poniedziałek, 2 października 2017

od Rosalie cd. Silvestra

Wpatrywałam się w oczy chłopaka, na co on się uśmiechnął.
-Właściwie to nie wiem. Chciałem po prostu czegoś więcej się o tobie dowiedzieć.- wzruszył ramionami
- To... miłe. - przyznałam szczerze.
- Ja zawsze chciałem... pojechać rajd na Comodo, upiec ciasto...
- Nigdy nie piekłeś ciasta? - zdziwiłam się i to nie miało, uwielbiałam piec ciasta, ten wspaniały zapach, ja cała upaprana mąką.
- Haha, a czy ja ci wyglądam na gościa, który piekłby ciasta? Widzisz mnie w różowym fartuszku? - chłopak spojrzał na mnie znacząco, na co ja wybuchłam śmiechem. Szczerze mówiąc, komicznie by w nim wyglądał.
- N-nie.. nie wyglądasz... - wykrztusiłam między salwami śmiechu.
- No właśnie. Zatem kontynuuję. - odchrząknął, po czym znowu zaczęłam się śmiać, a Silvester razem ze mną. - Chciałbym też mieć mini kucyka, takiego szetlanda, wiesz?
- Urocze, ale zostałby porwany przeze mnie tuż po tym, jakbyś przywiózł go do stajni. - uśmiechnęłam się zwycięsko.
- Policja do tego nie dopuści, pójdziesz do więzienia. - spojrzał na mnie triumfalnym wzrokiem.
Prychnęłam z udawaną pogardą ledwo powstrzymując się od śmiechu i odrzuciłam włosy.
- Obawiam się, że policja nic tu nie zdziała. - przymrużyłam oczy rozbawiona. - Ale mów dalej.
- Chciałbym w sumie cały dzień spędzić sam albo z kimś jeszcze, żrąc chipsy, czekoladę i żelki, oglądając głupie filmy i nie przejmując się niczym.
- Ambitnie, ambitnie. - odparłam na to. W sumie mi się taki pomysł podoba.
- Ja wiem. Chciałem  też zaadoptować jakiegoś kociaka, tak dla odmiany. - przyznał. - Właściwie to może wybierzemy się jakoś do schroniska, powyprowadzać psiaki?
- Dobry pomysł. - stwierdziłam z uśmiechem.
- A tymczasem... co byś powiedziała na małą kąpiel?
Nie zdążyłam zareagować, bo już byłam razem z Silvestrem w wodzie. Chłopak chlapał na mnie, próbowałam go odwieść od tego pomysłu jednak skutki były marne.
- Ale woda jest zimna!
- Owszem, jest. - stwierdził z uśmiechem. - Ubrania też będą całe mokre. Ale to jest tego warte.
Po tych słowach chwycił mnie za ręce i pociągnął dalej, żeby wejść głębiej. Śmiałam się i piszczałam, ale po chwili byłam już cała mokra.
- Płyniemy dalej? - wysapał Ves, pokiwałam twierdząco głową.
Płynęliśmy na drugi koniec jeziora, który nie był zresztą daleko. Wyszliśmy na brzeg, była tu ładna, zaciszna plaża. Słońce dziś kończyło swą wędrówkę i majestatyczne barwy nieba odbijały się na tafli wody, co wyglądało niesamowicie.
Niespodziewanie Silvester wyciągnął rękę w moją stronę i położył ją na ramieniu. Spojrzałam na niego lekko zdziwiona, ale nie wypowiedziałam żadnego słowa. Wtedy chłopak objął mnie całkowicie, na razie jednym ramieniem. Czułam jak odruchowo spięłam wszystkie mięśnie, jednak po chwili rozluźniłam się. Po chwili chłopak przekręcił mnie tak że stałam naprzeciw niego. Silvester przytulił mnie do siebie, jednak zareagowałam inaczej niż początkowo sądziłam. Odwzajemniłam uścisk, staliśmy tak przed dłuższą chwilę.
Nagle Silvester zrobił coś czego się nie spodziewałam. Odsunął się trochę ode mnie, że stałam naprzeciw niego. Spojrzał mi w oczy, zaczął powoli zbliżać się twarzą do mnie, po chwili poczułam jego wargi na swoich i złączyliśmy się w pocałunku. Chciałam na niego krzyknąć, odepchnąć go ,,jak on śmiał?", ale kompletnie mnie sparaliżowało, nie mogłam się ruszyć. Mocno ścisnęłam wargi, mając nadzieję że chłopak zaraz przestanie. Jednak po chwili rozluźniłam je i odwzajemniłam pocałunek. Z jednej strony czułam niewiadome zdenerwowanie, a z drugiej strony Silvester podobał mi się. Jakbym tego chciała, a jednak się tego bała. Pocałunek trwał wieczność, aczkolwiek widać było że żadne z nas nie chce tego przerywać. W końcu jednak oderwaliśmy się od siebie, zdjęłam ręce z szyi chłopaka, chwilę patrzyłam na niego po czym skierowałam się po swoją torbę z zamiarem powrotu do akademii. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Rosalie?- usłyszałam za plecami, zatrzymałam i odwróciłam się w jego stronę. Vester patrzył na mnie wyczekująco.
