piątek, 4 stycznia 2019

Od Grace cd Ethana

Chłopak wyszedł z kawiarni, a ja zostałam bijąc się z myślami. Przecież on się niczego nie nauczy... chyba, że wymyślę, jak połączyć to, co lubi z nauką. Ziewnęłam przeciągle spoglądając na wielki zegar, który ewidentnie krzyczał do mnie "Grace, wracaj do domu, ucz się, ucz się, pewnie i tak nic w życiu nie osiągniesz, ale ucz się. Co z tego, że szkoła niszczy kreatywność? ZRÓB COŚ POŻYTECZNEGO!". Zaśmiałam się na samą myśl o tym, że wmawiam sobie fakt, iż zegary mówią i zamówiłam kolejną kawę, tym razem na wynos.

~~~

Otrzymałam ciepły kubek, ubrałam się moje ciepłe ubranie i opuściłam budynek. No tak, zima. Piękna pora roku, która często jest niedoceniana przez innych. Dlaczego jest tylu miłośników lata i wiosny, a tak mało jesieni i zimy? To było niesprawiedliwe. Ludzie nie dostrzegają prawdziwego piękna, które przynoszą chłodniejsze dni. Poprawiłam swój szal, pod który naleciało już sporo śniegu. Upiłam łyka nadal ciepłego napoju i ruszyłam w stronę akademii.

~~~

Obudziłam się z nosem w książkach, dosłownie. Widocznie usnęłam przy nauce... ta... standardowo. Podniosłam głowie z książki od historii i uniosłam ręce do góry, z zamiarem rozciągnięcia swoich mięśni. Na biurku stało bardzo dużo kubków, co znaczy, że wczoraj nie żałowałam sobie herbaty i kawy. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym cudownym wynalazku przyszłości, jakim była zwykła torebeczka z niepowtarzalnym smakiem w środku. Wstałam od biurka i skierowałam się w stronę łazienki. Umycie zębów i twarzy zajęło mi niecałe 10 minut, a gdy spojrzałam na zegarek, zamarłam. Miałam 20 minut do rozpoczęcia lekcji. Spakowałam wszystkie potrzebne rzeczy, a kilka książek chwyciłam po prostu pod pachę. Cudem udało mi się zamknąć pokój, a gdy tylko upewniłam się, że nikt nie wjedzie, pobiegłam w stronę wyjścia. Bieg od akademika do budynku gdzie odbywały się wszystkie lekcje nie był zbyt przyjemny, gdyż nie ubrałam się za gruba, a wiatr dzisiaj dawał każdemu w kość. Dobiegłam do wejścia i szybko otworzyłam drzwi. Już trochę spokojniej przekroczyłam próg i skierowałam się w stronę sali, gdzie miałam mieć pierwszą lekcję. Niestety byłabym chora, gdybym na kogoś nie wpadła, upuszczając przy tym sporo książek. Jak się okazało, tym szczęśliwcem był Ethan.
-Wybacz... nie chciałam. Skoro już na Ciebie wpadłam, to wykorzystam okazję, dzień dobry. - Uśmiechnęłam się lekko.

Ethan?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.