-Uważaj, co robisz Ty tę... - Przerwałam swoją wypowiedź, gdy rozpoznałam stojącą przede mną osobę. Matt.
Spojrzeliśmy oboje w tym samym momencie na moją towarzyszkę, która leżała na ziemi. Chłopak wyciągnął telefon i wykręcił numer na pogotowie, a ja klęknęłam obok Ash i delikatnie ją dotknęłam.
-Ash? Żyjesz? - Zapytałam.
Dziewczyna nie odpowiedziała. Szybko sprawdziłam, czy brunetka oddycha, a gdy upewniłam, że Ashley nic się bardzo poważnego nie stało, spojrzałam na chłopaka.
-Matthew Pratt. Powtarzam pani już piąty raz. - Mruknął, widocznie podirytowany.
~~~
Powolnym krokiem wlokliśmy się przez korytarz. Matt cały czas trzymał mnie za rękę, naprawdę martwiłam się o Ashley, przecież mogła dostać wstrząsu mózgu, albo stracić pamięć, albo... w sumie nie powinnam zaprzątać sobie głowy takimi sprawami. Mam tylko ogromną nadzieję, że wyjdzie z tego bez szwanku. Lekarz wskazał nam salę, w której znajdowała się dziewczyna, a ja, jako ta najgłupsza, podbiegłam do drzwi, o mało się nie przewracając. Poczekałam chwilę, aż Matt do mnie dołączy i wparowałam do sali. Mój wzrok natychmiast spoczął na dziewczynie w łóżku, a jej, na mnie.
-Jezu Ash! - Powiedziałam, trochę za głośno i podbiegłam do jej łóżka. -Jak się czujesz? Boli Cię coś? Przynieść ci wody? - Zalewałam dziewczynę tysiącem pytań, na co ona tylko się zaśmiała.
-Nic mi nie jest. - Odpowiedziała, chichocząc.
Odetchnęłam z ulgą i zwróciłam się w stronę lekarza.
-Kiedy będzie mogłam wyjść ze szpitala? - Zapytałam.
~~~
Po dwóch dniach wypisano Ash i mogła wrócić do akademii. Wyszłyśmy z budynku i przystanęłyśmy na chwilę.
-No to mamy jakieś plany? - Spojrzałam na dziewczynę.
Ashley?
Cudem udało mi się to napisać XD
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.