czwartek, 15 marca 2018

Od Viktorii cd. Felicity

- Pierdolona szkapa... - burknęłam pod nosem, skacząc na jednej nodze do półki. Chwyciłam się prędko blatu, żeby nie wyrżnąć się na podłogę. Schyliłam się i otworzyłam szafkę z apteczką. W mojej dłoni szybko znalazł się bandaż elastyczny, altacet i agrafka. W podskokach wróciłam do łóżka, i zdjęłam do połowy skarpetkę. Skrzywiłam się lekko. Na śródstopiu widniał wielki, sinofioletowy krwiak, w dodatku nieco napuchnięty. Nałożyłam zimną maść na ciemne miejsce, i rozsmarowałam je złożonym kawałkiem bandaża. Zaraz po tym zaczęłam bandażować nogę, zastanawiając się, jak do cholery mam wcisnąć taki pukiel na stopie do buta. Zawiązałam supeł na samym końcu, i przytwierdziłam go agrafką. Założyłam skarpetkę, rozglądając się za jakimiś  butami. Padło na glany. Dokuśtykałam do obuwia, i założyłam je. Z prawym butem było nieco trudniej, ale wreszcie udało mi się wcisnąć nogę do buta. Zawiązałam sznurówki, i wyszłam z pokoju, zarzucając torbę na ramię. W moim pokoju było cholernie cicho. Sprawdziłam godzinę na telefonie, dochodziła 8. Przyspieszyłam nieco kroku, starając się nie przesadzać, dotarłam do klasy.

