie w jak opłakanym był stanie. Obrażenia nie były głębokie, ale za to bardzo liczne. Te wszystkie pręgi... sierść zabarwiona na szkarłat, zacisnąłem mocniej powieki i objąłem go za rozgrzaną szyję
Tori płakała, cicho ale jednak. Udało mi się to dostrzec. North natychmiastowo znalazła się obok nas pomagając utrzymać Scream'owi równowagę, powoli ruszyliśmy w drogę do stajni... dopiero teraz zacząłem czuć pieczenie. Wiedziałem, że jak tylko dotrę do Akademii powiem tej szmacie Aleu co o niej myślę...
- Boże, Rush... Twoje ręce i policzek- szepnęła Tori i dotknęła opuszkami palców mojej twarzy, syknąłem z bólu- Wszędzie jest krew- dodała i pokręciła bezradnie głową
- Nic się nie stało, to tylko draśnięcia- wysyczałem niepewny swoich własnych słów, po czym oparłem się o grzbiet North, ryzykując utratą zębów albo ugryzieniem... Ignorowałem to, że koszmarnie kręciło mi się w głowie. 
- Musimy zająć się Sil'em- powiedziałem, gdy wchodziliśmy na dziedziniec stadniny...
>Tori? Trzeba by kunia opatrzyć :V<

środa, 11 stycznia 2017

Od Viktorii cd. Rusha

-Chcesz ją znać?- zapytałam chłopaka który pokiwał ochoczo głową, no dobra...
-North poznałam w jednej z bardziej prestiżowych stadnin, poznałam ja jako źrebaka. Rodzice po śmierci Gwiazdy stwierdzili że kupią mi konia i padło na North, kiedyś NorthWish. Ja skróciłam jej imię tylko do North. Kiedy Wish'ie dorosła okazało się że jest bardzo agresywna. Kiedy chciałam zabrać ją z pastwisk lub innego miejsca, rzucała się na mnie lub kogoś innego z zębami lub kopała. Rodzice chcieli ją uspać ale uparłam się że ją nauczę tego wszystkiego. No i wyszło... -uśmiechnęłam się zachęcająca i wyciągnęłam nożyczki (lepiej nie wiedzieć co jeszcze mam w kieszeniach)- jednak nie obciąłeś!  Czyli kastracja? -zaśmiałam się i kiedy chłopak rzucił się do ucieczki, pogoniłam za nim, jednak uznałam że jest fajny, jedyna normalna (oprócz Triss) osoba w Dressage Academy.


>Rush?<

od Rusha cd. Viktorii

Spojrzałem na dziewczynę, która bawiła się w najlepsze, podczas gdy ja "pluskałem się w wodzie"
- Tori, jeśli chciałaś zobaczyć mnie bez koszulki to wystarczyło ładnie poprosić, nie musiałaś mnie od razu topić- wywróciłem oczami, na co posłała mi rozbawione spojrzenie
- Chciałbyś- prychnęła
- Może- odgryzłem się chcąc wyjść na brzeg- Teraz mi pomóż księżniczko- parsknąłem, więc wyciągnęła do mnie dłoń
- Po chwili zorientowała się co mam na myśli ale nie zdążyła zabrać ręki i dzięki mojemu niecnemu działaniu zanurzyła się w wodzie, która do najcieplejszych nie należała, zaśmiałem się
- Ty... ty...
- Zanim zaczniesz mnie bić, koszulka ci się podwinęła- szepnąłem i odwróciłem wzrok żeby nie dostać w twarz.
Tori zrobiła się czerwona i złapała za jasny materiał
- zboczeniec- zażartowała
- A co do włosów... masz trochę racji. Muszę wybrać się do miasta i jakoś je okiełznać, nie chcę żebyś mnie kastrowała- podsumowałem i pomogłem wygramolić się jej na brzeg
***
Siedzieliśmy na trawie i gadaliśmy o różnych pierdołach. W końcu rozmowa przeniosła się na konie, a dokładniej Sil'a...
- Długo go masz?- spytała bawiąc się mokrymi włosami, pokręciłem przecząco głową
- Od 3 lat, jego poprzedni właściciel był przyjacielem ojca... ale nieszczęśliwie skończył podczas jednego z przejazdów- wzruszyłem ramionami
- Zginął?- zamrugała ze zdziwienia
- Nie, spokojnie- uśmiechnąłem się- Po prostu podczas jednego ze skoków pechowo upadł i skręcił kark- podsumowałem, Tori się skrzywiła
- Marne mi pocieszenia... to chyba gorsze od śmierci- szepnęła
- Tak jestem jedynym który wsiadł na niego po tej całej akcji... chociaż, w sumie ty tez miałaś ten zaszczyt- odparłem
- Jechałam na koniu mordercy? Wow...- powiedziała, żeby nieco rozluźnić atmosferę
Miała ładny uśmiech... nawet bardzo ładny...
- Mam coś na twarzy?- spytała lekko uśmiechnięta- Dziwnie się na mnie patrzysz- dodała i pokazała mi język
Lekceważąco machnąłem dłonią i spojrzałem na siwka, który skubał North w ucho, prychnąłem
- Skąd masz North?- zapytałem ciekawy
> Tori?<

