poniedziałek, 23 września 2024

Od Anthony'ego cd. Zei

Anthony nie należał do osób, które lubiły spać do południa. Cóż, zazwyczaj nawet nie mógł tego robić. Przeprowadzka do Idaho Falls sprawiła jednak, że dobitnie rozregulował swój cykl dobowy. Zmrużenie oka w nocy wydawało się niemożliwe, a wstanie o ósmej, nie miało prawa bytu. Ignorując kolejne budziki, otworzył oczy, dopiero gdy trzydzieści kilogramów szczęścia niemal spłaszczyło mu żołądek.
- Ty pizdo. - Jęknął, drapiąc psa za uszami.
- Sam jesteś pizda, Kolorado. - Mallory nie pozwoliła obrażać swojego pupila. - A jak ci coś nie pasuje, zapraszam do wyjścia. Masz przecież własne mieszkanie. - Oparła się barkiem o framugę drzwi.
- Od ciebie jest bliżej do pracy. - Stwierdził, podnoszą się powoli do siadu.
- Ale dalej do krowy. - Podała swój argument.
- Najdalej to jest do Teksasu. - Prychnął, biorąc kilka głębokich oddechów, by uchronić się przed niepotrzebnym atakiem złości. - Która godzina? - Oddał greysterowi swój koc, by ten mógł wygodniej rozłożyć się na kanapie.
- Trzecia. - Wzruszyła ramionami.
- Co? - Krew odpłynęła mu z twarzy. - Wywalą mnie z roboty. - Zaczął zbierać z podłogi swoje ubrania. - Nie mogłaś obudzić mnie wcześniej?! - Zaczął się unosić.
- Boże, zluzuj, tylko żartuję. - Uniosła dłonie w obronnym geście. - Ledwo dochodzi dziesiąta.
- To nie jest śmieszne! - Cisnął rzeczami o podłogę. - Znowu zrobiłaś to celowo! Nie mogę stracić tej roboty! - Odgarnął włosy z czoła. - Zaraz znowu wszystko się zjebie i… I… - Spojrzał na odrobinę spłoszoną blondynkę. - Kurwa, przepraszam. - Wczepił dłoń w burzę własnych kudłów. - Dobrze wiesz, że tego nie kontroluję, Mall. - Opadł na podłogę, by ponownie skupić się na oddychaniu.
- Pójdę zrobić ci śniadanie. - Zignorowała jego próbę wytłumaczenia sytuacji. - Ogarnij się Kolorado, stresujesz Nerona. - Rzuciła, zanim opuściła salon.

***

Chociaż od epizodu złości minęły prawie cztery godziny, Tony nadal czuł spore wyrzuty sumienia. Towarzyszyło mu również psychiczne zmęczenie. Innymi słowy, nie nadawał się do intensywnego kontaktu z ludźmi. Nie chcąc jednak narażać się szefowi, a także wkurzać dodatkowo siostry, postanowił ruszyć spacerem w kierunku lokalnej księgarni. Początkowo próbował zachwycać się jesienną aurą, ale szybko wylądował nosem prosto w telefonie. Przeglądając social media, wsłuchiwał się w muzykę, płynącą z dokanałowych słuchawek. Odcięty od rzeczywistości, niemal zabił się o idącego z naprzeciwka chłopaka. Zaskoczony nagłym pytaniem, zamrugał kilka razy oczami.
- Muzyki? - Wyjął wskazaną słuchawkę z ucha. - Babcia sprzedała się za propozycję z fotowoltaiki? - Połączenie oceniającego spojrzenia z pytającym tonem głosu, mogło zostać odebrane zdecydowanie inaczej, niż tytuł nietrafionego utworu.

Zei????

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.