poniedziałek, 3 marca 2025

Od Maddie cd. Ricka

Kamienica, w której mieszkał chłopak, była niemal tak stara, jak nasza, z tą różnicą, że jego posiadała windę - ale nie działała, więc punktacja się wyrównała. Mieszkanie zaś wyglądało gorzej, niż stara kamienica. W pierwszej chwili nie chciałam wchodzić, ale gdy zobaczyłam zwierzątko pałętające się po jego pokoju, zaryzykowałam. W najlepszym wypadku nie będę musiała myśleć o przyszłości. 
Gdy zajęłam się Savannah, chłopak zniknął w innym pomieszczeniu. Podniosłam głowę do góry, kiedy rzucił apteczkę na stół.
- Trzeba by się zająć tą twoją mordką, co? - zapytał spokojnie, uśmiechając się przy tym. Zastanawiałam się, czy był to szczery uśmiech, czy powoli wracał do tego, co było w sali. Jeśli tak, przyrzekam, że jeszcze raz mu złamie nos.
Podniosłam się i podeszłam do stolika, a kotka ruszyła za mną. Gdy usiadłam na krześle, rozejrzałam się po jego pokoju.
- Jakbyś nie miał tu kota, powiedziałabym, że twoje mieszkanie wygląda jak nora zboczeńca - oznajmiłam, schylając się i podnosząc kotkę, która zaczęła ocierać się o moją nogę. 
- Jest aż tak źle? - zapytał, chociaż na jego twarzy widziałam rozbawienie. On dobrze wiedział, że najlepiej nie było. Wystające rury, kable na podłodze i cienka kratka w oknie. 
- Mógłbyś chociaż ściany pomalować. Przytulnie tu jak w piwnicy u...
- Zboczeńca - chłopak dokończył, lekko ubawiony swoją sytuacją. Nie przejmował się swoim mieszkaniem, a mi nie przeszkadzało to, jak i gdzie żył. Przedstawiałam mu jedynie suche fakty.
Otworzył apteczkę i wyjął potrzebne rzeczy. Gdy przyłożył do moich ust wacik nasączony płynem dezynfekującym, przyjrzałam mu się i dopiero teraz stwierdziłam, że Bóg zamiast podarować mu rozum, podarował wygląd. Miał wyraźnie zaznaczoną linię żuchwy, a krótkie, czarne włosy dodawały mu tajemniczego uroku. Szafirowe oczy i kolczyki na twarzy były jego znakami szczególnymi. Ponad to spod koszulki wystawały tatuaże, a ja zaczęłam się zastanawiać, co w jego przypadku mogłyby oznaczać. Gdyby nie czerwony i nieco spuchnięty po złamaniu i nastawieniu nos jak u Rudolfa, przypominałby mi aktora, grającego w gangsterskim filmie.
- Kiedyś myślałem, by tu trochę odświeżyć - powiedział. Dotykał moich ust spokojnie i delikatnie, jakby się bał, że zrobi mi większa krzywdę. Szkoda, że jego oczy mówiły coś kompletnie odwrotnego. A może mi się wydawało?
- I? Skończyło się na myśleniu? - mówiłam powoli, starając się za bardzo nie ruszać wargami. Rick odłożył wacik nasączony czerwonym kolorem i przygotował drugi. 
- Widzisz rezultaty. Po za tym ani mi ani Savannah to nie przeszkadza - przyłożył czysty wacik do moich ust. Kotka wygodnie się ułożyła na moich kolanach.
- Skąd jesteś? Co to za akcent? - zapytałam, dopiero teraz wyłapując jego sposób mówienia.
- Zgadnij - zmarszczyłam brwi.
- Nie wiem. To w ogólne ten kontynent? - pokręcił głową, a ja tylko wzruszyłam ramionami, nie mając zamiaru zgadywać, bo równie dobrze mogłabym mu wymienić wszystkie kraje jakie znałam. W końcu po dłuższej chwili milczenia przyznał, że jest z Rosji.
- Pasuje. Przypominasz mi takiego wrednego, zadufanego Rosjanina, który robi co chce, bo jego prawo nie dotyczy. Pewnie stamtąd nauczyłeś się tak słabo bić - powiedziałam spokojnie, nie sądząc, że go to aż tak mocno wkurzy.
- Wiesz kogo ty mi przypominasz? Wyszczekaną i zbuntowaną Amerykankę, która po dorośnięciu nie będzie miała w życiu nic innego, niż dzieci i kuchnie. Zazwyczaj takie żyją z zasiłku - przytrzymałam kotka, aby nie spadł, po czym uderzyłam go stopą w brzuch, wywalając do tyłu z krzesła. Upadł, ale nie wydał z siebie ani jednego dźwięku. 
- To ty zaczęłaś - przyznał wstając z ziemi, podnosząc krzesło i z powrotem siadając przede mną. 
- Powiedziałam tylko co myślę.
- Ja też.
Potem milczeliśmy, aż nie oznajmił, że skończył. Polizałam z przyzwyczajenia usta, czując smak płynu dezynfekującego.
- Twoje tatuaże coś oznaczają? - zapytałam. 

Rick?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.