czwartek, 5 stycznia 2017

od Viktorii cd. Rusha

Kiwnęłam głową i spojrzałam na Cassandre.
-Jadę w teren, sprawdzisz co u Tene? Powinna być u Peek. - dziewczyna kiwnęła głową i powiedziała że zrobi to gdy ogarnie Ir. Zrozumiałam i podeszłam do boksu North. Założyłam jej siodło i ogłowię (nie zapominając o reszcie!). Wreszcie gdy ją osiadłałam, zaprowadziłam ją na podwórze i dosiadłam.
-No wreszcie jesteś Tori!- powiedział Rush a ja zaśmiałam się. Szykował się ciekawy teren.
-Jedziemy? Ale zaczynamy kłusem - zapytałam wesoło, zapomniałam o tym wszystkim co mnie trapiło. Wreszcie dojechaliśmy do lasu. Zauważyłam torbę na plecach Rush'a ale nie dopytywałam. Wreszcie popędziliśmy konie do galopu, galopowaliśmy bardzo długo. Wreszcie poczułam się zmęczona.
-Masz coś do picia?- zapytałam zdyszana chłopaka.
-Mam nawet coś więcej - zaśmiał się - i to dużo więcej, zsiadaj - uśmiechnął się i pomógł mi zsiąść- konie się napiją a ja mam coś do jedzenia i picia.
Wreszcie stałam tak blisko chłopaka i zauważyłam jak śliczne ma oczy!
"Cholera! Vika, ogarnij dupę i nie piernicz o głupotach" Skarciłam się w myślach...
Nie zorientowałam się kiedy Rush postawił mnie na ziemi, więc straciłam równowagę i spadłam na Rusha.
-Lecisz na mnie. To pewne!- zaśmiał się, też zaczęłam się śmiać
-No chyba ty! -popchnęłam go w stronę wody, tak dokładnie jeziora. Wpadł do wody a jego mokre włosy opadały mu na twarz- obetniesz je albo w nocy przyjdę i Ci je zetnę a zarazem wykastruję!!
Zaczęłam się śmiać a Rush próbował udawać mordercze spojrzenie ale zbyt się śmiał.