-Do zobaczenia o dziewiątej (rano)- uśmiechnęłam się kojąco, by Silvester nie pomyślał że się na niego zdenerwowałam.
-Ale gdzie?
-Zaskocz mnie- uśmiechnęłam się szeroko po czym zostawiając zdezorientowanego chłopaka powoli poszłam po torbę. Gdy już ją odnalazłam, przełożyłam ją sobie przez ramię, a jak tylko zniknęłam za drzewami szybko wyjęłam telefon i zadzwoniłam po taksówkę. Taksówkarz przyjechał błyskawicznie, szybko powiedziałam mu adres zamieszkania swojej przyjaciółki a po chwili byliśmy już na miejscu. Rzuciłam taksówkarzowi pieniądze z tekstem ,,Reszty nie trzeba" i błyskawicznie zadzwoniłam do drzwi jej bloku, dziewczyna szybko otworzyła wejście. Nie minęła sekunda a już byłam pod jej mieszkaniem, natarczywie dzwoniąc do drzwi. Po chwili drzwi otworzyła mi przebrana w błękitną pidżamę, wysoka dziewczyna z kruczoczarnymi włosami i jasnoniebieskimi oczami zwana przez mnie Raven (co po angielsku znaczy kruk jakby ktoś nie wiedział).
-Cześć!- rzuciłam po czym wpadałam do jej mieszkania.
-Kod czerwony- dorzuciłam szybko zdejmując buty i podpierając się o ścianę. Nathalie od razu zrozumiała o co chodzi.
-W łazience, szafka na lewo od umywalki- powiedziała po czym skierowała się do kuchni. Zdjęłam torbę, wpadłam do łazienki, w błyskawicznym tempie się odświeżyłam a gdy wyszłam dziewczyna czekała już w salonie, siedziała po turecku na dywanie obok niej leżały dwa, duże opakowania lodów. Usiadłam obok niej poprawiłam swoją jasno różową pidżamę którą od niej dostałam, nakryłam się kocem i sięgnęłam po lody, które miały smak kawowy.
-No to jak zwie się ten twój rycerz na białym koniu?- zaczęła sięgając po swoje opakowanie lodów, także kawowych.
-Silvester- westchnęłam znad lodów, które zaczęły szybko znikać.
***
-To ma być przyjaźń? Z takim całowaniem?- spytałam oburzona wypowiedzią Nathalie gdy już jej wszystko opowiedziałam.
-Ale źle całował?
-Bosko całował, ale właśnie o to chodzi że tak całował jak nie powinien...
-A jak powinien?
-W ogóle nie powinien! Skoro chce się przyjaźnić no to, to nie ma prawa tak całować
-No to trzeba mu było powiedzieć
-No jak miałam mu powiedzieć, jak mnie całował... A pachniał...-westchnęłam na co przyjaciółka rzuciła mi rozradowane spojrzenie.
-Objął mnie tak, tak, tak stanowczo jak facet ale delikatnie... No ale nie powinien no kurczę no...
-Jasne
-Skoro chce się przyjaźnić to nie powinien tak całować
-Bezwzględnie! Nie powinien! Nie miał prawa, powinnaś zadzwonić i mu to powiedzieć.
-Co ty głupia jesteś?
-Dobra, ja do niego zadzwonię, w końcu jesteśmy przyjaciółkami.
-Mowy nie ma, ani mi się waż!- oburzyłam się na co ona wybuchnęła śmiechem.
-Nie no, Nathalie, kurczę... Wiesz, no skoro on mówi że... A potem... Ja nie wiem- wymieniłyśmy między sobą spojrzenia- Nathalie, co ja mam z tym wszystkim robić, nie wiem!
-Za dużo kombinujesz... Ja rozumiem, jesteś dziewczyną po przejściach ale to nie jest jeszcze powód by marnować najlepszą szansę jaka ci się trafia!
-A skąd ty wiesz że to w ogóle jest jakaś szansa, najlepsza...
-A masz jakąś inną?- spojrzała na mnie z uśmieszkiem- Ja bym brała
-Tak?
-Yhm. Na sto procent- przytaknęła po czym spojrzała na mnie. Zaczęłam się głupio śmiać i delikatnie machać głową na boki.
-Co?
-A bo... umówiłam się z nim na jutro- powiedziałam po czym wybuchnęłyśmy śmiechem obie. Po czym zasnęłyśmy w salonie na kanapie oglądając komedie romantyczne i pałaszując zapasy zamrażarki z lodów.

***



Ves? Mam nadzieję że się podoba xD Przepraszam że tak późno odpisałam i że takie krótkie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.