Uniosłam lekko brwi. Czyżbym się przesłyszała? Zerknęłam, na, stępującego po drugiej stronie parkouru, Peter Pana. Złapanie go, nie należało do najtrudniejszych czynności, jednak chciałam to zrobić jak najszybciej, bym czym prędzej mogła wsiąść z powrotem na ogiera i potrenować.
- Skorzystam z propozycji. - odparłam. - Złapanie go nie należy do najtrudniejszej rzeczy. Najprościej byłoby po prostu dać mu jakiegoś smaczka…
Spojrzałam na bruneta, po czym chrząknęłam.
- Masz może jakąś przekąskę, dla tego Młodzieńca?
Zielonooki włożył obie dłonie do kieszeni i zaczął w nich grzebać, w poszukiwaniu pożywienia dla Gniadosza, oraz, jak sądzę, Antyka. Po chwili wyciągnął z niej mały, przezroczysty woreczek, w którym piętrzyło się od brązowych kwadracików. Skądś znałam te smakołyki, a gdy chłopak wziął jednego z nich do ręki, poczułam zapach jabłek. Zapach jabłek na pewno zwróci uwagę konia, który je uwielbia. Jaki zbieg okoliczności!
- Mam nadzieję, że ten Stwór nie pożre wszystkich. - mruknął, podając mi foliowy woreczek. - Siwy też będzie zasługiwał na nagrodę.
Po wypowiedzeniu tych słów spokojnym krokiem ruszyłam w stronę Peter'a, który jakby nigdy nic, zaczął wesoło kłusować. Najwyraźniej cieszyła go myśl, że nie musi pracować. Niestety, musiałam przerwać mu tą zabawę, a właściwie to on sam ją przerwał, gdy tylko zobaczył na mojej dłoni dwa przysmaki. Ostrożnie podszedł do mnie, obwąchał dłoń i jej zawartość, po czym odebrał mi jednego ze smakołyków. W tym samym momencie ja złapałam go za wodze. Jak mówiłam, bardzo łatwo jest go złapać. Peter Pan mało się tym przejął, zamiast tego zajął się konsumowaniem kolej przekąski. Poklepałam go po szyi, a zaraz później ruszyłam z powrotem do mojego nowego ”kolegi”. Brunet cały czas przyglądał się temu zdarzeniu, a gdy tylko do niego podeszłam, skomentował sposób, w jaki złapałam konia, słowami nie miłymi, ani wrednymi. Po prostu skomentował. Wcisnęłam mu woreczek z końskimi przysmakami do ręki, a gdy ten spytał się, czy będę tutaj trenować, ja energicznie pokiwałam głową. Chłopak nie wyglądał na zbyt zadowolonego, jednak ja nie mam zamiaru zmieniać miejsca.
- Wiesz, możemy razem potrenować, dawać sobie wskazówki…- zaproponowałam. - Oczywiście, jeśli chcesz! Poza tym jestem Maxime, a ty, to…?
Chłopak westchnął.
- Bill, a twój wierzchowiec, jak się nazywa?
Bill?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.