niedziela, 22 lipca 2018

Od Ricka cd. Boonie

***
Większość czasu na czekanie spędziłem na bezproduktywnym oglądaniu telewizji. Byłem bardzo ciekawy czy dziewczyna do mnie zadzwoni, być może nie? Moje rozmyślania przerwał dźwięk dobrze znanego mi dzwonka telefonu. Podniosłem komórkę i odebrałem połączenie.
- Um, cześć? Ee, czekam na ławce przed akademikami. - usłyszałem jej niepewny głos po drugiej stronie.
- Spoko, już wychodzę. - odparłem szybko, po czym się rozłączyłem. Schowałem telefon do kieszeni, ubrałem jakąś cienką kurtkę i ruszyłem na miejsce spotkania. Po paru minutach byłem już na miejscu, brązowowłosa siedziała na ławce bawiąc się z psem o dość ładnym umaszczeniu. Podszedłem do niej spokojnym krokiem i morderczo cicho jak to mam w zwyczaju. Położyłem jej rękę na ramieniu.
- Cześć jestem Rick - podałem jej rękę, nieznajoma lekko zmarszczyła nos i patrzyła niepewnie na moją rękę.
- Boonie - odpowiedziała przytrzymując moją rękę. Chwilę na mnie patrzyła, uśmiechnąłem się lekko w odpowiedzi. Po krótkim przywitaniu, zaczęliśmy się kierować do kawiarni. Obserwowałem kątem oka jej ruchy, niepewny oddech jakby trochę się mnie bała. Widać było że jest trochę zestresowana.
- Wzięłaś psa, boisz się mnie? - zapytałem trochę rozbawiony, obserwując psa.
- Zawsze biorę go ze sobą. Wiesz, Wenecja nie jest zbyt bezpiecznym miejscem „zamieszkania” – przy ostatnim słowie zrobiła w powietrzu cudzysłów.
- Czyli jesteś włoszką – stwierdziłem. Pokiwała głową, po czym weszliśmy do budynku szkolnego i do kawiarni. Wybrałem stolik trochę na uboczu, tuż przy oknie.
- Więc… chcesz coś o mnie wiedzieć? – zapytałem uśmiechając się chytrze, bawiąc się sygnetem.
- Może co lubisz, czego nie? - powiedziała, uwidaczniając wymuszony uśmiech.
- Nie spinaj się tak, nie gryzę. No chyba że tak bardzo prosisz to mogę. - zaśmiałem się, jednocześnie spotykając się z jej zmieszanym wzrokiem.
- No to lubię jeździć na deskorolce, lubię muzykę. Dużo rzeczy, lubię też się odstresować na przykład na siłowni. - zaśmiałem się ponownie, ciągle obracając sygnet na palcu.
- Masz jakieś rodzeństwo? Rodzinę? - spytała zaciekawiona. Na słowo rodzina jakby lekko się zamyśliłem... Mój ojciec, ta pewnie chla wódę i nie wie o moim istnieniu.
- Rick? - odkaszlnęła głośno.
- A tak... - wyrwała mnie z toku myślenia. - Mój ojciec jest bardzo zajęty, rzadko się widujemy... właściwie prawie nigdy, co do matki spierdoliła gdy miałem ledwie dziesięć lat i musiałem zostać z moim ojcem biologicznym. Miał dość ciekawe metody wychowania, musiałem dość szybo wydorośleć i wyprowadzić się z dom ale tak czy inaczej mam dwie przyrodnie siostry i ojczyma jednak wole ich traktować jak moją prawdziwą rodzinę. Jedna ma dziewiętnaście lat i ma na imię Rosalie a nawet uczęszcza tu do akademii a druga ma zaledwie osiem i ma na imię Sophie. - opowiedziałem dość szybko. Nie obchodziła mnie reakcja dziewczyny mimo to jednak w małym stopniu mnie ciekawiło co powie. Mimo to wiedziałem jedno że tak czy inaczej jej opinia na ten temat mojej przeszłości nie zmieni i póki jej to nie interesuje nie będę zatruwał jej życia, moim bo nie dałem sobie rady i jak ostatnia sierota szukam pomocy u innych.
Dziewczyna przez dłuższą chwilę nic nie mówiła, jakby myślała nad wypowiedzią. Dałem jej więc czas i poszedłem do kasy zamawiając dziewczynie lemoniadę a sobie mocne espresso po czym wróciłem z nimi do stolika.
- To co? Powiesz coś może? - spytałem stawiając przed nią napój.
- Rick, bardzo Ci współ-
- Przestań. Nie chcę twojej litości tak samo jak nie chcę o tym rozmawiać z prawie obcą mi osobą. - warknąłem zażenowany jej odpowiedzią.
- Po prostu porozmawiajmy o czymś innym. - uśmiechnąłem się tym samym uśmiechem co zawsze, gdy udaje że wszystko jest w porządku i zawsze działa.
- Okey... - wymusiła uśmiech.
- To może powiesz mi co Ty lubisz robić? - wyszczerzyłem się podle.

Boonie? Zepsułam wimmm

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.