***
Przez resztę dnia totalnie nie mogłem się skupić, więc byłem trochę szczęśliwszy że skończyły się lekcje i byłem już w pokoju. Bolało. Bardzo. Kolejny jebany homofob. Ojciec mail racje, kto by chciał pedała. Ja, głupi zauroczyłem się w Seanie, a on pewnie jest hetero i zaraz ogarnie sobie dziewczynę. Zdecydowanie za szybko przywiązuje się do ludzi. Czułem się oszukany. Naprawdę powiedział że mnie nie zna? Nie musieliśmy być razem jeśli mnie nie chce czy woli dziewczyny, mogliśmy chociaż się przyjaźnić. A on poświęcił naszą znajomość dla własnego bezpieczeństwa, przed jakimiś szkolnymi postrachami. Pieprzony homofob, tchórz.
Siedziałem na łóżku wtulając głowę w poduszkę, próbując jakoś przestać o nim myśleć. Jednak ten słodki zapach jego ciała, ciągle narkotyzował moje ciało. W końcu rzuciłem poduszką o ścianę, a po moich policzkach popłynęły pojedyncze łzy które szybko starłem rękawem. Nie bądź ciotą Winters, nie płacz z powodu jakiegoś idioty.
Po chwili usłyszałem pukanie do drzwi, przetarłem jeszcze raz twarz by nie wyglądać jak ciota. Otworzyłem drzwi, właściwie nie spodziewając się tam Seana. Uniosłem brwi w geście zdziwienia. Co on tu do kurwy robi?
Niekontrolowanie oblizałem wargi, czekając na to co powie. Otworzył usta w zamiarze wyduszenia czegoś z tych słodkich warg jednak nic nie powiedział. Złapał mnie za to za twarz i pocałował. Stałem tam w szoku, dając się całować chłopakowi mimo iż wewnętrznie miałem ochotę go odeprzeć i ukatrupić. Oddałem się mu w całości, dając sobie w spokój z jakimkolwiek gestem sprzeciwu. Wściekłość natychmiast ustąpiła cudownemu uczuciu pragnienia czegoś więcej a zarazem delikatnego zaspokojenia. Po jakimś czasie jednak oderwaliśmy się od siebie, a ja starałem się skupić na cudownym smaku jego ust. Chociaż zaraz, on nie był przypadkiem hetero?
- Ja... przepraszam za to i za wszystko inne... to... nie wiem... - Sean zaczął plątać się w tłumaczeniach. Damn, jaki on jest teraz cholernie uroczy. Kurde, ogarnij się Alan...
- Po prostu chciałem żebyś wiedział... - urwał Sean i podniósł wzrok na mnie. Patrzyłem na niego w szoku, jak też i lekko skrępowany. - Zrozumiem jak mnie teraz znienawidzisz, Winters. Naprawdę.
Chłopak mierzył się do odejścia kiedy odezwałem się.
- Jesteś pieprzonym dupkiem Sean. - przez usta ledwo przeszło mi jego imię. Starałem się utrzymać najbardziej poważny wyraz twarzy.
- Ale nad całowaniem musimy jeszcze popracować. - uśmiechnąłem się w jego stronę po czym zamknąłem drzwi i nie zważając na to czy chłopak jeszcze jest pod drzwiami zacząłem krzyczeć jak opętany. Skakałem po pokoju z krzykiem odtanczając mój taniec radości, jak dziecko ale miałem to gdzieś. Byłem tak cholernie szczęśliwy. Rzuciłem się na poduszkę i przez resztę wieczoru marzyłem by jeszcze raz spróbować jego ust.
***
Nie miałem ochoty iść do szkoły, szczególnie po wczorajszej akcji Seana. Miałem do niego wiele pytań, jednak po tym jak wczoraj oznajmiłem połowie szkoły o swojej orientacji bezpiecznie było go o to nie pytać w szkole. Może uda mi się go namówić na wagary?
