środa, 26 lipca 2017

od Viktorii cd. Triss

Odpowiedź Triss była taka, jakiej się spodziewałam.
-To naprawdę fajny kucyk! Będę chyba częściej na niego wsiadała. Poza odpałami jest super. - pogłaskała go po jego bułanej szyi a  ja uśmiechnęłam się lekko, skracając wodzę Mes.
-To co, wracamy? - zaproponowałam, moja towarzyszka pokiwała głową. Wracałyśmy stępem, w kilku miejscach zrobiłyśmy kłus ale nasze konie rwały się do galopu, jak to zwykle. Cieszyłam się, że nie spadłam z Mestano, która pierwszy raz była w terenie. Zatrzymałyśmy konie przed stajnią, Triss stanęła trochę dalej, bym mogła w razie czego mieć miejsce na lot z grzbietu Mestano. Nic takiego się nie stało, wyciągnęłam smaczka z kieszeni i dałam go klaczy. Wprowadziłam ją do boksu z tabliczką z jej imieniem i resztą "danych", zdejmując ogłowię zauważyłam że ma lekko obtartą potylicę. Muszę kupić jej nowe ogłowie i powiedzieć pani Peek. Pomyślałam i poszłam po wacik z wodą utlenioną, klacz zarzucała głową gdy chciałam jej przetrzeć miejsce otarcia.
-Spokojnie.-szepnęłam i stanęłam na palcach, wreszcie udało mi się odkazić zadrapanie, klacz spojrzała na mnie z wyrzutem i nadzieją na smakołyk. Pogłaskałam ją po delikatnym pysku i dałam jej kawałek marchewki, który schrupała  z lubością. Wyszłam z boksu by znaleźć jakiś kantar z futerkiem, by jeszcze bardziej jej nie otrzeć. Znalazłam niebieski w mojej szafce, liczyłam że nie ulegnie zniszczeniu w trybie natychmiastowym... Wróciłam szybko do klaczy i założyłam jej go, uważając na bolące miejsce. Podpięłam uwiąz i wyszłam, wpuszczając Mes na jedno z większych pastwisk, gdy poczuła że jest wolna, zarzuciła głową i pogalopowała przed siebie.

***

 Odniosłam uwiąz na swoje miejsce i wyszłam ze stajni, podbiegła do mnie rozradowana Triss.
-Słuchaaaaj! - powiedziała głośno i zaśmiała się.  - Amor może już chodzić!
-No i czemu nic nie mówisz? Trzeba to uczcić! - odparłam z uśmiechem.
-Masz jakiś plan? - zapytała, widząc jak uśmiecham się chytro.
-Aż za dobry. Daj mi..-przerwałam i spojrzałam na zegarek- dwie godziny! Teraz idź do Amora. Przyjdę po Ciebie. -zaśmiałam się i ruszyłam w stronę internatu, wyciągnęłam  z kieszeni klucze do mojego pokoju i otworzyłam drzwi. Podeszłam do kuchni, i otworzyłam szafkę w której były niedawno rozpakowane zakupy. Znalazłam jakieś chipsy i kilka sosów. Położyłam je na stolik który przykryty był obrusem. Znalazłam też kilka kieliszków i szklanek, również znalazły się na stole.
- Co tu jeszcze..?-zapytałam sama siebie, stając przy barku- wiem! -wykrzyknęłam i zabrałam szampana, którego dostałam za ostatnie zawody. Nie otwierałam go, tylko trzymałam na specjalną okazję, która właśnie się trafiła. Zamówiłam jeszcze pizzę, jak szaleć to teraz. Nasypałam chipsów do misek a sosy dałam do przeznaczonych do tego... talerzyków? No coś w ten deseń.
-Jasna cholera! - zaklęłam, gdy zauważyłam że nie mam serpentyn, zostały mi tylko balony, które kupiłam kilka miesięcy temu, nawet nie wiem po co. Nadmuchałam kilka i przyczepiłam je w kilku miejscach.
-Teraz tylko goście...-powiedziałam i zaczęłam szukać jakiejś sukienki na tę okazje. Znalazłam bordową, która sięgała mi nieco przed kolana. Założyłam do tego rajstopy w kolorze zbliżonym do mojego odcienia skóry. Została mi część której nienawidzę, makijaż. Znalazłam jakąś matową szminkę, wahałam się między czarnym i bordowym, wybrałam bordowy, bo ładnie pasował do sukienki.
-Boże... Zwariowałam.-powiedziałam do siebie, podczas nakładania jej na usta. Znalazłam w kosmetyczce jakiś podkład i korektor, więc szybko załatwiłam co miałam z tymi dwoma kosmetykami. Popatrzyłam na siebie w lustrze, wyglądałam ładnie ale.. to nie mój "konik". Zostały mi jeszcze tylko oczy, znalazłam jakiś ładny cień i kredkę.
-Wreszcie!-uśmiechnęłam się, gdy tylko skończyłam się malować. Już marzyłam by to zmyć. Wyszłam z pokoju i zapukałam do sąsiedniego, otworzyła mi Jess, blondynka którą poznałam na początku szkoły, nie gadałyśmy za często ale była specjalistką od imprez.
-Cześć...-zmierzyła mnie wzrokiem- Viktoria? Nie poznałam Cię!
-Ja siebie też. -zaśmiałam się i wytłumaczyłam całe zajście. Jess z chęcią się zgodziła, poszła się ogarnąć a ja za ten czas znalazłam jeszcze cztery osoby  na tę imprezkę. Sophie była bliską przyjaciółką Jess, więc zgodziła się natychmiastowo. To ona zorganizowała pozostałe cztery osoby.
W krótce potem, w moim pokoju była cała gromadka, prócz Triss.
-Okej... czyli mamy Jess, Sophie, Jason'a i Paul'a.-wyliczyłam i rozejrzałam się po towarzystwie-nie roznieście mi pokoju. Idę po Triss.-uśmiechnęłam się i zabrałam apaszkę leżącą na biurku. Triss właśnie wchodziła do budynku, więc miałam ułatwione zadanie. Dziewczyna zgodziła się na zawiązanie oczu z lekkim wahaniem, ale potem słyszałam tylko śmiechy.
-Niespodzianka!-powiedziałam z uśmiechem, gdy dziewczyna zdjęła opaskę z oczu.-mówiłam że mam aż za dobry plan! -zaśmiałam się lekko.



---------------
Triss?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.