Strony

piątek, 13 stycznia 2017

od Viktorii cd. Rusha

Chłopak podążał za mną przygnębiony a ja wbiegłam do stajni w poszukiwaniu bandaży i opatrunków. Widziałam w boksie tego pieprzonego Kasztana Aleu. Oczywiście właścicielka musiała sobie tam być... Zignorowałam ją i pobiegłam do North o którą opierał się Rush, idąc koło Silent'a. Ogier wszedł do boksu i upadł na siano. Pomimo ran które nie były głębokie, było ich dużo. Szybko zdezynfekowałam rany Screamowi. Chłopak poszedł do pielęgniarki (pod groźbą kastracji...)
Wrócił po chwili a ja bandażowałam mniejsze rany i starałam się zszyć rany... Do boksu weszła Aleu.
-Czego chcesz -warknęłam cicho, uspokajając Sil'a który podniósł łeb- Widzisz co zrobiłaś..?-nadal mówiłam cicho, mogło się zdawać że spokojnie ale ton głosu był zimny.
-Nie wściubiaj nosa w nie swoje sprawy - ten jej pieprzony arogancki ton... musiałam  się powstrzymać żeby nie uderzyć jej w twarz.
-Chcesz powtórki z rozrywki? - ujrzałam w jej oczach strach, który zaraz ustąpił arogancji
-Nie potrzebuję. Pamiętaj że dzisiaj lekcja na Batonie. -powiedziała uśmiechając się- moja droga.
Kuźwa nie. Nie dam rady. Wstałam powoli i kiedy dziewczyna wychodziła z boksu, szarpnęłam ją za włosy i uderzyłam z otwartej dłoni w twarz. Nie dość że prawie zabiła Silenta, skrzywdziła North i przyczyniła się do śmierci Gwiazdy to jeszcze śmie do mnie mówić "moja droga"?!
Silent zaczął wstawać a ja popchnęłam dziewczynę tak że prawie upadła podbiegłam do niego.
-ćśś.... spokojnie kochany... już dobrze - szeptałam, i wtedy do boksu wszedł Rush.
-Nie wiedziałem że się tak czule o mnie wyrażasz.
-Zamknij się - mruknęłam i wyszłam z boksu ogarnąć North. Zabandażowałam jej nogę na wszelki wypadek i wyczyściłam.

***
-CHOLERA JASNA! Baton! - osiodłanie tego konia to nie lada wyzwanie... -ała! -pacnęłam go lekko w chrapy bo ugryzł mnie w otwartą dłoń podczas wkładania wędzidła. Po dobrych 30 minutach męczarni mogłam go wyprowadzić i zabrać w stronę Sraleu..
Wsiadłam na konia jeszcze przed wejściem na wybieg.
-To co Vika? Zaczynamy? -uśmiechnęła się do mnie.
- Zamknij ten parszywy ryj i wydawaj te jebane polecenia. - warknęłam ruszając stępem wokół ujeżdżalni. Zrobiłam typową rozgrzewkę a potem oczywiście (bo nie umiem, przynajmniej według jej) galop na lonży.
Według niej galop na ZŁĄ nogę jest DOBRYM galopem.
Stwierdziła że będziemy skakać. Ją chyba boli dupa albo okres ma...
Zaczynamy od 20? NIE!  od razu 120, bo to ALEU... Kolejna jazda jest moja.
Już najeżdżałam na przeszkodę kiedy usłyszałam krzyk, prawie wrzask Rusha.
-Tori!!!!! chodź tu! Błagam!- dosłownie 4 metry przed przeszkodą zeskoczyłam z pełnego galopu na ziemię nieźle się obijając. Bolało ale co mnie to. Słyszałam jeszcze krzyki Aleu ale ją zignorowałam.
***
-Co się stało?!
-On.. upadł.. w  boksie i... nie chce wstać.- chciałam pocieszyć go ale nie wiedziałam jak. Oddychał równo. Położyłam rękę na jego ramieniu. Kiedy spojrzał na mnie czerwonymi oczami od stresu, zabrałam ją i podeszłam do apteczki dla niego (była koło jego boksu, każdy koń miał prywatną)
i wyjęłam z niej leki przeciwbólowe i kilka maści.
Zgniotłam tabletkę palcami i podałam ją Silent'owi do pyska, zjadł ją nie chętnie. Mam nadzieję że przejdzie mu ten ból. Wysmarowałam kilkoma maściami jego rany i w chrapy wsmarowałam jeden ze środków leczniczych dr. Bacha. Miał uśmierzać ból i rozluźniać. Użyłam tego samego na North i Tene. Chłopak patrzył na to zestresowany.
-Jason!- krzyknęłam a chłopak podbiegł do mnie,
-Popilnujesz naszych koni? W szczególności Silenta. Albo nie, tylko Silenta. -powiedziałam ciepło do chłopaka. Pokiwał głową a ja poinstruowałam go  co ma robić. Baton został w boksie, osiodłałam jeszcze Jabłonkę. Klacz bardzo podobną do Amora ale no dobra. Wyprowadziłam ją i podałam jej wodze Rushowi. Sama miałam w lewej ręce wodze Batona co było ryzykowne bo już podgryzał mnie w ramię.
-Teren na rozluźnienie? -powiedziałam cicho i miękko.


>Rush :3 <

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.