niedziela, 9 grudnia 2018

Od Alana cd. Sean'a

- Wiesz mou amour, akurat jestem wyjątkowo głodny, a przeszkodą jesteś jedynie ty - Sean okropnie sztucznie się uśmiechnął. - Więc muszę chyba sobie z tobą poradzić.
Chłopak wstał od stolika i podszedł do mnie, patrzyłem na niego lekko zdziwiony. Po chwili dostałem mocnego kopniaka w piszczel, a on korzystając z okazji zabrał swoje jedzenie. Ból przez parę najbliższych sekund był niemiłosierny, miałem ochotę go zabić. Zmierzyłem go wściekłym spojrzeniem, ma szczęście że jest tu tyle ludzi inaczej dawno leżałby na ziemi z obitą mordą.
Gdy ból w końcu przeszedł, zaczynałem powoli rozmyślać plan zemsty. Co gdyby schlać go jak świnia, było by zabawnie przynajmniej dla mnie. Zresztą prawdziwą twarz kogoś, poznajesz dopiero po pijaku.
- Tak sobie pomyślałem... - zacząłem, jednak przerwał mi głośny śmiech bruneta. Zmarszczyłem brwi w lekkim zdezorientowaniu.
- Wow, Winters nie sądziłem, że jesteś zdolny do tak skomplikowanych czynności życiowych - uśmiechnął się wrednie.
- Zamknij się Montgomery - przewróciłem oczami. - Kończąc moją wypowiedź... Pojedziemy do miasta.

