niedziela, 22 lipca 2018

Od Rosalie cd. Nathaniela

( skip tajm na początek bo jestem leniem )
Chłopak po tym jak wyciągnął mnie z wody, upewnił się jeszcze czy na pewno żyję. Chwilę pogadaliśmy jeszcze po czym udaliśmy się do zjeżdżalni, chłopak poprowadził nas do najdłuższej. Jeśli tam umrę to go zabiję.
- Ty pierwsza? - spytał gdy byliśmy na szczycie
- Huh, no mogę - westchnęłam z wymuszonym uśmiechem, bałam się powtórki z rozrywki ale postanowiłam mu zaufać.
 Usiadłam na tym czymś co zaczyna zjeżdżalnię i złapałam się metalowej rurki, która zabezpieczała przed zbyt szybkim spłynięciem. Teraz pozostało jedynie czekać na zielone światełko, które już po chwili się zapaliło.
 Puściłam się barierki, a dzięki wodnemu wodospadowi szybko zjechałam w dół. Po chwili szybkiego zjeżdżania uderzyłam w wodę jednak ciągle byłam w lekkim szoku i nie udawało mi się wypłynąć.  Po chwili ktoś mnie złapał, chyba Nathan. Oplotłam swoje ręce na jego ramionach, a nogi oplotłam wokół jego bioder, za to chłopak położył ręce na moich plecach.
- Nigdy więcej już Ci nie zaufam! Ja cię po prostu chyba zaraz uduszę! - zaśmiałam się mimo tego że prawie umarłam. W końcu emocje trochę opadły uspokoiłam się i spojrzałam na mojego wybawcę który okazał się być zupełnie obcym facetem.
 Miałam ochotę krzyknąć, wyrwać się jednak jego wygląd, oczy normalnie hipnotyzowały. Miał średniej długości brązowe włosy, które na końcówkach przechodziły w blond. Oczy miał niby zwyczajne, niebieskie z domieszką granatu. Mimo swej zwyczajności miały lekki urok. A mówi się że to ja mam hipnotyzujące oczy. Nagle jakby cały świat zwolnił i wszystko zatrzymało się w tej jednej chwili. Jednak coś, a raczej ktoś musiał to przerwać.
 Usłyszałam głośne chrząknięcie i zrozumiałam dopiero jak w niezręcznej sytuacji jestem.
- O mój boże, nie chciałam bardzo cię przepraszam! - zeskoczyłam z nieznajomego, spalając się burakiem.
- Nic się nie stało, to była przyjemność! - uśmiechnął się lekko, a ja jeszcze bardziej się zawstydziłam. Nienawidzę tak bliskich kontaktów czy wypadków publicznych i to co się akurat stało to była istna kompromitacja.
- Rosalie? - usłyszałam znudzony głos Nathaniela za plecami. Zapomniałam w ogóle o jego istnieniu, znowu... A gdyby on pomógł mi właśnie wybrnąć?
- Nathan! Wszędzie cię szukałam! Mieliśmy przecież jechać do ciebie bo miałeś pilną sprawę do załatwienia! - uśmiechnęłam się nerwowo.
- Serio? - uniósł brew patrząc na mnie z zażenowaniem. Przysięgam że pożyczę pistolet od brata i go zastrzelę paręnaście tysięcy razy.
- No tak! Nie pamiętasz? - zaśmiałam się. Chłopak chciał coś powiedzieć jednak, szybko mu przerwałam niż zdążył wydusić słowo i pociągnęłam go bez słowa w stronę szatni, wpychając go do męskiej a sama wręcz wbiegając do damskiej.
Przebrałam się w moje wcześniejsze ubrania, zgrabnie i szybko wysuszyłam włosy. Gdy skończyłam wyszłam z pomieszczenia, a na korytarzu stał Nathan, chyba trochę wkurzony ale miałam to zdecydowanie gdzieś. Chciałam jak najszybciej stamtąd uciec.


Nathaniel? xD zjebałam wiem

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.