~*~

To było cholerne, najdłuższe kilka godzin w moim życiu. Odpuściłam sobie dzisiejsze jazdy, i wychowanie fizyczne. Lekcje dobiegły końca, a ja wreszcie mogłam się przejść. Szłam spokojnie korytarzem, licząc że już nikt dzisiaj nie będzie nic ode mnie chciał. Poczułam jak telefon w mojej kieszeni zawibrował, informując mnie że dostałam sms. Wyjęłam komórkę z kieszeni, i zaczęłam czytać. To Sylvia, która przesłała mi dokładne informacje o tym co mam do nadrobienia. Zagapiłam się w wyświetlacz, i nim zdążyłam się zorientować, wyrżnęłam się na środku holu.
- Kurwa. - wyrwało mi się, gdy kilka osób cicho zachichotało, inne zaś po prostu odwróciły wzrok. Jakaś dziewczyna, której nigdy na oczy nie widziałam, wyszła z pokoju i popatrzyła na mnie, nieco zdezorientowana. Podeszła do mnie, i wyciągnęła rękę przed siebie, sugerując pomoc. Pokręciłam głową z uśmiechem, i wstałam z widocznym trudem. Włożyłam telefon do kieszeni, i poprawiłam włosy. Wyglądała całkiem inaczej, niż te wszystkie lalusie, z którymi zdarza mi się widywać w stajni. Była dość niska, i miała typowo kobiecą sylwetkę. Jej oczy cały czas wyrażały niewielką pogardę do wszystkiego i wszystkich. Do najszczuplejszych  nie należała, ale gruba też nie była. Najbardziej jednak wyróżniały ją jej włosy - ciemnobrązowa burza loków, która żyła własnym życiem.
- Wszystko ki? - zapytała, gdy wstałam. Maksymalnie odciążyłam prawą nogę, co na pewno było widoczne. Skinęłam głową na tak. - Nie wyglądasz. - stwierdziła, spoglądając na mnie.
- Nic mi nie jest. - uznałam temat za skończony. - Nowa? - zagaiłam, tym razem to ona potwierdziła. Temat chwilowo się urwał, zerknęłam przez jej ramię do pokoju dziewczyny. Dopiero się wypakowywała. Na łóżku leżał sprzęt do jazdy. Czyli już mam temat do rozmowy. Zastanawiałam się, czy przejść się do stajni, i równocześnie oprowadzić brązowowłosą. Zdecydowałam się jednak na razie tylko na tą pierwszą opcję, która wcale nie wydawała się dobrym pomysłem, zwłaszcza ze spuchniętą stopą i wścibskim koniem. Westchnęłam, moja "towarzyszka" przyglądała mi się z delikatnym uśmieszkiem.
- Widzę że jeździsz konno. - wskazałam głową na ubrania na łóżku. Odwróciła się, i potwierdziła. - Masz swojego konia? - zapytałam, tym razem otrzymałam odpowiedź przeczącą. Uniosłam brwi, w geście zdziwienia. - Wydaje mi się, że rozpakowanie się może zaczekać. Chodźmy do stajni. - zabrzmiało to bardziej jak rozkaz, a nie propozycja, ale po chwili usłyszałam za sobą kroki dziewczyny. Kobitka  z kręconymi włosami przyglądała się uczniom, z wielkim zainteresowaniem oglądała ich zachowania i gesty. Poczułam się nieco niezręcznie, ale szybko wzruszyłam ramionami i otworzyłam drzwi stajni. Wprowadziłam dziewczynę do siodlarni, i pokazałam jej pakę, którą otrzymywał każdy w grupie sportowej albo jeździeckiej. Trochę to dziwne, skoro nie ma konia, ale taka była decyzja dyrki, nie jej.  Brązowowłosa otworzyła ją z zachwytem. Przewróciłam oczami.
- Paki na oczy nie widziałaś? - spojrzałam na nią nieco pogardliwie, gdy zaczęła oglądać ogólnodostępny sprzęt i suszące się czapraki. - Przedstawisz się, czy starczy Ci Świeżyna? - oparłam się plecami o ścianę, i splotłam ręce na piersiach.
- Felicity. - usłyszałam stłumiony głos dziewczyny, gdy ta oglądała pakę od wewnątrz. - A ty? - zignorowała moje pytanie, w sumie to kij, i tak będę tak do niej mówić.
- Viktoria. - fuknęłam. - Chodź, Świeżyno. Pokażę Ci moje konie, a potem rekreanty. - Felicity pokiwała głową, z szerokim uśmiechem na pełnych, wymalowanych ustach. Teraz dopiero zauważyłam, że jest umalowana. Delikatnie, ale jednak szło to zauważyć. Podeszłam do boksu karej klaczy, która wystawiła łeb i zarżała radośnie. Pogłaskałam ją po chrapach, i chwyciłam za kantar, żeby Świeżyna mogła ją lepiej zobaczyć. Fel wyciągnęła niepewnie rękę, chcąc pomiziać karuskę, która z chęcią wyciągnęła szyję, domagając się pieszczot. Dziewczyna z kręconymi włosami uśmiechnęła się jeszcze szerzej, i pewnie zaczęła jeździć dłonią po szyi klaczy, której bardzo się to podobało.
- Dobra, pomiziasz ją później. - przerwałam im integracje, i zaskarbianie sobie przychylności North, tucząc ją smaczkami. - Pokażę Ci jeszcze jedną cholerę. - odwróciłam się na pięcie, i przeszłam kilka metrów do kolejnego boksu, gdzie leżała młodsza z nich. Dia jak tylko mnie zobaczyła, podniosła się gwałtownie do góry i cofnęła do tyłu. Nie wiele myśląc, weszłam do jej boksu i stanowczo chwyciłam za kantar, zanim zdążyła urąbać mnie w rękę. Aspołeczna debilka. - Nie cykaj się, ona tak tylko do mnie. - zachęciłam Fel gestem. - Ani się waż! - podniosłam głos, i klepnęłam klacz w szyję, gdy wyrwała się do przodu, w momencie gdy Świeżyna otwierała szerzej boks.


Fel? :3

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Uwaga: tylko uczestnik tego bloga może przesyłać komentarze.