Odprowadziłem nieznajomą wzrokiem, gdy szła przed siebie szybkim krokiem. Było coś w jej ruchach – może zmęczenie, może napięcie – co sprawiło, że postanowił nie zostawiać jej samej na tej ulicy. Poza tym sam miałem ochotę na coś mocniejszego, a pobliski bar był dobrym wyborem. Przedarliśmy się przez tłum w wejściu, zająłem miejsce przy barze, nieprzyjemne siedzenia wbijające się w uda. Spojrzałem na nieznajomą kątem oka, zamówiła wściekłe psy. Ciekawy wybór jak na spotkanie z nieznajomym. Dla siebie wziąłem szklankę whisky.
Miałem krótką okazję przyjrzeć się jej lepiej, zmęczone ale uważne spojrzenie. Znałem to już gdzieś. Odwróciła się lekko w moją stronę i westchnęła.
- Uratowałeś mnie dzisiaj z tym barem. - powiedziała rzucając spojrzenie w stronę barmana.
- Chyba potrzebowałam wyjść dzisiaj z domu.
Uniosłem lekko brwi.
- Przynajmniej nie błąkasz się po ulicach.
— Nie, ale mówię poważnie. Od kilku dni żyję przeprowadzką.
— Jesteś tu nowa?
Zauważyłem, jak zmrużyła oczy, wpatrując się we mnie badawczo.
— Aż tak to widać? — Zawahała się na moment, jakby coś ją nagle zaskoczyło. — Mój pierwszy dzień w Idaho. I pokonały mnie papiery. I kartony.
Uśmiechnąłem się.
— Czasami tak bywa, ale...
Nie dokończyłem, bo nagle telefon dziewczyny zapiszczał na blacie, rozpraszając ich rozmowę. Przez chwilę wpatrywała się w ekran, a potem wyraźnie się rozluźniła.
— Słuchaj, a jak ty właściwie się nazywasz? — zapytała nagle i wyciągnęła do mnie rękę. — Ja jestem Audrey.
Uścisnąłem dłoń pewnie ale delikatnie.
— Rick Morgan.
Audrey uśmiechnęła się lekko, a barman w tym momencie postawił przed nimi dwa małe kieliszki z warstwowym, kolorowym alkoholem. Spojrzałem na nie z rozbawieniem.
— Dawno nie piłem wściekłych psów.
— Zawsze jest czas na przypomnienie sobie starych rzeczy.
— Ciekawe, czy dotyczy to też ludzi — rzuciłem, łapiąc za szklankę whisky którą właśnie podał mi barman.
Audrey spojrzała na mnie z zastanowieniem, ale zanim zdążyła odpowiedzieć, stuknęliśmy się szkłem i wypiliśmy po łyku. Alkohol zapiekł w gardle, a ja poczułem znajome ciepło rozlewające się po ciele.
- Co cię sprowadza droga Audrey na takie zadupie? - uśmiechnąłem się do niej na moment, wystawiając swój rozdwojony język.
Audrey?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.