>Rush<

od Cassandry cd. Viktorii


 Zamrugałam kilkukrotnie z niedowierzania i co najmniej kilka razy przymierzałam się aby powiedzieć coś rozsądnego...
- Ja... ty tak poważnie?- spytałam zaskoczona, Iratze zarżał nerwowo i trącił mnie nosem w kierunku dziewczyny
Moja nowa "znajoma" kiwnęła głową i posłała mi naglące spojrzenie. Naprawdę nie spodziewałam się, że pójdzie aż tak łatwo. Musiał być jakiś haczyk...
- Rozejm- westchnęłam i podałam jej dłoń na zgodę, dziewczyna powtórzyła mój gest i spojrzała na Iratze z lekkim uśmiechem
- Ostatnio jestem trochę nerwowa...- powiedziała wyciągając dłoń w stronę gniadosza, który na początku parsknął nieufnie. Po chwili ogier radośnie trącał ją nosem
- Teraz jest mi głupio, wybacz, że tak się odgryzałam. To do mnie niepodobne- zaśmiałam się nerwowo i odruchowo poprawiłam kosmyk włosów, który uwolnił się z warkocza
W tym momencie do pomieszczenia wszedł Rush, prowadząc Sil'a. Ogier prezentował się naprawdę cudownie, chyba był po kąpieli. Czarnowłosy chłopak przeszedł obok nas obojętnie, a następnie zdziwiony odwrócił się na pięcie i zamrugał kilkukrotnie
- Stoicie obok siebie? Macie zamiar się pogryźć?- spytał na co Vicki prychnęła rozbawiona
- Tym razem nikogo nie zjem- zaśmiała się a ja jej zawtórowałam
- Mamy zawieszenie broni- powiedziałam z uśmiechem
- Uszczypnij mnie ktoś bo nie wierzę w to, co widzę...- wymamrotał teatralnie
I własnie w tym momencie stało się coś zupełnie niespodziewanego. Baton wychylił łeb z boksu i skubnął Rush'a w odsłonięte ramię, chłopak syknął, a my wybuchnęłyśmy śmiechem
- Sam tego chciałeś podsumowałam i wzięłam się za szczotkowanie grzywy Iratze
-To co Tori... Jedziemy gdzieś?- zapytał mojej towarzyszki, na co uśmiechnęłam się pod nosem...
> Tori?<

od Viktorii cd. Cassandry

No do cholery!!!
-Okej Vika.. uspokój się i pojedź gdzieś.
-Ależ nie trudź się, sama tu przyjechałam - usłyszałam znajomy głos.
-Aleu... - mruknęłam chłodno. Jeszcze jej brakowało.
-O! i jeszcze pamiętasz moje imię -odwróciłam się w jej stronę, spojrzała na North- a Ty jeszcze nie sprzedałaś tej szkapy?- przemilczałam, wiedziałam że czeka tylko aby wytrącić mnie z równowagi.
-Nie. Nie mam ochoty jej sprzedawać - powiedziałam beznamiętnie. Dziewczyna spojrzała na mnie i w jej oczach pierwszy raz zauważyłam.. smutek? Ale to tylko złudzenie. North przestąpiła z nogi na nogę nie cierpliwa. "kazałam" jej stępować ale po chwili stwierdziła że woli stać.
-Słuchaj, nie wiem po co tu jesteś. Ale jak tu ruszyłaś swój szanowny tyłek to powiedz po co.
-A powiem. Mam uczyć CIEBIE w Dressage Academy oraz idź się pogódź z tą dziewczyną. Przyda Ci się, sama wiem czemu... -powiedziała to ciepło- ja idę po rzeczy, mam nadzieję że przez dwa tygodnie przetrwamy razem w JEDNYM pokoju.. prawda?
Kiwnęłam chłodno głową i kiedy dziewczyna odeszła, zrozumiałam o co jej chodziło. Chciała abym zrozumiała co przeżywałam w szkole. Popędziłam North i zeskoczyłam z niej w biegu, klacz zwolniła potem do stępa i stanęła w miejscu.
-Cassandra!- krzyknęłam, okazało się że dziewczyna jest w boksie Iratze..? Tak nazywał się jej koń.
-Co tym razem? Znowu chcesz mnie powyzywać?- powiedziała a ja pokręciłam głową.
-Chciałam Cię przeprosić. Za to co zrobiłam - spojrzała na mnie jak na debilkę...- rozejm?