Wstałem niechętnie z łóżka, kierując się w stronę łazienki. Zdjąłem ubrania i wszedłem pod prysznic, pozwalając by cholernie gorąca woda paliła moją zimną skórę, powodując delikatne dreszcze. Musiałem jednak w końcu wyjść do świata, musiałem złapać Seana jeszcze przed lekcjami. Błyskawicznie założyłem na siebie jakieś pierwsze lepsze jeansy, jak to mówią - podstawę dla geja czyli różową bluzę i czarne trampki, a w między czasie zdążyłem jeszcze ułożyć włosy, narzucić na siebie kurtkę oraz schować do kieszeni zapalniczkę i paczkę fajek. Zgarnąłem portfel, wyszedłem z pokoju i zakluczyłem drzwi. Podszedłem pod pokój Seana, zapukałem a po chwili otworzył mi szatyn. Był ubrany w szarą bluzę z kapturem, czarne spodnie i kurtkę. Wyglądał w sumie uroczo i nie mogłem się powstrzymać by nie oblizać warg. Miał już plecak na ramieniu.
- Zdejmuj ten plecak idziemy na wagary. - uśmiechnąłem się lekko. Chłopak uniósł brwi pytająco.
- Słucham? - spojrzał na mnie zmieszany.
- Nie bądź święty Montgomery. Zresztą nie będę pytał dwa razy. - westchnąłem. Sean chwilę się wahał, jednak po chwili rzucił plecak w kąt i wrócił się po dokumenty i takie tam. Uśmiechnąłem się zwycięsko po czym poszliśmy razem na przystanek autobusowy. Na nasze szczęście autobus już na nas czekał więc wsiedliśmy, ja sprawdziłem jeszcze jakieś przystanki i postanowiłem że pójdziemy do parku. Po około piętnastu minutach byliśmy już na miejscu, wysiedliśmy z autobusu i zaczęliśmy iść dróżką w niezręcznej ciszy. Praktycznie nikogo nie było o tej godzinie w parku, poza tym był śnieg, który zapewne spadł w nocy. Wyjąłem z kieszeni fajkę, podpaliłem zapalniczką i wsadziłem do ust papierosa, lekko się przy tym zaciągając.
- Co to wczoraj miało być? - odezwałem się do Seana, jednocześnie wynajmując peta z ust i siadając na pobliskiej ławce. Spotkałem się z zmieszanym wzrokiem szatyna, który wyglądał przy tym na dość skrępowanego.
- Nie mówię że mi się nie podobało. - powiedziałem między dymkami. - Byłem jednak przekonany że wolisz dziewczyny. -
- A ty? - odezwał się w końcu chłopak, jednak szkoda że pytaniem.
- A wyglądam jakbym szalał za dziewczynami? - uniosłem brew. - Jak to mówią, jestem czystej krwi gejem. - zaśmiałem się, szybko dokańczając papierosa. Znowu nastała niezręczna cisza między nami. Czułem się strasznie dziwnie...
- Nawet jeśli nie musiałeś wczoraj oznajmiać o tym pół szkoły. - stwierdził. Wkurzył mnie tym trochę, mimo iż miał trochę racji.
- Homoseksualizm to nie jest choroba. - prychnąłem w jego stronę. Widocznie on się chyba tego wstydził kim jest ale ja nie miałem zamiaru.
- Uparty jesteś Winters. - stwierdził Sean a na jego twarzy pojawił się słodki uśmiech.
- Dzięki... - nie wiem czemu ale ten komplement spowodował że lekko się zarumieniłem.
- Ojciec nauczył mnie być upartym.
- W sensie?
- Skromnie mówiąc napierdalał mnie w nagrodę za to że jestem gejem. Wiesz, taka tam patologia. - wymusiłem u siebie uśmiech. Sean odwrócił sie, patrząc gdzieś daleko przed siebie. Chwilę patrzyłem na niego, jednak mój wzrok w końcu spoczął na jego ustach.
- Nie odpowiedziałeś mi na pytanie. - odezwałem się.
- Czy... to coś znaczyło? - spojrzałem na niego, bojąc się odpowiedzi.
Sean?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.