sobota, 5 października 2024

Od Anthony'ego cd. Arthura

Tony nie był zadowolony z tego, że musiał przystąpić do treningu w ubraniach, które założył wczoraj do baru. Był wręcz przekonany, iż jebało od nich alkoholem i innymi zapachami, jakie przywarły do niego w czasie nocnego picia, w taksówce, a na samym końcu w stajni. W dodatku nie była to odzież, którą chciał przeznaczyć do jazdy konnej. Palący wzrok trenera powstrzymał go jednak od zbędnej dyskusji.
Zostawiając Arthura z morderczym Pierniczkiem, udał się z mężczyzną do hali. Tam poznał plan dzisiejszych zajęć. Rozgrzewka, dosiad, pole bending, rozprężenie i do domu. Niby nic wymagającego, ale po wczorajszej alkoholizacji, brzmiało dość koszmarnie. Już samo wsiadanie na wierzchowca sprawiło mu odrobinę problemu. Za pierwszym razem zakręciło mu się w głowie, dlatego niemal wypadł ze strzemienia. Za drugim natomiast poczuł w ustach smak wymiocin, ale wygodnie usadowił się w siodle. Krowa skomentowała stan swojego właściciela głośnym rżeniem, co skojarzyło się szatynowi z drwiącym śmiechem tajemniczego obserwatora.
Prawdziwa zabawa zaczęła się jednak w momencie, gdy na hali pojawił się przerażony Arthur. Chłopak z ociąganiem wsiadł na Pierniczka, który zdecydowanie zaliczał się do większych przedstawicieli swojego gatunku. Siedząc na jego grzbiecie, wyglądał jak księżniczka, która ruszyła w świat, ratować całą cywilizację przy pomocy magii przyjaźni. Do pełnego obrazu sytuacji brakowało jedynie tęczowego znaczka na zadzie zwierzęcia i różowego czapraka. W końcu tęczowy sznureczek już miał.
- Teraz jedziesz na jedynce. - Zaśmiał się Tony, przekładając blondynowi sytuację na język blachar.
- Nie chcę zmieniać tego na wyższy bieg. - Nie podzielał dobrego humoru kowboja.
- Na to też przyjdzie czas, robaczku. - Wtrąciła się jego trenerka. - Na razie skup się na tym, by złapać równowagę w siodle. - Poradziła mu, nie odrywając wzroku od jego zmagań.
- Przecież to mnie zabije. - Powtórzył się, prezentując swój stres w spiętej postawie ciała.
- Nie zabije. - Kobieta przewróciła oczami na kolejne mazgajenie się. - Rozluźnij się, wszystko jest pod kontrolą. - Zapewniła, co ewidentnie nie pomogło młodszemu jeźdźcowi.
- Nie umrzesz. - Poparł ją Henderson. - A jeśli umrzesz, to biorę twoją Impalę. - Stwierdził, ciekawy reakcji nowego kumpla. - No wiesz, lepiej, żeby nie pozostawała tak długo bez opieki. Jeszcze coś mogłoby się jej stać, co nie? Tego dopiero byś nie przeżył. - Pogonił klacz do galopu, by wykonać z opóźnieniem polecenie swojego trenera.

Arthur? (: 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.