sobota, 5 października 2024

Od Maddie cd. Arthura

Myśl o zrobieniu z baru rzeźni nawet mi się podobał – alkohol przestał działać orzeźwiająco jak na początku, teraz już tylko rozluźniał, przez co niechęć do ludzi i świadomość, że przebywam w bardzo tłocznym i głośnym pomieszczeniu sprawił, że z chęcią położyłabym na ziemi wszystkich ludzi, aby uzyskać chodź odrobiny spokoju. Zdecydowanie już powinnam wracać.
Spojrzałam na krwawiącą rękę. Mężczyzna ciął głęboko i chociaż nie czułam na razie bólu, wiedziałam, że przez najbliższe dni nie podciągnę się na drążku, ani nie zrobię żadnej pompki. Papier powoli robił się czerwony, jednak nie w takim tempie, jakim bandaż. Czy potrzebowałam szycia? Oczami wyobraźni zobaczyłam wuja opatrującego samemu gorsze rany i stwierdziłam, że tego nie potrzebuje. 
- W domu to ogarnę – zapewniłam barmana. – Nie lubię szpitali, nie ufam lekarzom, każą mi jeść leki – powiedziałam z lekkim rozbawieniem. Chłopak pokiwał głową, po czym wrócił do pracy; mężczyzna obok mnie zamówił drinka na bazie ginu. 
Spojrzałam na mężczyznę z ginem i uświadomiłam sobie, że był to ten sam Anglik, z którym siedziałam kilka chwil temu. Wyglądał na zestresowanego, ale w tym momencie przestałam zwracać jakąś szczególną uwagę na to, jak ktoś wygląda. W szklance zostało mi pół whisky, a Arthur miał rację, na dzisiejszy wieczór starczyło wrażeń. Przez moment pogadałam z nieznajomym, po czym udałam się do łazienki. Na sedesie odetchnęłam z ulgą: było trochę ciszej, a najgłośniejszymi osobami okazały się dwie czarnowłose Japonki, próbujące po cichu dogadać się, która ukręci wokół palca jakiegoś kolesia. Z ich rozmowy wyszło na to, że chodziło o barmana z blizną na brwi; aż się cicho zaśmiałam, co wzbudziło podejrzenie u nieznajomych, którzy szybko opuścili toaletę. Na kilka chwil zapanowała kochana cisza, przerywana dudniącą muzyką z zewnątrz.
Spojrzałam na rękę i wróciłam myślami do „problemów”. Nie uważałam ich za poważne problemy, ale według terapeuty mogłam przez to nigdy nie znaleźć miłości życia i założyć rodziny – moje zdanie na temat tego, że dzieci nie zamierzam chować, a mężczyźni szukają kobiety tylko do tego, aby móc legalnie ją posuwać bez ryzyka, że zostaną pozwani o gwałt, w ogóle się nie liczyło. Miałam się wpasować w społeczeństwo.
Do diaska, co też wujowi odbiło?!
Po załatwieniu spraw wróciłam do lady. Komunikacja nocna nie współgrała ze mną, dlatego zamierzałam wrócić do pokoju na piechotę; to tylko pół godziny. Nigdy się nie bałam chodzenia po nocy samemu, w jakiś sposób człowiek nieświadomy nie przyciąga zagrożenia, a potem już ma tak bardzo wywalone, czy kogoś będzie musiał uderzyć czy nie, że nie zwraca uwagi na potencjalne zagrożenie, które zdarza się rzadziej, niż by się komuś wydawało. 
Anglik siedział i czekał na mnie, tak samo jak mój niedopity drink. Chwyciłam go, ale nie podniosłam. W głowie zaszumiał mi głos wuja. „Jak raz odstawisz, nie dopijaj”, potem zobaczyłam przykre sceny, które mogą się zadziać i odstawiłam drinka. Tak na wszelki wypadek. Anglik wydawał się zdziwiony.
- Nie pijesz? – pokręciłam głową.
- Za dużo już wypiłam. Jak go wypije, to zwymiotuje – stwierdziłam, po czym zaczepiłam barmana. Poprosiłam go jeszcze o kawałek papieru. – Dzięki. Lecę, nim padnę trupem – uśmiechnęłam się. – Do zobaczenia – odsunęłam się od lady i ruszyłam w kierunku drzwi. 

Arthur?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.