- A więc... jak masz na imię? - spróbowałam pociągnąć rozmowę. Chłopak podniósł lisa, który plątał się koło moich nóg, obrócił się na pięcie i poszedł w stronę stajni, gestem dając mi znać, żebym za nim poszła. Teraz pozwoliłam sobie na zmarszczenie brwi. Kto normalny kurwa ma lisa za zwierzaka? Najwidoczniej ten chłopak.
- Lis? Boże święty, na kogo ja trafiłam? - powiedziałam na głos, wznosząc spojrzenie do nieba, ale ruszyłam za chłopakiem do stajni.
~*~
Przed wejściem do ciepłego budynku, wyrzuciłam resztkę peta. Chłopak postawił swojego towarzysza na ziemi, który sprintem ulotnił się z naszego towarzystwa. Co się dziwić w sumie, palaczka i Pan Tajemniczy. Podszedł do boksu konia imieniem "Regem de Revel" wskazując palcem właśnie na tę tabliczkę. Następnie zjechał palcem na mniejszy napis "Quil Holloway". Z trudem nie parsknęłam śmiechem - co to za imię? Może i byłam hipokrytką, ale Quil brzmiało jak jakiś alkohol. Tylko tego mi teraz do szczęścia brakowało.
- Quil? Oryginalnie. - Stwierdziłam, po chwili zastanowienia. - Koń też ma oryginalne. - podniosłam delikatnie kąciki ust, chcąc zrobić dobre wrażenie. Chłopak milczał. On cokolwiek mówi? Przemknęło mi przez myśl, w czasie kiedy Quil głaskał swojego podopiecznego. Sięgnęłam do kieszeni po paczkę papierosów - został ostatni. Spojrzałam na niego z rezygnacją, następnie przeniosłam wzrok na Quila.
- Chcesz może? - zapytałam, na co on pokręcił głową z niesmakiem. No cóż, próbowałam być miła. Wzruszyłam ramionami i schowałam pety, zostawię sobie na później tego ostatniego. - No nie to nie. A kawa? - spróbowałam ponownie. Tym razem spotkałam się z twierdzącą odpowiedzią, a raczej kiwnięciem głowy. Uśmiechnęłam się. - To chodź, spróbuję nas tu nie zgubić. - powstrzymałam śmiech i zaczęłam iść w stronę, gdzie mogła znajdować się kawiarenka. Nie zwracałam uwagi na to czy Quil idzie za mną, mając nadzieję, że nie został tam jak jakiś kołek.
Akademia była cholernie ładna i wręcz przytłaczająca swoim ogromem. Jakby nie patrzeć, główny budynek robił wrażenie. Wszystko tutaj było idealne. Wręcz zbyt idealne. Stajenni, place, nauczyciele, stajnie i wszystko wokół. Aż strach było coś przestawiać, jakąś przeszkodę czy cokolwiek, bo zniszczy się ten idealny stan. Szczotkę by tu rozniosło, jakby miał zostać na dłużej. Nigdy nie lubił tego typu porządku. Uważał to za zbędne. Poczułam nieprzyjemne kłucie w brzuchu - zobaczę się z nim dopiero przez ferie. Dzielił mnie ponad miesiąc od jego przyjazdu tutaj. Za rodzicami nie tęskniłam aż tak bardzo jak za Percym. To on był kimś, przy kim czułam się cholernie bezpiecznie i mogłam powiedzieć wszystko. I to on dowiadywał się jako pierwszy o nowych ranach i całej reszcie.
Będąc tak pogrążoną w myślach, nie zauważyłam że ktoś wychodził z naszego upragnionego celu - kawiarenki. W ten sposób wpadłam na jakiegoś starszego faceta i prawie straciłam równowagę. Ugryzłam się w język, żeby nie przekląć. Natychmiast rzuciłam jakimś "przepraszam, mój błąd" i usunęłam mu się z drogi. Cieszyłam się, że nie miał żadnego napoju ani ciasta w rękach. Spaliłam Quil'a wzrokiem, widząc iskierki rozbawienia w jego niebieskich oczach. Weszłam do kawiarenki, ciesząc się ciepłem panującym w tym pomieszczeniu. Z głośników leciała jakaś muzyka, przy stolikach ludzie toczyli sobie rozmowy i jedli jakieś ciasta, zapijając to gorącym napojem. Przyjemnie. Quil stanął obok mnie, rozglądając się bez większych emocji wymalowanych na twarzy. Doszłam do wniosku, że on jednak jest dziwny. Ale no skoro już się wkopałam w kawę z nim, to nie mogłam się wycofać. Usiedliśmy przy stoliku w samym rogu kawiarni i wzięliśmy do rąk po menu. Ja szybko zdecydowałam się na kawę z cynamonem i szarlotkę. Czekałam jeszcze na chłopaka i jakąś ekspedientkę, która zechce łaskawie przyjąć nasze zamówienie.
Quil?
Mamy naszą kawę xD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.