>Cass?<

od Cass cd. Viktorii

Zamrugałam kilkukrotnie zanim zrozumiałam to, co do mnie powiedziała. Iratze ustępował nerwowo z nogi na nogę, więc zatoczyłam niewielkie koło aby go nieco uspokoić. Dziewczyna nie wykazywała większego zainteresowania...
- Powiedz mi do cholery co ja ci zrobiłam?- jęknęłam i posłałam jej miażdżące spojrzenie- W sprawie tej jazdy tylko żartowałam, widziałam cię na treningach i wiem, że jesteś dobra- warknęłam trochę bardziej nerwowo ale po prostu nie potrafiłam się opanować.
- Jestem w stu procentach pewna, że Ir nie przestraszył twojej klaczy celowo- wymamrotałam czując się jakbym mówiła do ściany
- Jesteś irytująca, wkurzająca i niepotrzebna!- warknęła lekko się hamując
Auć, zabolało...
- Wiesz co! To faktycznie nie ma sensu. Jak chcesz to mieszaj mnie z błotem, obrażaj mojego konia ale odczep się od Rush'a... Wkurza mnie to, że tak się o ciebie martwił gdy leżałaś w tym przeklętym szpitalu i trakyuje cię jak najlepszą przyjaciółkę, a ty jesteś taka wredna. Samolubna i egoistyczna- tym razem to ja podniosłam głos. Mój ogier zarżał ze zniecierpliwienia, więc napięłam wodzę i łydką "rozkazałam mu" się ruszyć. Nie pozwolę robić z siebie głupka...
- Wiedz, że próbowałam zawrzeć z tobą rozejm tylko ze względu na to, że On mnie o to prosił. Sama z siebie wolę trzymać się od ciebie na bezpieczną odległość- skomentowałam i zaczęłam oddalać się od milczącej dziewczyny. Jak można być takim samolubem...
Iratze wyczuł mój gniew ponieważ sam zaczynał być niespokojny... tylko tego mi jeszcze brakowało...

>Tori?<

Viktoria trening: cross/ujeżdżenie #1

Zabrałam North na tor do crossu. Odliczyłam do trzech i popędziłam ją do szybkiego galopu. Pojechała bezbłędnie ale spłoszyła się tylko raz. Najeżdżałyśmy właśnie na żywopłot kiedy zza krzaków wybiegł kret, nie wiem jakim cudem się tam znalazł ale North uskoczyła w popłochu na bok, ja przesunęłam się na bok ale wreszcie zdążyłam porządnie usiąść. Wish już skakała ale dopiero po drugim podejściu, parę razy przejechałyśmy jeszcze ten sam tor.
***
Kiedy zrobiłam przerwę mojej klaczy, zabrałam ją na czworobok. Spojrzałam ostatni raz na plan i wyjechałam na ujeżdżalnię. Podjechałam do X i ukłoniłam się. Ruszyłam stępem zebranym. Kiedy dojechałam do K zrobiłam ustępowanie od łydki. Potem wolny galop, rozstępować i znowu do X ukłon. Powtórzyłam ten układ i porobiłam kilka dodatkowych figur.

od Viktorii cd. Cassandry

Odjechałam kłusem w stronę lasu, wściekła jak osa. On NIE będzie MI  mówił co mam robić. Poćwiczyłam z North ustępowanie od łydki i inne takie a potem po prostu galopowałam z nią. Klacz nagle prychnęła i zarzuciła łbem, momentalnie się spięłam ale po chwili się rozluźniłam.
-To tylko Tene i... -nie dokończyłam, po prostu byłam zbyt wściekła by odpowiedzieć! To rude coś. Cassandra albo raczej Kaszanka. XD
-Co ty tu robisz?- usłyszałam jej głos, chciałam jej odszczeknąć wystarczająco chamsko ale nie zrobiłam tego.
-Ćwiczę. Przed zawodami.
-Nie wiem czy zrozumiałaś przekaz "mamy się pogodzić" - powiedziała trochę cieplej- Vika... -dodała.
-A co mi to da? - w pewnym momencie koń Kaszanki parsknął w stronę North, która po "treningu"  z Aleu wciąż się tego bała, odskoczyła panicznie w bok. Chwyciłam się jej grzywy by nie spaść. Spojrzałam na Kaszankę i zauważyłam jej spojrzenie
-Nie umiemy jeździć? To czemu jesteś w Dressage Academy? - nie wytrzymałam.
-A czemu TY tu JESTEŚ?! a wiesz co?! Może do cholery pogadaj z Aleu! Ona jest tak samo psychiczna jak ten twój koń!

