Poczułam gorzki smak papierosa. Nie powstrzymałam się i stwierdziłam, że pierdole moje dzisiejsze "dam radę". Zapaliłam papierosa od Arthura w drodze do domu, a nikotyna wypełniła moje gardło i płuca. Za pierwszym razem się skrzywiłam, ale za drugim weszła. Z szóstym pociągnięciem wszedł mi również alkohol, który przyjemnie buzował w mojej krwi. Nawet jazda autobusem wydała się miłym doświadczeniem. Gdy dotarłam do domu, zastałam w nim wszystkich moim współlokatorów. Skorzystałam z okazji i wciągnęłam się z nimi z interesująca rozmowę o ludzkich fetyszach i o tym, że pandy są polityczną propagandą. Po intensywnych dwóch godzinach rozmowy i socjalizowania się z innymi poczułam ogromne zmęczenie. Kiedy tylko wróciłam do pokoju, a moja głowa poczuła miękkość poduszki, automatycznie zasnęłam, przemęczona dzisiejszym dniem pełnym emocji i socjalizacji.
A sny znowu miałam niespokojne. Siedziałam w barze, piłam i rozmawiałam z jakimiś ludźmi, których twarzy po przebudzeniu nie pamiętałam. Rozmawialiśmy o pandach i papierosach, a kiedy poszłam do łazienki, świat zamienił się w ciemne miasto spowite mgłą. Poczułam to znajome uczucia, że coś kryje się w mroku. Że to coś czeka i mnie obserwuje. Ruszyłam w jego stronę, zaczynając się denerwować, że to coś miało czelność przerwać moje picie w barze. Jednak gdy dotarłam do zaułku, moja odwaga uleciała. Zobaczyłam mężczyznę i chociaż po przebudzenia jego twarz zniknęła z mojej głowy, zapamiętałam ten strach, który mi mówił, że mężczyzna chciał mnie skrzywdzić. Zaczęłam uciekać, ale gdy tylko wyszłam na ulicę, uderzyło we mnie czerwone auto.
Podniosłam się z łóżka i zapaliłam światło, upewniając się, że mój pokój to żaden ciemny zaułek w mieście. Moje serce powoli się uspokajało, a ja podeszłam do łóżka i wyciągnęłam spod poduszki telefon. Wyświetlasz wskazywał mi kilka minut przed północą. Usiadłam i przetarłam twarz dłońmi. Wiedziałam, że dzisiejszej nocy już nie zasnę.
- Dlatego się nie śpi w dzień. Nawet o siedemnastej - powiedziałam sama do siebie, wychodząc do kuchni i starając się w miarę cicho przygotować coś do jedzenia.
Dwie godziny później zadzwonił telefon. Szybkim ruchem sięgnęłam po niego i nerwowo odebrałam, chcąc jak najszybciej wyłączyć dźwięk, aby nie pobudzić współlokatorów. Podczas tej akcji rozsypałam popcorn, który leżał mi na kolanach.
- Czego? - odebrałam mówiąc szeptem. Po drugiej stronie rozległ się męski głos.
- Em... To ja - czekałam na imię, ponieważ po głosie nie mogłam skojarzyć osoby. - Arthur - przedstawił się, a ja sobie przypomniałam o jednostronnej wymianie numerami telefonu.
- Ah... co tam? - mówiłam już łagodniejszym tonem, prostując się i zatrzymując film lecący w laptopie. Zaczęłam też zbierać jedną ręką popcorn z łóżka.
- Nie śpisz? - zapytał, a ja lekko się uśmiechnęłam.
- Tak samo jak ty.
- Nie przeszkadzam? - wzruszyłam ramionami.
- Chyba nie, chociaż się zastanawiam, czy telefon nie pobudził mi współlokatorów - zeszłam z łóżka i zaczęłam zbierać popcorn z podłogi. Tutaj na szczęście nie było go dużo. - Jesteś nocnym człowiekiem?
- Dzisiaj chyba tak, zasnąć nie mogę. A ty?
- Ja spałam jak wróciłam, więc mam za dużo energii - przyznałam, prostując się i odkładając miskę na biurko. - Oglądałam Dogmana, znasz? - chłopak zaprzeczył. - Polecam. Tylko mam na myśli film z 23 roku, a nie bajkę z tegorocznego - podkreśliłam, na co ten się krótko zaśmiał.
- Zapamiętam - usiadłam z powrotem na łóżku, zastanawiając się, dlaczego zadzwonił do mnie o 2 w nocy.
- Jak nastawienie na jutrzejszą jazdę? - zapytałam, a on przez chwilę milczał.
- Słabe - przytaknęłam.
- Zawsze możesz udać, że coś cię przejechało - przyznałam, wspominając czerwone auto z mojego snu i jego ostre światła przed moimi oczami. Chłopak znowu się cicho i krótko zaśmiał.
- Powiedziałam tak kiedyś, żeby czegoś uniknąć? - zapytał, a ja się na chwilę zastanowiłam.
- Jak nie chciałam iść na szkolną wigilię i nie chciałam się przyznać, że dzień wcześniej podkradłam wujkowi alkohol i miałam potem kaca - przyznałam, wspominając tamten dzień. Kangee oczywiście dowiedział się o moim kacu, ale zdecydowanie szybciej, niż bym tego chciała. Prócz bólu głowy i brzucha, dostałam jeszcze porządną przemowę, która potem siedziała mi na sumieniu do końca dnia.
- Ostatnio zrezygnowałem z jazdy. Nie mogę za każdym razem - uśmiechnęłam się, że nie dał się namówić.
- Weź ze sobą kogoś - zaproponowałam.
Arthur?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.