~skip tajm bo nie wiem co dalej~

Kiedy pojechaliśmy do miasta i udało znaleźć nam się sporą ilość alkoholu, szybko znaleźliśmy się u mnie. Sean cholernie szybko się upił i muszę przyznać po pijaku był całkiem milszy i fajniejszy. Mimo wszystko trochę żałowałem tego, że tak go zmanipulowałem.
Chłopak zdjął bluzę i rzucił ją na moje łóżko, a ja pod głosiłem radio w którym leciała nowa piosenka Ariany Grande. Przyznam trochę znałem tekst, słuchałem jej już parę razy mimo iż jest świeża. Nagle pan Montgomery zaczął dziwnie się poruszać, próbując dostosować się do rytmu muzyki i śpiewał.
- Though I 'd end up with Sean, but he wasn't a match - zanucił, po czym zaśmiał się. Damn, muszę przyznać nawet uroczo się śmieje. Sean ponownie zaczął tańcować, przy okazji pociągając łyk wódki.
- Wrote some songs about Ricky, now I listen and laugh - wtrąciłem się chłopakowi w piosenkę, nie mogłem się powstrzymać od zaśpiewania tego mimo iż mój głos do najlepszych nie należy.
- One taught me love, one taught me patience - chłopak ogromnie mocno wczuwał się w robienie z siebie debila, a ja byłem wręcz bliski uduszenia się ze śmiechu. - And one taught me pain, now I'm so amazing!
- Thank you, next next, thank you, next next - śpiew, przerodził się w bardziej przeraźliwy krzyk a ja już nie mogłem wstrzymywać śmiechu. - Thank you, next. I'm so fuckin' grateful for my ex.
Damn nigdy się tak nie bawiłem. Chyba częściej będę go upijać. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka, jak okazało się był to telefon chłopaka który dość szybko odebrał. Zaczął coś mówić, właściwie bełkotać w jakimś innym języku. Brzmiało to trochę jak francuski, jednak wolałem udawać że mnie to nie interesuje. Zacząłem dopijać kolejną już butelkę alkoholu, cichaczem obserwując Sean'a.
- Tak jest! Kocham cię - chłopak zaśmiał się, po czym odłożył telefon. Były to jedyne słowa jakie zrozumiałem. Czyżby miał dziewczynę?
Chłopak po pewnym czasie zasnął na podłodze, z butelką wódki w ręku. Przez chwilę próbowałem go obudzić jednak ten spał jak zabity. Zaśmiałem się głośno na ten widok. Gdy jest spity jest o wiele milszy i fajniejszy. Chyba rozmyśle nad tym by częściej go upijać. W sumie odrobinę miałem takie poczucie winy, nie powinienem go tak upijać. Może powinienem też być choć trochę milszy? Choć ma to jakiś sens?
Mimo iż miałem dość dużo alkoholu we krwi, byłem bardziej trzeźwy od chłopaka i udało mi się jakoś ustać na nogach. Podszedłem do Sean'a, zabrałem mu z ręki butelkę po czym odłożyłem ją na pobliską szafkę. Udało mi się podnieść chłopaka, zresztą był tak pijany że pewnie tego nie wyczuł. Położyłem go na swoim łóżku i delikatnie przykryłem kołdrą. Kiedy niechcący dotknąłem jego ramienia, zaczął coś mamrotać przez sen. Uśmiechnąłem się pod nosem, w sumie nie taki okropny. Boże co ja pierdole. Przestałem już myśleć o czymkolwiek, dopiłem swoją butelkę wódki po czym przebrałem się w piżamę i nie zważając na jakiekolwiek zasady etyki, położyłem się spać na łóżku.
***
.***
Obudziłem się dość wcześnie, jednak byłem zbyt leniwy by wstać więc leżałem z zamkniętymi oczami. Po chwili poczułem jak  materac na moim łóżku odgina się, po czym usłyszałem ciche kroki. Udawałem że śpię, dla czystego bezpieczeństwa. Rozbudziłem się jednak do końca, kiedy tylko usłyszałem zamknięcie drzwi. Przeciągnąłem się głośno i rozłożyłem bardziej na łóżku, postanawiając że wszystko oleje i pójdę spać dalej. Jedną ręką przeciągnąłem do siebie poduszkę, na której spał Sean.
Poczułem słodki, mocny zapach i przez chwilę myślałem że po prostu taki proszek do prania jednak moja tak nie pachniała. Boże jaki ten zapach był cudowny i przyjemny, coś jakby lawenda. Zanurzyłem głowę w poduszkę, by łatwiej poczuć ten zapach jednak po chwili zrozumiałem że to nie proszek do prania tylko Sean. Boże, co ja wyprawiam, narkotyzuje się poduszką na której spał ten brunet. Pospiesznie wstałem, zostawiając łóżko samemu sobie. Chyba pójdę do Seana.
Wszedłem do łazienki, zrzucając z siebie piżamę i wchodząc pod prysznic. Gorąca, wręcz parząca woda powoli spływała mi po zimnym ciele, czułem delikatne dreszcze. Uwielbiałem tak przesiadywać w wannie czy pod prysznicem, mogłem wtedy spokojnie pomyśleć, tym razem jednak przebywałem dość krótko. Wytarłem się ręcznikiem, narzuciłem na siebie jeansy z dziurami, jakąś jak zwykle przy ścisłą w ramionach białą koszulkę i wyszedłem za łazienki nawet nie poprawiając włosów. W sumie i tak nie wyglądały najgorzej.
Postanowiłem nie jeść śniadania, po czym wyszedłem z pokoju i zakluczyłem drzwi uprzednie jednak zabierając ze sobą kurtkę. Narzuciłem ją na siebie i sprawdziłem godzinę w telefonie. Parę minut mi to zajęło, jednak nie miałem pojęcia gdzie może być Sean. Po chwili jednak zauważyłem bardzo podobnego chłopaka do niego, postanowiłem za nim pójść. Trochę odczekałem aż będzie w bezpiecznej odległości, po czym poszedłem za nim. Wyszliśmy z budynku, a po paru minutach można było zobaczyć jak znika w stajniach dla koni prywatnych. Z całej tej sytuacji, zapomniałem że przyjechałem w ogóle do akademii gdzie jeździ się na koniach, którego nie mam.
Po chwili znalazłem się w środku stajni, odnalazłem chłopaka wzrokiem i cicho powłóczyłem się do niego. Sean stał obok jakiegoś siwego konia i głaskał ją.
- Co tak szybko uciekłeś? - przywitałem się z nim na swój sposób. Chłopak chwilę patrzył na mnie, jednak bez słowa, wrócił do zapewne swojego zwierzaka.
- Nie podobało ci się w nocy? - Zrobiłem minę niewiniątka. Sean spojrzał na mnie zdziwiony.
- Chodzi o to jak mnie upiłeś? - chłopak uśmiechnął się ironicznie. Damn, ma rację. Pierwszy raz w życiu chyba tak poważnie się zawahałem.
- Nie, zresztą kotek... - ostatnio słowo wręcz wymruczałem. - Sam się na to zgodziłeś! - wywróciłem oczami.
- A nawet jeśli, to nie widzę byś miał jakiekolwiek zastrzeżenia co do wczorajszej nocy. - wyszczerzyłem się chamsko.
- Jakiej kurna nocy? - Sean zmierzył mnie wzrokiem.
- No wiesz, było nam razem tak cudownie! Tak jęczałeś! - westchnąłem, udając że coś wspominam.
- Przecież byłem w ubraniach... -
- Po wszystkim było ci zimno, ale byłeś tak pijany że musiałem cię ubrać. - udało mi się w miarę szybko skłamać. Co jak co, ale chociaż kłamstwa dobrze wychodzą mi w życiu. Sean patrzył na mnie zmieszany, po czym wbił wzrok w podłogę. Czyżby naprawdę mi uwierzył?
- Boże jaki ty jesteś żałosny! Chyba nie myślałeś że się z tobą prześpię?! - zaśmiałem się okropnie.
- Wcale tak nie myślałem. - warknął.
- Dobra, nie złość się już. Choć uroczo to robisz. - uśmiechnąłem się szczerze. - Twój? - wskazałem na konia.

Sean? Przepraszam zepsułam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.