>Cass? Sry za to :c<

od Rusha cd. Viktorii

Gdy Tori uprzednio wyprowadzając North wyszła na zewnątrz wywróciłem oczami:
- Posłuchaj Cass, nie mogę z wami wytrzymać- zaśmiałem się pod nosem a moja siostra "uderzyła" mnie łokciem w brzuch robiąc przy tym dziwną minę
- Jesteś wredny- wydęła wargę i poprawiła swoje rude, a wręcz pomarańczowe włosy
- Jedna gada na drugą, druga na tę pierwszą i tak w kółko... Musicie zawrzeć rozejm- powiedziałem zupełnie poważnie na co Cassie zakrztusiła się powietrzem
- Ona mnie nienawidzi, wyobrażasz to sobie?- niemal krzyknęła opierając się o boks Iratze, westchnąłem
- A ty?- zmierzyłem ją wzrokiem- Z tego co mi się wydaje wina jest obustronna- podsumowałem i wyszedłem na zewnątrz z zamiarem przyprowadzenia Sil'a z pastwiska
Po drodze zauważyłem Tori ćwiczącą z North... o ile można by to tak nazwać. Skrzywiłem się, gdy po skoku dziewczyna wylądowała niemal na szyi karej klaczy i pokręciłem głową. Przez chwilę spoglądałem też na ich układ z ujeżdżenia, wyglądał już nieco lepiej...
W pewnej chwili dziewczyna posłała mi zdziwione spojrzenie i zastygła w bezruchu
- Nie powinnaś zaczynać od tak wysoko wystawionych poprzeczek- podsumowałem opierając się o drewniane ogrodzenie- miałaś trochę przerwy, trzeba do tego podejść stopniowo- dodałem i podszedłem w jej stronę
- Wielki znawca- prychnęła, wydawało mi się że zrobiła to żartobliwie, więc posłałem jej uśmiech- Poćwiczymy trochę razem?- zapytała gładząc klacz po szyi, skinąłem głową
- Ale na początku masz pogodzić się z Cass- mruknąłem spokojnie, wiedząc że dziewczyna "wybuchnie"
Tori wytrzeszczyła oczy ze zdziwienia i już miała coś krzyknąć, ale zdążyłem ją uprzedzić
- Albo przestaniecie się na siebie drzeć, albo udaję że was nie znam. Mam dość tego, że jedna skarży mi się na drugą- zacząłem nie znosząc jej sprzeciwów- Ciebie mam za przyjaciółkę, a ona jest moją siostrą. Nie mam nikogo prócz niej- dokończyłem i usłyszałem niemiłe prychnięcie
Chwilę później zobaczyłem jak Tori wściekła kłusuje w kierunku lasu, chyba mój pomysł nie przypadł jej do gustu, jęknąłem pod nosem. Nie odpuszczę- postanowiłem i ruszyłem po siwka...
> Tori? Cóż ty poczniesz? xD<

środa, 4 stycznia 2017

od Triss (ogarniecie systemu)

