wtorek, 21 lutego 2017

od Curtisa cd. Triss

- Co tam, braciszku? - Catrice kucnęła obok, zaglądając mi przez ramię. Nim zdążyła przeczytać jakąkolwiek moją wiadomość, zablokowałem telefon. Czasami potrafiła być naprawdę ciekawska, jeżeli chodzi o moje życie prywatne, by potem rzucać mi złośliwe uśmieszki i grozić, że komuś to wygada. Nie przejmowałem się tym drugim - miałem sto procent pewności co do tego. Ale jej gesty i komentarze czasem naprawdę mogły człowieka wytrącić z równowagi.
- Co chciałaś? - spytałem, lekko zniecierpliwiony, przyglądając się jej z niesmakiem. Zawsze, kiedy używała słowa "braciszku", to albo chciała mnie trochę podenerwować, albo pożyczyć kilka dolarów. Coś czułem, że tym razem chodzi o pieniądze.
- Hej, skąd ta pewność, że czegoś chcę? - wyszczerzyła swoje perłowe kiełki. Z niesmakiem musiałem przyznać, że to ona z naszej dwójki wyglądała na starszą. Zawsze tak było, przez co spotykałem się z niemiłymi komentarzami w dzieciństwie. Heh, ciekawe, kto będzie wyglądał gorzej, kiedy ukończy czterdziestkę. - Może po prostu chciałam pogadać... jak siostra z bratem!
- Umierasz i chcesz odkupić swoje winy? - uniosłem brwi w geście zdumienia.
- Ha ha - prychnęła, waląc mnie w ramię. - Nie, nie umieram. Będziesz musiał się ze mną trochę pomęczyć - znów posłała mi uśmieszek godny córeczki szatana.
- No, to o co chodzi? I zanim cokolwiek powiesz, to przypominam, że jeszcze wisisz mi dziesięć dolarów.
- Spokojnie, oddam ci - wywróciła oczami. - Kiedyś na pewno... nie ważne, trochę licho u mnie z kasą. Poratujesz siostrzyczkę, prawda?
- A co będę z tego miał?
- Na sto procent oddam ci wszystkie twoje pieniądze w następnym tygodniu - powiedziała, z ręką na sercu. - W środę - sprecyzowała. - O równej czternastej.
- I jeszcze wykąpiesz Rufo - tym razem to ja posłałem jej złośliwy uśmieszek. Catrice zrzędła mina. Dobrze wiedziałem, że nienawidzi mojego pupila... i dlatego będę się tego trzymał. Może wtedy odczepi się ode mnie i zacznie się zapożyczać od kogoś innego.
- Wal się - mruknęła, zniesmaczona. - Nie będę zajmować się tym kundlem.
- Jakim kundlem? Toż to rodowity doberman, a nie kundel - oburzyłem się.
- A co to za różnica? - wywróciła oczami. - Nie ważne. Pożyczę od kogoś innego, skoro ty taki skąpy jesteś. A swojej kasy jeszcze długo nie zobaczysz! - rzuciła na odchodne.
Westchnąłem ciężko. Może warto było stracić te kilka dolarów. Nie, żeby coś, ale ta mała wredota, która jest moją siostrą, potrafi być bardzo upierdliwa.
Zerknąłem na zegarek w telefonie. Już dawno było porze śniadaniowej, pewnie niedługo zaczną się zajęcia. Wstałem spod drzewa i otrzepałem spodnie. Może i jestem nowy i przy odrobinie szczęścia będę mieć trochę fory, jeżeli się spóźnię, ale wołałem tego nie sprawdzać. Rysia przykładem świecić nie będzie, więc z naszej dwójki ja to muszę zrobić. I w sumie, przed zajęciami warto byłoby się trochę zaznajomić ze szkolnymi końmi, bo może i mam kasę na nowego, ale wolę jej jeszcze troszkę przyoszczędzić. Na pewno kiedyś jakiegoś będę miał.
Kiedy doszedłem do stajni, o dziwo nikt się tam nie kręcił. Może się pomyliłem i do zajęć jest jeszcze kupa czasu? Bardzo prawdopodobne. Zacząłem się trochę przyglądać koniom. Zauważyłem, że jedno z tych dumnych stworzeń zaczęło uważnie śledzić każdy mój ruch. Z uśmiechem wystawiłem dłoń do siwego konia, na co ten przyłożył do niej swój łeb. Głaskałem go - albo ją - dopóki nie usłyszałem, jak ktoś wchodzi do budynku. Tym ktosiem okazała się brunetka prowadząca, prawdopodobnie, swojego wierzchowca. Kiedy prowadziła konia do boksu zauważyłem, że była nieco speszona moją obecnością.
- Cześć... - powiedziała nieśmiało. - Jestem Triss Brown. Nie widziałam cię tu wcześniej...?
- Dopiero przyjechałem, nazywam się Curtis Wedderburn - odpowiedziałem zgodnie z prawdą.
- Emm... pomógłbyś ściągnąć mi konie szkółkowe z pastwisk? Oczywiście jeśli chcesz. - dodała niepewnie. - A, mój koń to Amor. Pewnie chciałbyś też zobaczyć okolicę... - wymamrotała.
- Pewnie, pomogę ci - uśmiechnąłem się. Ach, więc to stąd tamte konie na pastwiskach... jestem taką gapą, czy po prostu odbyły się zajęcia dla początkujących? Z dumą mogę stwierdzić, że w tej dziedzinie akurat mam wyższy level. I to tylko i wyłącznie zasługa ciotki. - Tak na marginesie... od dawna tu jesteś? - spytałem, idąc wraz z nią w kierunku wyjścia. Chciałem jakoś zacząć rozmowę, rozluźnić atmosferę, bo zauważyłem, że dziewczyna nie czuła się ze mną najlepiej.

Triss? Sorka, że tak długo czekałaś :c

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.