– Widział ktoś, jak to się zaczęło?
No pewnie. Chociaż byłam wciągnięta w nieprzyjemną historię Barta Dawes’a, czułam smród papierosa, przedzierającego się przez mój nos do płuc. Papierosy mi nie przeszkadzały, a nie znając dokładnie zasad panujących w tym kraju, sądziłam, że nie ma problemu, aby palić w księgarni. Kto by pomyślał, że od nich mogą się zająć książki? Cóż. Na pewno Ktoś Mądry.
– Nie jesteśmy pewne. Byłyśmy skupione na książkach, kiedy nagle... ogień się pojawił.
Kłamstwo. Jak można tak kłamać? Normalnie, czasami trzeba. Na przykład wtedy, gdy ukradłam świeże pieczywo dla starej babki mieszkającej w niższej partii gór, ponieważ jej sztuczna szczęka nie pozwalała gryźć twardych rzeczy i musiałam powiedzieć, że kupiłam dla niej ten chleb. Albo wtedy, gdy przez moją nieuwagę uciekła nam koza i musiałam jej szukać po lesie i nakłamać, że rany na moich rękach to nie ciernie, tylko gałązki z polany. Albo wtedy…
– Niczego nie widziałaś? – policjant zwrócił się do mnie. Spojrzałam w jego ciemne oczy, czując, że będzie próbował wykryć moje kłamstwo.
Gdy otworzyłam usta, nieznajoma chwyciła mą dłoń i uścisnęła. Na pewno tego nie widział. A jeśli zobaczył to kątem oka? Jeśli teraz wie, że skłamię, nawet, jeśli zamierzam powiedzieć prawdę?
- Widziałam wtedy jak Dawes rzuca koktajlami mołotowa w dźwig – powiedziałam w końcu i spotkałam się ze zmieszanym wyrazem twarzy mężczyzny. – W książce. Czytałam książkę, nie patrzyłam co się dzieje wokół – nie skłamałam, a on przez chwilę patrzył się na mnie, świdrował wzrokiem, jakby sądził, że w końcu się przełamię i powiem coś, co pozwoli im uniknąć szukania winnego. Ale ja nie kłamałam.
- Trudno – westchnął w końcu. Nabazgrał coś w zeszycie, a ja oczami wyobraźni widziałam jak zapisuje sobie nas jako kłamczynie, śledzenie obowiązkowe, przycisnąć do ściany i wycisnąć z nich prawdę.
Nienawidzę kłamać.
Dopiero gdy policjant odszedł i zostałyśmy same, spojrzałam na nieznajomą, a ta tylko się uśmiechnęła niewinnie.
- Ale wiesz, że się dowiedzą – powiedziałam, chociaż w rzeczywistości nie byłam tego pewna. Chociaż ja byłam wiele razy łapana na kłamstwie, były sprawy, które do dziś dla niektórych są pewną zagwozdką i tylko ja znam o nich prawdę. Jednak podpalenie biblioteki, przypadkowe bądź nie, to grubsza sprawa, niż zgubiony kajet bądź nielegalna wycieczka do lasu.
- Skąd masz taką pewność? – zapytała, a ja na chwilę zamilkłam. Właśnie, skąd mogłam wiedzieć? Czy Barta Dawesa też złapali? Nie doczytałam tej historii i nie wiem, czy uda mi się usiąść do tej książki ponownie.
- Nie mam… ale co z kamerami?
- W księgarni były kamery? – wzruszyłam ramionami, nie mając o tym pojęcia.
- A jeśli Anthony przypomni sobie smród papierosa?
- Kto?
- Chłopak pracujący w księgarni.
- Jeśli wtedy go nie czuł, to myślisz, że sobie go nagle zmyśli? – znowu wzruszyłam ramionami.
W tym momencie podszedł do nas Anthony. Straż pożarna tak samo jak policja zaczynała się zbierać i odjeżdżać. Chłopak spojrzał na nas i lekko się uśmiechnął.
- Nie mam pojęcia co się wydarzyło, ale dobrze, że wam się nic nie stało. Naprawdę nie wiecie, skąd się wziął ogień? – spojrzał wpierw na mnie, ale potem jego wzrok zatrzymał się na koleżance obok. – W księgarni nie ma niczego, co mogło by zacząć się palić. Żadnych świec, nawet sprzętów elektrycznych – mówiąc to, wbijał wzrok w dziewczynę. Ta jednak utrzymywała przy swoim, drżąca i biedna. Skłamała, a ja tylko pokręciłam głową.
- Nie mam pojęcia. Czytałam książkę… właśnie. Macie na zapleczu jeszcze Ostatni bastion Barta Dawesa? – zapytałam, zmieniając troszeczkę temat. Jeśli ktoś po raz trzeci nas zapyta, czy czegoś nie widziałyśmy, chyba się przełamię.
Chłopak na moje pytanie uśmiechnął się rozbawiony i pokręcił głową.
- Nie mam pojęcia – po tych słowach opuścił nas i skierował się z powrotem w zgliszcza swojej pracy. Spojrzałam na nieznajomą.
- Widzisz, on rozumie. To się wyda.
<Audrey?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.