Szybko ubrałam się, nakarmiłam Axela i postanowiłam, że wypuszczę go na dwór. Zanim jednak to zrobiłam przećwiczyłam z nim różne komendy, na które reagował idealnie. Pogłaskałam go z entuzjazmem i wypuściłam, po czym ruszyłam w kierunku stajni.
Weszłam do boksu Amora, który przywitał mnie stanięciem dęba.
- Też się cieszę, że cię widzę.- mruknęłam i założyłam mu kantar, po czym wyprowadziłam go.- Dzisiaj potrenujemy do zawodów… sami. Vika chyba trenuje teraz z Rushem.
Z zadowoleniem patrzyłam, jak podczas czyszczenia grzecznie stoi.
- No, mamy postępy!- poklepałam go po szyi i nagrodziłam kawałkiem marchewki.
Wyczyściłam go całego i z satysfakcją przejechałam ręką po czyściutkim łbie, na co zareagował odrzuceniem głowy do tyłu.
- Już dobrze…- szepnęłam.- Już nikt cię nie uderzy… obiecuję.
Otrząsnęłam się i narzuciłam na grzbiet konia ciemno-turkusowy czaprak, a po nim siodło. Szybko założyłam mu ogłowie, odpięłam kantar i wsiadłam na niego, co skwitował potężnym bryknięciem.
- Wariacie…- westchnęłam, po czym cmoknęłam.
Amor ruszył szybkim stępem, a ja wstrzymywałam go lekko, aby nie kłusował.
Skierowałam się w stronę toru crossowego. Nikogo tam nie było, tym lepiej. Po kilku minutach ścisnęłam boki konia łydkami, a on stanął dęba i zagalopował.
- Prr…- powiedziałam cicho, odchyliłam się do tyłu i ściągnęłam wodze.
Koń zwolnił, ale zamachał łbem. Usiadłam głęboko w siodle, na co parsknął i strzelił z zadu. Po czasie jednak skupił się i jakby spoważniał… na chwilę, ale zawsze coś. Pochwaliłam go i przeszłam do galopu. Chwilę później najechałam na pierwszą przeszkodę- niską kłodę. Skoczył bezbłędnie, z dużym zapasem, po skoku szarpnął łbem i zaczął brykać. Przylgnęłam do siodła i ściągnęłam wodze. Skierowałam go na kolejną kłodę. Tuż przed nią cmoknęłam, a Amor odbił się od ziemi i oddał skok. Pochwaliłam konia i przeszłam na chwilę do stępa.
- Pojedziemy cały tor, co ty na to?- poklepałam go po szyi.
Stanął nisko dęba i przeszedł do galopu. Naprowadziłam go na tor, po każdej przeszkodzie coraz bardziej się rozpędzał. Po chwili już cwałowaliśmy. Przy ostatniej „terenówce” strzelił z zadu i wyłamał, a ja w ułamku sekundy przeleciałam przez jego szyję. Moje ciało grzmotnęło o ziemię, mijając przeszkodę o centymetry, nie puściłam jednak wodzy. Przez pierwsze sekundy nie mogłam złapać oddechu, a ogier cofał się tak z przerażeniem. Po chwili podniosłam się bardzo powoli i starałam się uspokoić konia.
-Sppokkojnnie..- trzęsłam się trochę, ale już nic mnie nie bolało.
Podciągnęłam się na strzemieniu i usadowiłam w siodle. Skróciłam lekko wodze i zdecydowanie, aczkolwiek spokojnie wypchnęłam go biodrami do przodu. Podszedł nieufnie do przeszkody, co nagrodziłam pogłaskaniem. Zawróciłam i przejechałam jeszcze raz tor. Tym razem tylko zawahał się, ale skoczył. Widziałam, że jest przepełniony energią, więc ominęłam tor i popędziłam go do cwału. Rozpędził się, a ja mimo wszystko kontrolowałam tępo.
- Dobrze… wystarczy.- powiedziałam po kilku minutach i ściągnęłam lekko wodze.
Amor zaczął brykać, ale wjechałam na koło i uspokoił się. Poskakaliśmy jeszcze trochę.
Kierowałam się już w kierunku stajni. Trening uznałam za udany, ogier był dość grzeczny. Poklepałam go i zsiadłam. Odpięłam popręg, zdjęłam siodło i czaprak. Zapięłam kantar przywiązany uwiązem do boksu na jego szyi, zdjęłam ogłowie i nałożyłam kantar na jego łeb. Wyczyściłam konia, po czym wpuściłam go do boksu.
- Przydałoby się, żeby ktoś ocenił nasz trening, co?- zwróciłam się do Amora.
Nagle usłyszałam kogoś krzyk. Pobiegłam w stronę, z której dochodził dźwięk i zamarłam… Rush trzymał w ramionach krwawiącą Viktorię.
~~~~~~~~~>Nie wiem, chyba to do nikogo… jeśli ktoś chce, może odpisać ^^>~~~~~~

od Viktorii cd. Rusha

Powoli zaczynałam się budzić, kiedy wreszcie otworzyłam zmęczone oczy, uderzyła mnie biel pokoju. To nie był mój. Chciałam wstać ale poczułam ostry ból w skroni.
-Tori! Leż!- usłyszałam głos, ale w ogóle nie wiedziałam czyj to głos.
-Ru.. Rush?-mruknęłam cicho a chłopak kiwnął głową. Wreszcie wszystko sobie przypomniałam - co z Bat..Batonem?!-zająknęłam się ale powiedziałam. Widziałam wahanie w jego oczach i przeraziłam się... Uspali go?! Nie!  To nie jest możliwe!!! Nagle do pokoju weszła pani o długich, siwych... włosach. Była dość stara ale coś kojarzyłam
-Viktoria, kochanie.. Dobrze że wstałaś. Martwiliśmy się o Ciebie... - uśmiechnęła się do mnie ciepło a ja odwzajemniłam uśmiech.
-A.. pani to..?-zapytałam powoli
-Peek. Jestem właścicielką Dressage Academy -przypomniałam sobie wszystko. Musiałam odpoczywać przez tydzień w tym miejscu, Rush zajął się North.
***
Weszłam powoli do stajni. Spojrzałam w stronę boksu Batona. Ulżyło mi bo jego łeb wystawał z jego pomieszczonka. Otworzyłam boks mojej klaczy która wreszcie mogła jeździć pode mną.
Klacz parsknęła w moją stronę a ja w pierwszym odruchu odskoczyłam przerażona.
-North? To ty? uf.. jak dobrze.. - szepnęłam głaszcząc klacz,
-Strachliwa co?- usłyszałam szyderczy głos Cassandry
-O matko.. zamknij ten parszywy ryj i idź do swojego pupilka. -warknęłam i zapięłam popręg North, dziewczyna podeszła do chłopaka
-Cass, przepraszam za nią!- usłyszałam Rusha kłócącego się z Salamandrą. Tak, nowe przezwisko dla Cassandy - do cholery! Nie chodzę z nią!!! - kłócili się a ja nie wytrzymałam i zabrałam North na parkur, poprosiłam stajennego aby ustawił mi przeszkody. Za ten czas zrobiłam z Wish rozgrzewkę. Po kilku okrążeniach kłusem przeszłam do galopu. Gdy klacz zmieniła nogę, panicznie ścisnęłam ją kolanami i chwyciłam się grzywy, wypadły mi nogi ze strzemion a klacz kiedy poczuła że strzemiona ją uderzają przeszła do wydłużonego galopu.
-North!!! Zwalniasz!! - krzyknęłam do klaczy  która grzecznie zwolniła, nie była spłoszona czy coś. Zrobiłam z siebie idiotkę... Totalną idiotkę!! Pokłusowałam chwilę i popędziłam ją do spokojnego galopu. Nakierowałam klacz na przeszkody. Przyspieszyła trochę i skoczyła. Ja totalnie zdezorientowana, lądując uderzyłam się o szyję klaczy ale kolejny skok był idealny. Po tych wszystkich skokach musiałam potrenować ujeżdżenie. Układ poszedł bezbłędnie co mnie cieszyło.
Pod koniec jeszcze poskakałam. Kiedy rozstępowywałam North, zorientowałam się że... Wszystko widział Rush!!

>Rush<<

wtorek, 3 stycznia 2017

od Rusha cd. Viktorii

Tori poszła po Batona, podczas gdy ja zajmowałem się "wytrzepywaniem" resztek ziemi z włosów. Chyba faktycznie były już nieco zbyt długie, westchnąłem i spojrzałem z rozbawieniem na Sil'a. Ogier był dość niespokojny:
- Słuchaj Sil, jeśli strzelasz na mnie fochy bo na ciebie nakrzyczałem to wiedz, że facet powinien trzymać sztamę z innym facetem- zaśmiałem się pod nosem i wytarłem zabrudzone dłonie o ostatki czystej koszulki. Chyba powinienem się przebrać.
Z rozmyślenia wyrwał mnie znajomy krzyk, Tori! Natychmiast pobiegłem w stronę Sil'a i pod wpływem skoku adrenaliny lewą dłonią chwyciłem go za grzywę, po czym wskoczyłem na jego grzbiet i nie przejmując się wodzami, czy strzemionami pogalopowałem w stronę krzyku. Siwek najwyraźniej zrozumiał powagę sytuacji ponieważ przyspieszał bez najmniejszych protestów. Gdy dotarłem na miejsce zauważyłem Batona, który najprawdopodobniej podczas ucieczki zaczepił wodzami o jakiś krzak, ale kiedy moje spojrzenie zarejestrowało Tori leżącą bezwładnie pod drzewem... zamarłem. Krwawiła... i to mocno. Przekląłem najgłośniej jak potrafiłem i rzuciłem się w jej kierunku... Ściągnąłem koszulkę żeby zatamować krwawienie które nie ustawało, potrzebowałem pomysłów... jakichkolwiek...
Baton, ten przeklęty koń... Po co oni go tutaj trzymają do cholery?!
- Hej Tori... słyszysz mnie?- powtarzałem lekko potrząsając jej ramionami, zero odzewu, że też akurat nie miałem przy sobie komórki...
Chwilę później coś odwróciło moją uwagę.
- Ru...Rush...To ty?- spytała cicho nadal nie otwierając oczu
Odetchnąłem z ulgą:
- Posłuchaj jedziemy do akademii, trzeba zadzwonić po lekarza. Teraz wezmę cię na ręce. Nawet nie waż się mnie policzkować bo zostawię cię w przydrożnym rowie- powiedziałem na co jęknęła
Chwyciłem ją bardzo ostrożnie i mocniej przycisnąłem do siebie. Nie miałem pewności czy Baton czegoś jej nie naruszył.
Spojrzałem na wałacha, który jak gdyby nigdy nic skubał trawę... trzeba coś z tym koniem zrobić
- Ładnie pachniesz...- wymamrotała a ja omal nie udusiłem się ze śmiechu, musiała się naprawdę mocno uderzyć w głowę
- Jesteś miła, chyba zacznę praktykować to częściej- uśmiechnąłem się ale w głębi duszy cholernie się bałem... bardzo mocno dostała, prawdopodobnie będzie to trzeba szyć. Na szczęście byliśmy dość blisko Akademii. Wiedziałem, że jak emocje opadną to dziewczyna będzie bardzo cierpiała... Teraz musiała być półprzytomna...
- Cass, przyprowadź Batona, jest na łące przy stawie- krzyknąłem do siostry wchodząc na podwórze- uśmiechnęła się i radosnym krokiem poszła po konia- musiała nie zauważyć że trzymałem Tori... była bardzo daleko od nas
Na drogę wyszła mi przerażona właścicielka. Widząc nas brudnych zarówno od błota jak i od krwi zamarła...
- Potrzebna pomoc... szybko!- krzyknąłem gdy kobieta wyciągała komórkę...
> Tori? Może bez psychiatry da radę xD<